Love Den

1.5K 64 8
                                    

Była ciepła, sierpniowa noc. Emma Burke przygotowywała się do zrobienia zdjęć ślubnych kolejnej pijanej parze, która pod wpływem chwili zdecydowała się na zawarcie związku małżeńskiego w stolicy rozpusty – pięknym, malowniczym oraz do bólu sztucznym  Las Vegas.

— Z tego co słyszałem następna para jest naprawdę dziana, więc traktuj ich jak rodzinę królewską. Pomimo tego, że jutro pewne będą niewiele pamiętali, to mają czuć się jak władcy świata – oznajmił Johnny Mill – szef Emmy, który był nie tylko istną harpią na pieniądze, ale również skurwysynem jakich mało.

— Tak jest szefie – odparła brunetka machinalnie. Cała jej uwaga była bowiem skupiona na czyszczeniu obiektywu aparatu, który został zabrudzony przez wymiociny poprzedniego pana młodego.

— O! Już są! – zakomunikował Johnny, po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych, aby powitać najnowszą ofiarę swojego małego biznesu.

Skończywszy doprowadzać aparat do porządku Emma spojrzała w stronę przybyłych osób. Była ich łącznie czwórka – jedna kobieta i trzech mężczyzn. Wszyscy wyglądali na dość majętnych i jeszcze bardziej pijanych. Panna Burke podczas swoich ośmiu miesięcy pracy w „Love Den" widziała wiele tego typu par. Młodzi, przystojni i bogaci podczas wakacji w Las Vegas, pod wpływem alkoholu decydowali się na spontaniczny, szybki ślub, który zazwyczaj kończył się równie szybkim rozwodem. Co prawda czasami zdarzało się, że pijane czyny były trzeźwymi myślami i para ostatecznie pozostawała szczęśliwym małżeństwem, ale takie przypadki były naprawdę sporadyczne.

— No cóż. Czas zacząć kolejny nic nie znaczący ślub – powiedziała sama do siebie, po czym ustawiła się w miejscu, z którego najlepiej będzie jej fotografować ceremonię.

W międzyczasie para młoda i świadkowie wypełnili wszystkie potrzebne dokumenty i chwilę później każda z osób stała już na wyznaczonych przez Johnny'ego miejscach.

— Dobrze, skoro wszyscy zainteresowani są na miejscu, to proszę o uwagę – Johnny zaczął swoją standardową formułkę, która spowodowała, że Emma mająca dość słuchania tego samego skupiła się na robieniu zdjęć nowożeńcom i świadkom. Jej uwaga na nowo skupiła się na słowach wypowiadanych przez jej szefa, dopiero wtedy, gdy usłyszała początek przysięgi małżeńskiej, co z kolei było dla niej znakiem, że od teraz wszystkie wykonane zdjęcia powinny zawierać tylko i wyłącznie parę młodą.

— Czy ty Danielu Ricciardo bierzesz sobie za żonę obecną tutaj Olivię Pars? – zapytał pan Mill.

— Tak – odparł mężczyzna pomiędzy czknięciami.

— Czy ty Olivio Pars bierzesz sobie za męża tutaj obecnego Daniela Ricciardo? – mężczyzna powtórzył formułkę.

— Yyyyy tak, oczywiście, że tak – odparła panna młoda bełkocząc przy tym niemiłosiernie.

— Wspaniale - skwitował Johnny, na co świadkowie zaklaskali głośno.

— Skoro przysięgi mamy za sobą, to na mocy nadanej mi przez stan Nevada ogłaszam was mężem i żoną – oświadczył pan Mill, na co świadkowie tym razem zagwizdali, co podrażniło uszy stojącej blisko nich Emmy, która aż syknęła z bólu.

— Danielu, możesz pocałować pannę młodą – dodał po chwili Johnny. Pan młody zaś ośmielony płynącym w jego żyłach alkoholem niemalże rzucić się na swoją żonę, z którą zaczął dzielić niechlujny i dość obrzydliwy pocałunek.

— Ummm, tego chyba nie powinnaś uwieczniać – z prawej strony Emmy dobiegł ją głos jednego ze świadków. Był to dość wysoki mężczyzna o brązowych włosach i zielonych oczach.

— Tak uważasz? – zapytała brunetka z nutą sarkazmu w głosie.

— No wątpię, żeby takie zdjęcia chcieli dzieciom pokazywać – odparł mężczyzna, wkładając przy tym dłonie do kieszeni swoich spodni.

— Liczysz na to, że na jednonocna przygoda przetrwa? – zapytała Emma.

— Ojjj to nie jest jednonocna przygoda. To są lata przyjaźni, ukradkowych spojrzeń, tłumionego pragnienia i strachu przed odrzuceniem. Daniel i Olivia są przyjaciółmi z przeszło dwudziestoletnim starzem, których przy odpowiedniej ilości alkoholu razem z Kimim zaprowadziliśmy tam gdzie dawno powinni zajść, czyli przed ołtarz – odparł szatyn, na co brunetka zmarszczyła ze zdziwienia brwi.

— Jesteś chyba bardziej trzeźwy niż początkowo zakładałam – zakomunikowała fotografka bardziej do siebie, niż do swojego towarzysza.

— To tylko pozory. Jestem nachlany w cztery dupy i gdyby nie Kimi, to nawet nie wiem, jak wrócić do hotelu – przyznał się mężczyzna, na co Emma parsknęła śmiechem.

— To w takim razie chyba masz problem, bo twoi znajomi właśnie cię tu zostawili – oznajmiła panna Burke, a jej słowa spowodowały, że zielonooki energicznie rozejrzał się po całej kaplicy, przez co, z uwagi na fakt ile wypił, na chwilę stracił równowagę i niemalże upadł z łoskotem na podłogę.

— O nie. Podłoga wiruje – zakomunikował szatyn odzyskawszy na powrót równowagę, na co Emma kolejny raz tej nocy parsknęła śmiechem.

— Oj z ciebie już chyba nic dziś nie będzie drogi przyjacielu – oznajmiła, posyłając przy tym mężczyźnie pełne politowania spojrzenie.

— Też mam takie wrażenie – odparł zielonooki.

— Gdzie nocujesz? – zapytała Emma.

— Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedział szczerze mężczyzna, na co fotografka ciężko westchnęła.

Panna Burke pracowała na tyle długo u Johnny'ego iż doskonale wiedziała, co stanie się z tym przystojnym i – jak zakładała – dość majętnym mężczyzną, jeśli zostawi go na pastwę Love Den. Pan Mill już zadba o to, aby do rana ten nieszczęśnik był o kilkaset tysięcy biedniejszy i o jedną, randomową żonę bogatszy. Pod wpływem impulsu i z uwagi na fakt, ż tego dnia czuła się wyjątkowo empatyczna Emma postanowiła więc zaproponować szatynowi coś, czego nigdy wcześniej nikomu nie zaproponowała.

— Cóż. W takim wypadku mogę cię przenocować. Zostało mi tylko pół godziny pracy, więc nie będziesz długo czekał.

— Mi pasuje – odparł mężczyzna, uśmiechając się przy tym szeroko.

Love Den // Charles LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz