rozdział 18

20 3 0
                                    

Rafael:

Rafaelu,

Wybacz mi kochany, ale nie widze innego rozwiązania, muszę odejść na zawsze. Nie mogę pozwolić by Ivanov mścił się na was. Poświęce siebie. A ty proszę nie szukaj mnie, najlepiej będzie jak znajdziesz sobie więcej wartą kobietę niż ja. Muszę to zrobić, nie liczę że mi wybaczysz, nawet tego nie chcę będzie lepiej dla ciebie jeśli mnie znienawidzisz, zapomnisz. Jeśli nie oddam się Ivanovowi stracę wielu ludzi których kocham. Mój brat to idiota, ale jestem w stanie go zrozumieć, zakochał się. Nie chce też byś mścił się na Ivanie, wiesz przecież co to miłość i co jesteś w stanie dla niej zrobić. Mogę ci tylko powiedzieć, że nigdy nie przestanę cię kochać i musisz żyć. Znajdziesz w końcu sobie kobietę z która zbudujesz coś wartościowego. 

                                                                                                                                         Kocham cię 

                                                                                                                                         Lena

I co  ja miałem z tym kurwa zrobić?! Zabiła mnie, złamała. Nie wiem jak ona sobie wyobrażała że będę mógł pokochać inną. To dla mnie koniec. Dlaczego nie zaczekała za nim coś wymyślimy, znów do chuja mnie zostawiła. Oszalałem z rozpaczy, w napadzie szału rozjebałem wszystko co wpadło mi w ręce, sypialnia wyglądała jak po huraganie. Ale nie mogłem tego powstrzymać a na koniec się schlałem. W tym bałaganie zaczął dzwonić mój telefon ledwo udało mi się go znaleść i odebrać. 

-Halo?!

-Rafael, wybacz mi - choć byłem pijany, kiedy usłyszałem jej głos, moje serce się zatrzymało. 

-Znów uciekłaś- miałem jeszcze małą nadzieję że jednak zmieniła zdanie, ale następne słowa ponownie mnie zabiły. 

-Nie mogę inaczej, żegnaj - rozłączyła się, rozpadłem się na milion kawałków, bez niej już nic nie było takie samo. Butelka którą trzymałem w dłoni dołączyła do rozbitej szklanki. Zapłakałem nad naszym losem, nie miałem siły. Odchodząc zabrała mi powietrze. 

-Ja pierdole rozjebałeś Eduardo sypialnie! - Kurwa jeszcze tego dupka mi tu brakowało

-Marcello pierdol się! - wybełkotałem bo alkohol płynął już w całym moim ciele. 

-Rafael, wiem co czujesz i dlatego tu jestem, nie rób sobie tego, widziałeś jak ja skończyłem! Widocznie nie była ciebie warta! - Gdybym miał siłę się podnieść dał bym mu w pysk, Lena była warta wszystkiego, a ja nie umiem bez niej żyć. 

-Wypierdalaj! - chuj mnie obchodziło że to prawa ręka mojego szwagra, nic już mnie nie obchodziło, mogli mnie nawet zabić i tak byłem martwy. Lena odda się innemu, to łamało mi serce. Napędzany dzika furią podniosłem się z kolan i chciałem dopaść Marcello ale moje ruchy były marne, znokautował mnie od razu. Zamroczyło mnie. Padłem jak długi a potem widziałem już tylko ciemność.

Marcello:

Patrzyłem na nieprzytomnego Rafaela i mu współczułem. Nie był sobą, tak jak ja kilka lat temu. Wiem jak to boli gdy nie ma przy tobie ukochanej. Będę musiał pogadać z Fabio, Rafael dążył do destrukcji. Chciałem mu pomóc, ale moja niewyparzona gęba powiedziała o kilka słów za dużo. Wściekł się, ale był w takim stanie że nie miał ze mną szans. Obok niego na podłodzę znalazłem list od Leny i poczułem się podle że ją obraziłem. Poświęciła siebie żebyśmy unikneli wojny. Mieliśmy rodziny, kobiety i dzieci. Olivia i Raisa były w ciąży. Zrobiła to dla nas wszystkich, chociaż kochała Rafaela była w stanie oddać się innemu byle tylko wszyscy których Kochała byli bezpieczni. Nie prosiła by jej wybaczył, prosiła by ją znienawidził. Nawet ja nie był bym w stanie tak się poświecić. Miała u mnie dozgonny szacunek. Zatargałem dupę Rafaela do innej sypialni bo ta nie nadawała się do niczego, Eduardo się wścieknie. Położyłem go na łóżko i wyszedłem, kazałem jednemu z ludzi go pilnować żeby nie narozrabiał za bardzo znów. Bo że to nie koniec to akurat byłem pewny. Zszedłem do jadalni na kolację, wszyscy byli pogrążeni we własnych myślach, wszyscy byli wściekli na Lenę, nie mogłem pozwolić by ją potępiali byłem to jej winny z szacunku jaki do niej miałem. Na szczęście dzieci już spały bo to była późna kolacja, ale zorientowałem się że nikt nie był głodny. 

Miłosne prawo tom 2 Rafael i LenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz