Obudził mnie dźwięk znienawidzonego przeze mnie budzika. Sięgnęłam po telefon żeby zobaczyć ile spałam.
- O kurwa już dziesiąta - powiedziałam sama do siebie ręką przecierając oczy. Szybko zerwałam się z łóżka i ubrałam szlafrok żeby nie chodzić naga po domu bo mógł być w nim mój ojciec. Zeszłam wolnym krokiem do kuchni żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Przy stole na jednym z krzeseł siedział on.
- Jak się spało księżniczko? - zapytał
- Znośnie - odburknełam pochodzący do lodówki zaskoczona jego obecnością
- Twój ojciec zrobił ci śniadanie mam cię dopilnować żebyś wszystko zjadła - powiedział podsuwając mi talerz
- Czemu nie jesteś w szkole?
- Miałem jechać z twoim bratem ale zostałem - wytłumaczył
- Rozumiem
Zasiadłam przy stole na przeciwko Alana i chwyciłam za tosta który leżał na moim talerzu. Przez ten czas nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Udawałam że nie widzę jego wzroku na sobie i byłam zapatrzona w porcję która została mi podana. Ze względu że nie mogłam zjeść ostatniego tosta chwyciłam za talerz i chciałam kierować się do zmywarki ale powstrzymał mnie jak zwykle Alan.
- Czego?- zapytałam nieprzyjemnym głosem
- Masz zjeść wszystko
- Nie mogę już - próbowałam się bronić
- Twój ojciec mówił że odkąd się tu przeprowadziliście to prawie wogule nie jadasz
- Chyba nie ma się co dziwić. Nie sądzisz? - zapytałam unosząc brew
- Wiem że śmierć mamy była dla ciebie ciężka ale ...
- Nie wasz się przy mnie mówić o niej, wspominać. Kiedy już o niej zapominałam a ty znowu mi o niej przypominasz nie chęć pamiętać rozumiesz nie chcę - zaczęłam płakać
Nigdy nie pokazywałam moich słabych punktów przy innych. Tak zostałam wychowana i tak też robiłam. Nie pamiętam nawet czy kiedykolwiek się w kimś zakochałam. Jedynie tylko zaliczałam jakiego chłopaka chciałam a potem ,,do widzenia". Uznawałam uczucia za coś niepotrzebnego co w moim życiu wogule nie było potrzebne. Z resztą nie ma się co dziwić byłam tak wychowana od małego i podobały mi się zasady jakimi się kieruje. Płakałam. Pokazywałam słabość która w przyszłości mogła zostać wykorzystana na moją niekorzyść. Alan wstał i natychmiast obioł mnie aby mnie uspokoić.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam nie przyzwyczajona do okazywania uczuć komukolwiek
- Cii- pocałował mnie w czubek głowy
Nie mając siły się wyrwać w uścisku poddałam się
- Królewno spokojnie przepraszam cię nie chciałem aby twoje bolesne wspomnienia wróciły
- Nie mam ochoty iść dzisiaj do szkoły - wymamrotałam
- Dobrze zrobimy to na co będziesz miała ochotę
- Ah tak - uniosłam złośliwie brew
- Tak. Wszystko dla mojej królewny aby poprawić ci humor.
- Jedziemy na strzelnice
- Co?! Czemu. Myślałem że będziesz chciała iść do kina na lody to chyba dziewczyny lubią -albo porobić coś innego - uśmiechnął się złośliwie
- Nie jestem jak wszystkie laski z którymi byłeś. To jak jedziemy na tą strzelnice ?
- No.. Nie wiem czy to dobry pomysł
- Kurwa Alan powiedziałeś że zrobisz wszystko aby poprawić mi humor który zepsułeś. Po drugie to jest najlepszy z możliwych pomysłów
- Nie wiem czy Twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko temu że zamiast to szkoły pojechaliśmy na strzelnice ale.. jeśli ma to ci poprawić humor to jedzmy.
- Super - uśmiechnęłam się
- Hola hola chyba należy mi się coś za to że cię tam zabieram i jeszcze dostanę opieprz od twojego ojca
- Mogę jechać sama nie przeszkadza mi to
- Nie ma mowy nie puszczę cię samą - zaprotestował
- To nie chcij nic w zamian bo sam mi to zaproponowałeś a nie ja ci kazałam
Odwróciłam się na pięcie i chciałam kierować się do wyjścia ale Alan mnie odwrócił po czym złączył nasze usta w pocałunek
- Nie chciałaś mnie pocałować to ja pocałowałem ciebie - uśmiechnął się a jak pokierowałam się do wyjścia tym razem bez żadnych niespodzianek. Nie wiedząc w co się ubrać postawiłam na czasie leginsy i do tego czarny top. Na nogi ubrałam białe air force. Dodałam kilka złotych pierścionków a na szyję założyłam również złoty łańcuszek z serduszkiem. W pośpiechu wziąłam czarną torebkę z Victorii Sicret do której jak zwykle wepchnęłam paczkę papierosów zapalniczkę telefon i również czarny portfel. Związałam włosy w luźnego koka. Na twarz nałożyłam korektor a na usta różowy błyszczyk. Opuszczając pokój zamknęłam go na klucz w obawie przed Dylanem który będzie chciał mi węszyć w mojej strefie bezpieczeństwa i komfortu. Gdy byłam już w kuchni w której ostatnio zastałam Alana teraz już go nie było. Pomyślałam że może z nudów siedzi i czeka na mnie na dworzu. Nie myliłam się. Przed domem stał Alan w czarnych dresach i szarej koszulce zaciągający się papierosem. Opierał się o swojego czarnego Mustanga. Wyglądał seksownie. Nawet w pewnym momencie zrezygnować z tej strzelnicy a zostać tu i doprowadzić go do orgazmu ale w ostatniej chwili zrezygnowałam z tego pomysłu
- Będziesz mi się tak przyglądać czy wsiądziesz - powiedział na co na mojej twarzy pojawiły się rumieńce
- Nie pomyślałeś że może czekam aż ruszysz dupę i otworzysz mi drzwi - w duchu cieszyłam się że udało się mi wybrnąć z tej sytuacji . Alan ruszył się z otworzył drzwi ze strony pasażera.
- Zapraszam księżniczko - powiedział
Na co wsiadłam do samochodu i patrzyłam jak Alan okrąża auto i siada na miejsce kierowcy
- Dlaczego akurat chcesz jechać na strzelnicę?- zapytał przerywając ciszę gdy opuszczaliśmy dom.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - Może po prostu to miejsce sprawka że zapominam o wszystkim i jedyne co robię to strzelam i się na tym skupiam - dodałam
- Rozumiał - skinoł sztywno głową
Zadawał mi jeszcze jakieś pytania na które tylko sztywno i oschle odpowiadałam. Ewidentnie nie chciał mnie ciągnąć za język bo więcej się do mnie nie odzywał i w ciszy jechaliśmy do miejsca w którym swojego czasu bardzo często spędzałam czas. Mogłam spędzać tam całe dnie nie przejmując się niczym a nie nikim.
CZYTASZ
The fire of love [Zawieszona]
Lãng mạnOstrzeżenie Książka zawiera sceny 18+ . . . Jestem świadoma że opowiadanie zawiera błędy