Chapter 21

137 14 11
                                    

Ezra powłóczyła nogami jeszcze chwilę ku drzwiom Skrzydła Szpitalnego, kiedy poczuła jak wszelkie siły na raz ją opuszczają, a ona osuwa się w mrok. Słyszała nawoływanie swojego imienia, na co mruknęła przeciągle, nie przypominając sobie znikąd tego głosu.

Kiedy otworzyła oczy nie była już na korytarzu. Ona w ogóle nie była w Hogwarcie. Zewsząd otaczał ją las - mroczny i tajemniczy. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że to tutaj pierwszy raz zetknęła się ze starożytną magią, którą pochłonęła i obnażyła swój sekret przed dwoma ślizgonami. Tym razem nikogo w pobliżu nie było. Usłyszała trzask gałązki, więc odwróciła się. Za wolno. Zdążyła tylko zobaczyć zanikającą białą czuprynę między drzewami. Nie czując już braku sił, wstała i pobiegła w tym kierunku. Zakazany Las nie wydawał się być teraz straszny. Wszędzie unosiły się drobne, lśniące kuleczki, oświetlające drogę niczym drogowskazy.

Parę kroków dalej, na ogromnym głazie siedziała ona. Jasnowłosa dziewczyna z jej snów, i którą widziała raz w lustrze na jawie. Miała na sobie skromną białą suknię, jaką zakładano zmarłym pannom. Jasne włosy w świetle księżyca niemal białe, zdobił wianek z polnych kwiatów. Dziewczyna merdała wesoło nogami, zapraszając gestem ręki Ezrę bliżej siebie.

- Ja cię chyba znam, prawda? - zapytała Ezra, a jej głos wydawał się być zduszony, jakby wypowiadała słowa głęboko pod wodą. - Kim jesteś?

Jasnowłosa poruszyła głową, a jej włosy za sprawą magii związały się w warkocz, suknia pociemniała, co zwieńczyła czarna peleryna narzucona na jej ramiona. Zielone godło ze srebrnym wężem od razu zdradzało, do jakiego domu należała.

- Aileen Nightingale, to ty prawda? - Ślizgonka pokiwała głową. - Co ja tu robię? Gdzie my jesteśmy? O co chodzi z tymi snami? Co to za jaskinia, potwory, przedmiot w ręku Sebastiana? Czemu wciąż za wami biegnę?

Aileen wstała z głazu, a kiedy tylko jej wciąż bose stopy dotknęły ziemi, las zmienił swój wygląd, teraz obraz dookoła nich wyglądało jak jaskinia ze snów Ezry.

- Witaj w krypcie w Feldcroft - przemówiła po raz pierwszy Aileen. - Naprawdę cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać. Kogoś innego, kto jak ja dzierży starożytną magię.

- Chciałaś się ze mną spotkać? - dopytywała gryfonka, na co Aileen pokiwała głową.

- Widzisz... Rok temu wydarzyła się tu tragedia. - Poruszyła zwinnie ręką, a magia zadziałała, ukazując Sebastiana Sallowa i starszego mężczyznę. - To Solomon Sallow, wuj Sebastiana i Anne. Sebastiana poznałaś, prawda? - Ezra przytaknęła. - Czuję się winna, że ani ja ani Ominis nie daliśmy rady go od tego odwieść. Był tak zaślepiony, by uratować siostrę, że sięgnął po najgorsze rozwiązanie.

- Czarną magię - dokończyła Ezra.

Aileen nic nie odpowiedziała, pozwalając Crowley zobaczyć i usłyszeć jak Sebastian kłóci się z wujem, atakuje go, aż wreszcie, w akcie największej furii cisnął w niego zaklęcie uśmiercające. Solomon upadł martwy, a zaraz przy nim znalazła się bliźniaczka Sebastiana. Ezra musiała przyznać, że rzeczywiście byli do siebie podobni, choć Anne wyglądała na słabą. Naprawdę dręczyła ją straszna choroba.

,,Dokonałeś wyboru" - przemówiła, a z jej różdżki wystrzeliła kula ognia, paląc książkę. Wkrótce zniknęła z ciałem wuja. Ezra patrzyła jak dawna wersja Aileen podchodzi do leżącego chłopaka i na tym wspomnienie się kończyło. Pierwszy raz mogła usłyszeć ich głosy, zrozumieć, o co chodziło w tym śnie. Ciągle biegła do jaskini, a później patrzyła jak Sebastian morduje własnego wujka.

- Co się stało potem?

Aileen uniosła lewą dłoń, oglądając ją, jakby widziała ją po raz pierwszy.

Ancient Magic | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz