Epilog

968 40 19
                                    

Siedem lat później

Był piękny, słoneczny dzień. Charles siedział w wiklinowym fotelu i trzymając w prawej dłoni książkę, a w lewej szklankę z lemoniadą, delektował się cudowną pogodą. Mężczyzna miał na sobie jeansowe spodenki i zwykłą białą koszulkę, a na jego nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne. Zmierzwione przez nieustannie przeczesywanie ich dłonią, włosy Monakijczyka zaczynały miejscami siwieć, co swoją drogą było efektem wielu stresujących lat spędzonych jako kierowca Ferrari. Choć kariera w pochodzącym z Włoch zespole odbiła się na kolorze jego włosów, to Charles, nawet gdyby miał taką możliwość, za nic w świecie nie cofnąłby się w czasie, aby zmienić pracodawcę. Choć jego relacja z Ferrari była często trudna i pełna łez, to przecież ostatecznie udało się mu wywalczyć wraz z nimi upragnione Mistrzostwo Świata, a później drugie i jeszcze kolejne. Kariera Monakijczyka w F1, choć nie zawsze wspaniała i szczęśliwa, bez dwóch zdań była udaną. Dlatego też, gdy kierowany względami rodzinnymi Charles zdecydował się na zakończenie zmagań w F1, czuł się spełniony. Wiedział, że osiągnął wszystko, czego pragnął, a nawet więcej. Mógł więc z lekkim sercem pozostawić za sobą świat szybkich samochodów i zająć się czymś o wiele ważniejszym – swoją rodziną.

— Widzę, że się obijasz Charlesie Leclercu – nagle z jego lewej strony dobiegł go głos Emmy. Brunetka miała na sobie luźną zieloną sukienkę, a na jej głowie spoczywał biały kapelusz. Jeśli zaś chodziło o buty, to Amerykanka nie miała ich na sobie. Po wyprowadzce ze Stanów do Monako, a w późniejszym czasie do malowniczej Szwajcarii, gdzie za namową szatyna kupili przepiękny dom z dużym ogrodem, Emma odkryła, że uwielbiała spacerować po trawie boso.

— Ależ skąd miłości ty moja. Ja po prostu ładuję baterię na późniejszą walkę z małym gremlinem – odparł uśmiechając się przy tym promiennie, na co brunetka posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie.

— To nie jest gremlin, tylko twój syn i przypominam ci, że to ty mnie namawiałeś miesiącami, abyśmy zrobili sobie dziecko, także nie masz prawa narzekać na jakiekolwiek zachowanie z jego strony – zakomunikowała Emma, starając się przy tym zachować kamienną twarz, co było nie lada wyczynem, gdy patrzyła w piękne oczy swojego męża, które nadal, nawet po siedmiu długich latach związku potrafiły sprawić, że Amerykanka zapominała o Bożym świecie.

— No chyba nie powiesz mi, że żałujesz, bo może i ja namawiałem cię na pierwsze dziecko, ale to ty niemalże mnie zgwałciłaś, aby zafundować sobie drugie – odgryzł się Leclerc, również starając się przy tym wyglądać poważnie. Sztuka ta mu się jednak nie udała, ponieważ nieposłuszne usta ułożyły się w szeroki uśmiech, który swoją drogą przyozdabiał jego twarz niemalże zawsze, gdy patrzył na swoją piękną żonę.

— Niemalże cię zgwałciłam powiadasz? Chyba ci kochanie pamięć szwankuje, bo z tego co pamiętam, to jakoś specjalnie nie narzekałeś na nadmiar czynności – odparła Emma, siadając przy tym w fotelu ustawionym tuż obok tego, zajmowanego przez jej męża.

— Może i masz rację – odpowiedział krótko Charles, który pomimo, że był w humorze do przekomarzania, to nie chciał denerwować swojej ciężarnej żony.

— O Matko, ale mam dość – powiedziała sama do siebie, rozmasowując sobie przy tym lędźwie, na co Monakijczyk posłał w jej stronę współczujące spojrzenie.

— Bolą plecy? – zapytał, na co jego żona w odpowiedzi jedynie pokiwała głową.

— Już niedługo – zakomunikował Leclerc, kładąc jednocześnie książkę na kolana, po czym umieścił swoją prawą dłoń, na dość sporym, ciążowym brzuchu Emmy.

— Wiem i mnie to przeraża. Szczególnie, że wiesz ile ostatnim razem zajęło mi wypchnięcie z siebie tego małego gremlina – odparła Emma pół żartem, pół serio.

Gdy, jeszcze wtedy panna Burke, wylądowała na porodówce z ich pierwszym synem – Julesem Kimim, wszyscy, łącznie z lekarzem i pielęgniarką spodziewali się szybkiego i w miarę sprawnego porodu. Dziecko miało być małe, a Emma była silna i dobrze wypoczęta. Niestety dla brunetki mały Leclerc postanowił zafundować matce przeprawę przez piekło. Amerykanka rodziła przez blisko trzydzieści godzin. Skończyło się na transfuzji krwi u Emmy i kilku szwach na czole u Charlesa, który niespodziewanie zemdlał w pewnym momencie i rozwalił sobie głowę o szpitalne krzesło.

Choć narodziny Julesa nie należały do najprzyjemniejszych wydarzeń, to brunetka najzwyczajniej w świecie nie mogła pozwolić swojemu synowi na bycie jedynakiem. Dlatego też, pomimo strachu przed kolejnym traumatycznym porodem, zdecydowała się na kolejną ciąże, licząc przy tym, że tym razem świat będzie dla niej łaskawszy i urodzi szybciej.

— Dobrze będzie – dodała po chwili, widząc przy tym zatroskany wyraz twarzy swojego męża.

— Musi być dobrze – wyszeptała, pochylając się przy tym w stronę Charlesa na tyle, na ile na ile pozwalał jej na to duży, ciążowy brzuch, który ku rozpaczy brunetki z każdym dniem stawał się jeszcze większy.

— Wiem. Tak długo jak jestem z tobą, wszystko ostatecznie będzie dobrze. Czasami będą gorsze dni. Czasami nabawimy się strachu. Czasami uronimy zły smutku. Ostatecznie jednak, na koniec dnia zawsze będziemy cali, zdrowi i szczęśliwi – odparł, po czym odstawiwszy uprzednio szklankę z lemoniada na niewielki stolik, ułożył obie dłonie na policzkach swojej żony, a następnie pocałował ją namiętnie. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A więc koniec! 

Powiem szczerze, że zastanawiałam, się czy ciągnąć tę książkę dalej, czy zakończyć są po kilkunastu rozdziałach, jak początkowo planowałam. Postawiłam na tę drugą opcję i mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. 

Jeśli chodzi o moje następne dzieła, to mam już w planach kolejnego "Fanfika". Tym razem głowym bohaterem będzie Max. Znając mój zapał do pisania, to pierwszy rozdział może się pojawić nawet dziś XD

Mam nadzieje, że części z Was spodoba się reszta mojej twórczości i zostaniecie ze mną dłużej <3

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze <3

Jesteście cudowni! – J. 

Love Den // Charles LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz