Emma tak jak przypuszczała, spóźniła się do pracy. Właściciel Love Den był mocno z tego powodu niezadowolony i na wstępie zapowiedział brunetce, że w ramach zadośćuczynienia będzie musiała przepracować dla niego jeden dzień za darmo. Najlepiej w przeciągu następnego tygodnia. Rewelacja ta nie wpłynęła dobrze na humor panny Burke, który tylko się pogorszył, gdy jeden z gości weselnych, jakiejś bogatej pary, ubrudził jej sukienkę – której nie miała nawet czasu zmienić na cokolwiek gorszego – paskudnym czerwonym winem.
— Jak tak dalej pójdzie, to rzucę się pod pierwszy lepszy samochód – wymamrotała sama do siebie, robiąc przy tym zdjęcia parze świeżo upieczonych nowożeńców, którzy dzielili dość ognisty pocałunek.
— Jak ci się tutaj nie podoba, to możemy coś na to zaradzić maleńka – nagle zza pleców kobiety doszedł ją niski głos mężczyzny.
— Doceniam ofertę, ale muszę podziękować. Sama o siebie zadbać potrafię – Emma wyrecytowała formułkę, którą raczyła każdą pijaną i napaloną osobę, która się do niej przystawiała. Zazwyczaj odpowiedź ta działała i delikwent lub delikwentka się odczepiali. Czasami jednak trzeba było bardziej dobitnie zaznaczyć swoje stanowisko w danej sprawie.
— Ojjj no nie bądź taka słońce. Na pewno się dogadamy. Wiele mogę ci zaoferować – mężczyzna nie dawał za wygraną. Tym razem fotografka usłyszała go tuż przy swoim prawym uchu, na co po całym jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Tak bardzo inny od tego, którego doświadczała, gdy była w otoczeniu Charlesa.
— Niestety, ale muszę odmówić. Nie jestem na sprzedaż i proszę mnie tak nie traktować – odparła szorstkim tonem głosu, nie przerywając przy tym robienia zdjęć parze nowożeńców.
Amerykanka nie obróciła się w stronę mężczyzny, który nadal znajdował się za jej plecami, ponieważ wiedziała, że jeśli to zrobi, to będzie trudniej jej go odpędzić. Nie wiedziała więc jak wyglądał tajemniczy natręt i nie musiała posiadać tej wiedzy, aby być całkowicie pewną, że nie chce mnie z nim nic wspólnego.
— Aj no nie daj się prosić. Słodziutka jesteś. Chcę cię schrupać – zakomunikował mężczyzna, po czym bez żadnego ostrzeżenia włożył swoją lewą dłoń pod sukienkę Emmy i klepnął ją w osłonięty jedynie koronkową bielizną pośladek.
Poczuwszy obleśna dłoń mężczyzny na swoim pośladku fotografka aż pisnęła z zaskoczenia, na co natręt zaśmiał się głośno.
Rozwścieczona zachowaniem nieznajomego panna Burke energicznie obróciła się w jego stronę i zanim zdążyła zastanowić się na tym, co pod wpływem impulsu postawiła zrobić, uderzyła go pięścią w sam środek twarzy.
— Ty suko! – warknął mężczyzna, łapiąc się przy tym za nos, z którego powoli zaczynała cieknąć krew.
Emma zdawszy sobie sprawę z tego co zrobiła zastygła na chwilę w bezruchu. Kobieta stała z lekko rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami, podczas gdy znajdujący się na przeciwko niej mężczyzna wyklinał ją pod niebiosa. Brunetka była jednak zbyt oszołomiona zaistniałą sytuacją, aby przykładać wagę, do tego, co wrzeszczał natręt.
— Co tu się do cholery dzieje? – słowa Johnny'ego, który nagle niewiadomo skąd pojawił się z prawej stronny Emmy, spowodowały, że kobieta otrząsnęła się z szoku.
— Ten... – zaczęła, ale nie udało jej się dokończyć zdania, ponieważ została przekrzyczana przez natręta. Był to średniego wzrostu, gruby mężczyzna o czarnych oczach i brązowych, lekko siwiejących włosach. Ubrany był on w drogi granatowy garnitur i wypolerowane na błysk buty w tym samym kolorze. Wydawał się być dość bogaty. Emma zaś kolejny raz w swoim życiu przekonała się, że żadne pieniądze nie są w stanie kupić klasy, mózgu i szacunku do drugiego człowieka.
CZYTASZ
Love Den // Charles Leclerc
FanfictionEmma Burke pracuje jako fotograf w jednej ze zlokalizowanych w Las Vegas kaplic, które oferują szybkie śluby. Pewnej nocy w Love Den pojawia się para, jakich wiele, a wraz z nią dwóch świadków, z których jeden niespodziewanie zadamawia się w życiu E...