Minął tydzień od kiedy Ezra wylądowała w sierocińcu. Pogoda za oknem utrzymywała się w stałym stanie przez cały czas, bez żadnych oznak poprawy. Opady deszczu i niskie temperatury trwały nieprzerwanie, nie dając miejsca na chwilę wytchnienia. Nie było żadnego przebłysku słońca ani nawet najmniejszej zmiany w warunkach atmosferycznych. Wszystko wydawało się utknąć w jednym, monotonnym trybie, bez nadziei na poprawę w najbliższym czasie. Nikt nie pomyślałby, że właśnie była już połowa sierpnia, koniec lata.
Nikt nie odwiedził Ezry. Nie kontaktowało się z nią Ministerstwo Magii w Wielkiej Brytanii. Jedynie Francuskie Ministerstwo Magii wysłało list wyrażający głęboki (oczywiście nieszczery) żal z powodu straty. Jednak biorąc pod uwagę brytyjskie pochodzenie dziewczyny i to, że przebywała już poza granicą Francji, jej los całkowicie zależał od brytyjskiej polityki czarodziejów. Przez te kilka dni mogło się wydawać, że ten dziwny auror zapomniał o niej. Życie w tym przytułku nie było ciężkie. Dostała trzy posiłki dziennie, a czasem nawet mogła liczyć na coś słodkiego lub świeży owoc.
Pani Digorry okazała się ciepłą osobą, nic dziwnego, że za czasów szkolnych, kiedy chodziło do Hogwartu, należała do Hufflepuffu. Wbrew pozorom była życzliwą osobą, ciągle pisała listy do różnych służb, aby te wsparły jej sierociniec. Rzadko otrzymywała listy zwrotne. Poza Ezrą w domu mieszkała sżóstka innych dzieciaków. Z jakiegoś powodu nie byli ciekawi, kim jest dziewczyna, więc trzymali się od niej z daleka. W końcu minął kolejny dzień, a w ciasnych korytarzach dało się słyszeć echo stykania kołatki. Pani Diggory od razu stanęła w drzwiach, by powitać swojego gościa.
— Ezra Crowley! — zawołała kobieta, a zaraz na parterze stanęła nastolatka. — To pan profesor z Hogwartu, Ezop Sharp. Przybył po ciebie.
Dziewczyna uważnie przyjrzała się nauczycielowi. Jego ciemne włosy nieco urosły, od kiedy widziała go ostatnim razem, a minęło kilka lat. W jego ciemnych oczach kryło się zaciekawienie, ale jednocześnie i zmartwienie. Z pewnością już wiedział, co spotkało jej rodzinę. Cała Wielka Brytania wiedziała — Prorok Codzienny nie był oszczędny w słowach. Jednak przestępców nie złapano. Do opinii publicznej podano, że był to atak czysto rabunkowy, choć gdyby udać się do domu Ezry, zobaczyłaby, że wszystkie klejnoty jej rodziny pozostały nienaruszone. Zwykła zemsta za to, że Ezra nie trafiła do Azkabanu za domniemane korzystanie z czarnej magii.
— Dzień dobry, Ezro, pamiętasz mnie? — zapytał czarodziej, na co dziewczyna pokiwała głową. — Przyszedłem zabrać cię do siebie, proszę spakuj swoje rzeczy.
Ezra pokiwała głową i pobiegła na piętro, by zabrać to, co do tej pory otrzymała od Reginy Diggory — czyli parę używanych butów oraz dwa komplety ubrań. Nie zapomniała także o pluszaku. W tym samym momencie Regina uważnie przyglądała się Ezopowi.
— Nic się nie zmieniłeś — prychnęła, krzyżując ręce. — Myślisz, że poradzisz sobie z nastolatką?
— Proszę, nie obrażaj mnie — odparł Ezop. — Jestem nauczycielem, zapomniałaś? Codziennie użeram się z całą bandą nastolatków. Czy... Ezra przejawiała jakieś dziwne zachowania?
— Ależ skąd. Cudowna dziewczynka, bez problemowa. — Regina uśmiechnęła się szeroko. — Ale jej imię... jest takie wulgarne. Co matka musiała mieć w głowie, kiedy nadawała dziewczynce męskie imię? Mogła dać jej tyle pięknych imion... Rose, Bethany, cokolwiek!
— Myślę, że nie nam to osądzać — powiedział nauczyciel.
Ezra z powrotem znalazła się na parterze z małą walizeczką. Podziękowała Reginie za ostatni tydzień i bez zbędnych wzruszeń opuściła sierociniec, czekając aż profesor Sharp zabierze ją do nowego miejsca. Przenieśli się szybko, lecz nie pod dom, a jakąś małą, przytulną kawiarenkę. Biorąc pod uwagę niektórych gości przybytku, był to raczej mały pub dla czerodziejów. Ezop zajął jeden z licznych wolnych stolików i zamówił dla Ezry herbatę z miodem i kawałek ciasta dyniowego.
— Przykro mi z powodu twojej straty, Ezro — odezwał się ponownie Ezop, gdy kelnerka odeszła nieco dalej, by przygotować dla nich zamówienie. — Nie zastąpię ci rodziny, nie będę próbował, ale mam nadzieję, że poradzimy sobie jakoś razem.
— Niektórzy uważają, że mój ojciec na to zasłużył — mruknęła Ezra, trzymając misia. — Zapewne mówią już, że ja również powinnam zginąć —dodała, nieco ciszej.
— Tak... twój ojciec nie cieszył się zbytnio popularnością, miał dość... luźne poglądy wśród rodów czystokrwistych. Kiedy pojął twoją matkę za żonę, zniszczył czystość linii krwi.
— Bycie półkrwi nie jest zbrodnią.
— Tak, tak... masz rację, ale pamiętaj, że twoja matka była... mugolaczką. To zmienia postać rzeczy. — Kelnerka podała ich zamówienie, po czym ponownie się oddaliła, dając im ponownie więcej przestrzeni na rozmowę. — Słyszałem też, że sama byłaś przesłuchiwana jakiś czas przed tragedią. Ponoć parałaś się czarną magią, to prawda?
— Nie — odpowiedziała od razu. — To był wypadek. Jednak naoczni świadkowie uparcie twierdzili, że użyłam czarnej magii.
Ezop podrapał się po głowie, obawiając się, że może źle postąpił przygarniając córkę dawnego kolegi. Inna sprawa uczyć dzieciaki w Hogwarcie, a jeszcze inna sprawa, kiedy samemu masz wychować nastolatka jak swoje własne dziecko! W ciszy obserwował, jak dziewczyna z wyuczoną gracją pije herbatę oraz je ciasto. Merlinie, czy on podoła? Po godzinie w tym miejscu, opuścili je i udali się do domu profesora Sharpa. Z tego, co Ezra zdążyła się dowiedzieć to nauczał on eliksirów. Nic dziwnego, że w domu wszędzie ,,walało'' się od składników, od śledziony szczura, kłów węża, po korzeń waleriany.
Mieszkanie było sporych rozmiarów, ale widać było, że poza okresem wakacyjnym profesor nie korzystał zbytnio z niego. Jeden z pokojów okazał się być prywatną sypialnią Ezry. Dziewczyna nie była pewna, czy mogła korzystać z tego typu luksusów, mimo że wychowała się w dość zamożnej rodzinie. Jej rodzina nigdy nie obnosiła się ze swoim bogactwem i tego samego uczyli córkę. Kolejna zasada w morzu reguł i zakazów. Ezra odstawiła małą torbę na komodę z trzema szufladami i rzuciła się z uśmiechem na miękkie łóżko. Przesunęła dłonią po przyjemnym materiale pościeli. Ezop stał w drzwiach i z ulgą przyglądał się nowej podopiecznej. Szybko się adaptowała. To dobrze.
— Za dwa tygodnie zacznie się rok szkolny i będę musiał wyjechać do Hogwartu — zaczął mówić, wpatrując się uparcie w pluszowego konia. — Porozmawiam z gronem pedagogicznym o przeniesienie ciebie do szkoły. Z przyczyn oczywistych nie jesteś już na liście uczniów Akademii Beauxbatons. Zaraz napiszę list do dyrektora Blacka, w tym czasie, proszę, rozgość się.
Ezra chwilę patrzyła w ślad za profesorem, a potem znów zatopiła się w czystej pościeli. Miałaby pójść do Hogwartu? Dotarła do niej w sierocińcu plotka, że to właśnie tam została zduszona rebelia goblinów. Crowley chciała wiedzieć o tym więcej, biorąc pod uwagę, że była pewna, iż to wydarzenie na zawsze zapisze się na kartach historii.
— Hogwart, tak? Hm, jeszcze dwa tygodnie...
CZYTASZ
Ancient Magic | Ominis Gaunt
FanfictionPo wydarzeniach z zeszłego roku nikogo nie dziwi pojawienie się kolejnej uczennicy w Hogwarcie. Ezra Crowley musi spróbować dopasować się do sytuacji, w której się znalazła i sprostać oczekiwaniom wielu ludzi, w tym nauczycieli Hogwartu oraz nowych...