Chapter 4

211 19 14
                                    

Starożytna magia.

Wszystko, co się działo wokół Ezry, cała ta troska rodziców, ukrywanie jej wyjątkowości... Nazywano starożytną magią. Dar, który nie śnił się prostym czarodziejom. I z tego powodu profesor Black zjawił się tutaj, by ją ostrzec, że wszelkie jej poczynania będą w szkole bacznie obserwowane. Przez ostatnie dni wakacji Ezra szukała w biblioteczce wujka informacji o tej magii, lecz nic nie znalazła. Dowiedziała się tylko od Ezopa, że w Hogwarcie w zeszłym roku pojawił się uczeń o identycznej mocy.

Tylko dlaczego nikt o nim nie mówił. Ezop uparcie unikał tematu tego ucznia. Ezra, gdy tylko pojawi się w Hogwarcie, za wszelką cenę spróbuję odnaleźć tego czarodzieja lub czarownicę, by nauczyć się panować nad tą mocą.

Pierwszy września nastał szybko i już Ezra w asyście wujka i Sidonisa czekała na peronie 9 i 3/4. Ogromny, czerwony pociąg zrobił na niej niesamowite wrażenie. Uczniowie ciągnęli za sobą swoje wózki z bagażem, a nich stały klatki z sowami, kotami i innymi zwierzętami, które pozwalano zabrać do szkoły. Ezop odchrząknął, ponieważ sam powinien udać się w jeszcze jedno miejsce. Przywołał do siebie Ezrę, by wręczyć jej mały prezent.

— Spotkamy się w Hogwarcie na Ceremonii Przydziału, a to proszę... — wręczył dziewczynie klatkę z brązową sową z białymi plamkami. — To dla ciebie, żebyś początkowo nie czuła się tam samotnie. Możesz go nazwać.

— Dziękuję, wujku.

Ezra uśmiechnęła się szeroko na ten gest. Odprowadziła wzrokiem wujka, aż ten zniknął w tłumie. Sidonis również życzył jej owocnej nauki. Ezra została sama. W pociągu huczało, uczniowie biegali od przedziału do przedziału, przez co dziewczyna nie mogła znaleźć sobie miejsce. Nie chciała nikomu narzucać swojej obecności. W końcu ktoś chwycił ją mocno za ramię, wciągając do jednego z przedziałów.

— Hej.

Ezra zamrugał zaskoczona, widząc Sebastiana Sallowa w jego ciemnych szatach Hogwartu z zielonym podszyciem i znakiem węża na piersi. Prawdziwy Ślizgon. Poza nim w przedziale siedział jeszcze jeden chłopak, o jasnych włosach i wyjątkowych oczach. Zamglonych. Z kolei dziewczyna, która im towarzyszyła miała szaty podszyte żółtym materiałem i wydawała się naprawdę miła.

— Nie strasz jej, Sebastianie — odezwała się dziewczyna.

— My się już znamy, to Ezra — przedstawił ją swoim przyjaciołom. — Widziałem, że szukasz dla siebie miejsca, a my mamy go tu sporo. Poznaj, proszę... To Poppy Sweeting. Z Hufflepuffu. — Puchonka przywitała się uprzejmie. — A to... mój przyjaciel — zawahał się, jakby nie wiedział, czy może śmiało użyć wobec jasnowłosego tego słowa — Ominis Gaunt.

— Cześć.

— H-hej... Nie chciałam wam przeszkadzać, poszukam innego przedziału. — Sowa w klatce zahuczała głośno, a Poppy pisnęła radośnie.

— Oh, jakie urocze stworzenie! Jak się naz ywa? — zapytała Puchonka, zbliżając się do klatki.

— Em... jeszcze go nie nazwałam — odparła zawstydzona Ezra, zerkając kątem oka na tajemniczego Ominisa, który nawet nie podniósł głowy, by na nią spojrzeć. — Może Hook? — Poppy bardzo spodobał się ten pomysł. — Na pewno mogę tu usiąść?

— Sebastian sam cię zaprosił — odparła Poppy, wstając ze swojego miejsca. — Ja muszę już wracać do siebie, chłopcy — zwróciła się do dwójki Ślizgonów — zastanówcie się nad tym, co powiedziałam.

I wyszła, zamykając za sobie drzwi przedziału. Ezra ostrożnie zajęła miejsce naprzeciwko Sebastiana i Ominisa. Czekała aż ten drugi w końcu będzie miał dość jej uporczywego wpatrywania się, ale nic sobie z tego nie robił. Mimowolnie powiódł wzrokiem tam, gdzie zniknęła dziewczyna o imieniu Poppy, dopiero teraz Ezra mogła uważnie przyjrzeć się jego oczom — szarawe, może błękitne, zamglone i nieobecne.

Ancient Magic | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz