Charles i Emma leżeli na należącej do Amerykanki zielonej kanapie. Szatyn był ułożony na plecach i miał swoją lewą rękę pod głową. Brunetka zaś leżała na swoim lewym boku, z głową położoną na torsie Monakijczyka. Nagie ciała pary kochanków przykryte były jedynie cienkim, białym, wymiętym prześcieradłem.
— Nigdy więcej na tej okropnej kanapie. Jebaństwo jest strasznie niewygodne – zakomunikował Charles, bawiąc się przy tym kosmykiem czarnych włosów Emmy.
— Choć podzielam twój brak sympatii do mojej namiastki łóżka, to niestety nie mam funduszy na coś wygodniejszego. Tak więc czy tego chcesz Charlesie Leclercu, czy też nie, kanapa zostaje – dotarła panna Burke, uśmiechając się przy tym lekko.
Emma miała potargane włosy, zaróżowione policzki i nieco opuchnięte od intensywnego całowania usta. Na jej szyi, piersiach i lini szczęki widoczne były liczne malinki, których pozostawienia Charles najzwyczajniej w świecie nie mógł sobie odpuścić.
— Dobrze wiesz, że tak długo jak mnie masz przy sobie, to nie musisz się martwić o jakiekolwiek pieniądze. Także kanapa wylatuje i nawet nie próbuj się kłócić. W ogóle całe to mieszkanie może szlak trafić. Kupimy ci coś lepszego – oznajmił Charles niewiele myśląc, na co leżącą u jego boku Emma mimowolnie się spięła. Powodem takiej rekacji ze strony panny Burke był fakt, ze Leclerc postanowił przerwać idylliczną wręcz chwilę, aby poruszyć dość delikatny i niekomfortowy dla niej temat – kwestie bycia utrzymanką.
— A najlepiej to żebym całkowicie się wyprowadziła ze Stanów, prawda? – zapytała po chwili, na co Charles podniósł się do pozycji siedzącej, zmuszając przy tym brunetkę, aby zrobiła to samo.
Pytanie zadane przez Emmę spowodowało, że Monakijczyk zamilkł. Mężczyzna zaczął się mocno zastanawiać nad tym, czy posłuchać swojego serca, rozumu, czy może zdrowego rozsądku. Każde z nich mówiło mu bowiem co innego, a on nie miał bladego pojęcia, na którą z opcji ostatecznie się zdecydować.
Leclerc wiedział, że decyzja, którą za chwilę podejmie, bez względu na to, jaką odpowiedź uzyska od Emmy, wpłynie w mniejszym lub większym stopniu na jego życie. Choć mocno szalona i za pewne o wiele pospieszona, decyzja ta miała stać się jednym z kamieni milowych jego życia i Monakijczyk doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Gdyby miał taką możliwość Charles spędziłby dni, na porządnym zastanawianiu się. Rozpisałby wszystkie za i przeciw i powoli wyeliminowywał kolejne pomysły, aż zostałby mu jeden – najlepszy. Niestety dla niego, jedynym, czego w tamtym momencie nie miał był właśnie czas. Jeśli więc szatyn nie chciał przez swoje niezdecydowanie zostać ostatecznie z niczym, to musiał podjąć decyzję tu i teraz.
Monakijczyk nie wiedział, w jaki sposób zdecydować się na jedną z opcji. W akcie desperacji i z powodu braku innych pomysłów, zamknął oczy i zaczął powoli i miarowo oddychać. Po chwili udało mu się uspokoić pędzące myśli. Wyciszył się. Gdy ta sztuka mu się udała, spróbował wyobrazić sobie swoje życie za kilka lat. Oczyma swojej wyobraźni Charles zobaczył duży, ale przytulny dom z ogromnym ogrodem. W ogrodzie, na kocyku bawiła się dwójka małych dzieci. Leclerc widział, że było to dwóch chłopców o kruczoczarnych włosach. Nie udało mu się jednak dostrzec ich twarzy. Obok chłopców, na wiklinowym krześle siedziała Emma. Była ona zauważalnie starsza niż teraz. Brunetka trzymała w dłoniach aparat fotograficzny i robiła zdjęcia swoim pociechom. Amerykanka wyglądała na szczęśliwą. Jej włosy pięknie lśniły, na policzkach gościł zdrowy rumieniec, a pokaźnych rozmiarów ciążowy brzuszek, tylko dodawał jej uroku. Emma wyglądała pięknie. Wyglądała jak przyszłość Charlesa. Wyglądała jak jego szczęście. Szczęście, którego tak bardzo chciał zasmakować.
Mężczyzna powoli otworzył oczy, po czym zamrugawszy uprzednio kilka razy, szeroko się uśmiechnął. Cała ta scena była dla panny Burke conajmniej dziwna. Postanowiła jednak jej póki co nie komentować.
CZYTASZ
Love Den // Charles Leclerc
FanfictionEmma Burke pracuje jako fotograf w jednej ze zlokalizowanych w Las Vegas kaplic, które oferują szybkie śluby. Pewnej nocy w Love Den pojawia się para, jakich wiele, a wraz z nią dwóch świadków, z których jeden niespodziewanie zadamawia się w życiu E...