Chapter 57

159 8 19
                                    

Bombarda! — Profesor Sharp rzucił kolejne zaklęcie, które tylko odbiło się od drzwi do Komnaty Mapy, w żaden sposób ich nie naruszając. Stali tak całą czwórką już od dziesięciu minut. Nie wiedzieli, co się działo w środku, ale każdy zdawał sobie sprawę, że tracili czas. — Musi tam być inne wejście! 

Sebastian nigdy nie widział swojego nauczyciela w tym stanie. Owszem, czasem się denerwował, kiedy Garreth wysadził któryś ze swoich eliksirów, ale teraz to nie wściekłość dominowała na surowej twarzy mężczyzny — to był strach. Ezop Sharp cholernie bał się o swoją podopieczną, o którą dbał jak o prawdziwego członka rodziny. W którymś momencie mistrz eliksirów chciał wezwać Matyldę Weasley, wicedyrektorkę, ale w ten sposób nic by nie zdziałali. Ominis opierał się o ścianę, ukrywając twarz w dłoniach, dla niego ta sytuacja była tak ciężka, że ledwo stał na nogach. Anne natomiast starała się go uspokoić i szeptała kojące słowa. Sebastian czuł, jak odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzyło od piątego roku szkolnego uderza w niego ze zdwojoną siłą. Solomon miał rację, naprawdę nie wiedział, kiedy odpuścić.

— Profesorze... — zaczął Sebastian, ale Anne mu przerwała.

— Co to za światło? — zapytała nieśmiało, stając obok brata i zwracając na siebie uwagę wszystkich.

— Jakie światło? — zdziwił się Sharp.

Anne wskazała palcem na pustą przestrzeń przed nimi, ale jej wzrok faktycznie wiódł za czymś, czego pozostali nie byli w stanie dostrzec. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie rękę, przyglądając się jak niewidzialna dla nich siła oplata jej rękę i delikatnie pociąga w stronę wrót do Komnaty Mapy. Anne postąpiła dwa kroki do przodu, a potem spojrzała zagubionym wzrokiem na swojego brata.

— To coś prowadzi mnie do środka — powiedziała cicho.

— To ślady Starożytnej Magii! — zawołał Sallow, łapiąc za ręce siostrę. — No tak! Anne! Widzisz Starożytną Magię! — Bliźniaczka chłopaka zamrugała zaskoczona, nie rozumiejąc nic z tego, co mówił. Przecież taką magią władała tylko Ezra i Aileen. — To ma sens! Magia Aileen wyciągnęła z ciebie klątwę, zapewne resztki tej magii zostały w tobie. Anne, czy wiesz, co to oznacza? Możesz otworzyć te drzwi samym swoim dotykiem!

W sercu Ominisa zakiełkowała nadzieja. Chciał wierzyć, że się nie spóźnili, że tak naprawdę Ezra nie wzięła udziału w rytuale, tylko siedziała na środku komnaty i wypłakiwała oczy. Zapragnął wbiec tam i wziąć ją w swoje ramiona. Dać jej to poczucie bezpieczeństwa, jakie ona mu dawała za każdym razem, gdy chwytała go za dłoń i prowadziła przez ciemność. Teraz to on chciał ją prowadzić. 

Anne raz jeszcze spojrzała na swoją dłoń i ostrożnie podeszła do drzwi. Zahawała się. Co jeśli te resztki magii nie sprawią, że wrota się otworzą i rozczarowanie tylko bardziej ich zaboli. Na swoim ramieniu poczuła silną dłoń nauczyciela. To dodało jej odwagi, bo wyprostowała się i pewnie położyła rękę na tajemniczym znaku. Widziała, jak jasne strużki światła stają się coraz bardziej wyraziste i napierają na drzwi, a te stają otworem. Sebastian zawołał radośnie, lecz nim wbiegli do środka, moc ze środka wybuchnęła, odrzucając ich na kilka metrów. 

Minęła chwila zanim wstali znów na nogi. Z Komnaty Mapy nie wyszedł nikt. Sharp jako pierwszy zbliżył się do drzwi, a zaraz potem wszedł do środka. Nigdy nie był w tej sali, ale nie miał czasu, by podziwiać urok i magię tego miejsca. Gdy spojrzał na podłogę, od razu zrozumiał, skąd nazwa tej komnaty, na kamiennym stole powinna spoczywać Aileen Nightingale, tak jak mówiła mu kiedyś Matylda Weasley, opowiadając jak Starożytna Magia zwróciła się przeciwko Aileen i sprawiła, że ślizgonka zapadła w głęboki sen. Przynajmniej takim kłamstwem wtedy uraczył ich Sebastian, a wówczas będący z nim Ominis i Anne, milczeli.

Ancient Magic | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz