1

425 10 6
                                    

!!1 rozdział jest trochę nudy jak chcesz to możesz odrazu przejść na 2!!
!

!lavashiping pojawi sie dopiero w 3 rozdziale!!
-------------------------------------------------------

Siedziałem na lekcjii polskiego, nie wiem jak ta baba ma jeszcze siłę peplać o Tadku, jak widzi że nikt ją nie słucha, nie będę nic wspominał o jej pupilku który słucha ją z zaciekawieniem, którym oczywiście jest Zane, nie to że mam coś do gościa, wręcz przeciwnie lubie go, jest w mojej paczce, tylko kujon z niego i czasami palnie coś literackiego czy coś takiego mam, w tedy jest nudny.

Siedzę dziś sam w ławce, bo nie przyszedł dziś Lloyd ponieważ musiał opiekować się paprotkę taty bo nie ma go dzisiaj w domu, szacun dla niego że wytrzymuje z Ojcem który kocha bardziej paprotkę od własnego syna.

Rozglądając sie po sali widziałem jak przeważnie każdy śpi albo jest na telefonie, albo to ja mam schizofrenie że nie ma tu baby bo wogule nie zwraca uwagi że używają telefonu na jej lekcjii, albo poprostu jest ślepa, to że jest ślepa jest bardzo możliwe.

Patrząc w stronę drzwi kierując wzrok na kont ściany od strony drzwi, poczułem że ktoś na mnie spogląda więc wróciłem wzrok na osobę która na mnie spogląda, To był Cole. Niby to normalne że przyjaciele patrzą na siebie ale on jakoś inaczej patrzył z takim ciepłem, tak jakby stęsknił sie za mną, przecież wczoraj sie widzieliśmy.

Chwilowo złapaliśmy kontakt wzrokowy lecz przerwał nam to głośny dzwonek informujący że minęła właśnie ostatnia lekcja, pakując plecak pomyślałem sobie że można zrobić u mnie grilla i bym zaprosił moją paczkę, ale jak Lloyd weźmie swojego Tate to będzie musiał wziasc ze sobą paprotke, już wolę się namęczyć ciągłym słuchaniem o jego wspaniałej paprotce i to jak ją kocha nad życie niż być wydziedziczonym przez rodziców bo jakiś starych co kocha paprotke oszalał i rozwalił mi chate bo jego syn zostawił paprotkę bez opieki.

Wychodząc z sali zatrzymałem chłopaków pytając się czy by nie wpadli do mnie na grilla.

-Hej chłopaki, macie czas dziś około 17?- zapytałem chłopaków patrząc głównie na Cola bo bardziej mi zależy żeby Cole przyszedł, ponieważ jest moim najlepszym przyjacielem i zawsze poprawia mi humor.
-No dobra dzisiaj się zgodzę, ale następnym razem odmówię muszę sie przygotować na nowy tydzień szkoły.- powiedział Zane z niewielkim żalem.
-I tak każdy wie że następnym razem też pujdziesz, no chyba że nie będzie Pixal to wtedy nie- rzekł chihotający Kai.- Ale tak po za tym to z wielką chęcią wpadnę. A tak wogule to zapraszasz Lloyda?
-Zaproszę żeby chłopina odpoczął od ciągłego opiekowania się paprtoki.
-Paprotka dla Ojca Lloyda znaczą więcej niż jego własny syn- dopowiedział zasmucony Zane
-Już sie nie rozklejaj- ironicznie mówił Kai.-Dobra, to o 17 u mnie, jeszcze zapytam Trawe.
-Jak będzie Nya to przyjdę.
-Mordo ale ja mieszkam z Nya.
-A no tak, to będę.

Wychodząc ze szkoły wygrałem numer Lloyda, w telefonie zapisałem go jako trawa, kiedyś jak jescze chodziłem do podstawówki, moja siostra mówiła na niego trawa nie wiem od czego jej sie to przezwisko wzięło ale spodobało mi się więc zacząłem tak na niego mówić.

-Hej, coś ważnego bo sie opiekuje biologicznym synem Ojca?- powiedział z nudów Lloyd
-Ten biologiczny syn to masz na myśli paprotke?- powiedział rozbawiony Kai
-Co cie tak bawi, ja tu z nudów umieram, nawet nie moge mrugnąć, muszę się gapić bez przerwy na tą zasraną paprotke- rzekł wkurzony Lloyd
-Przeżyjesz, a tak po za tym to może byś chciał wpaść do mnie na grilla, chłopaki będą
-Bardzo bym chciał ale musze sie opiekować paprotką
-To weź ją ze sobą
-Niby mogę, ale jak Jay będzie pijany to on pomyli paprotke z rukolą i wpierdoli ją, a jak wielki wielbiciel tego Zielonego gówna się dowie że jakiś rudzielec zeżarł mu paprotke to on szybciej mnie wydziedziczy i zabije Jay'a niż skapnie się że mnie nie ma w domu.
-Słuszny fakt, ale chyba możesz zostawić na kilka godzin paprotke?
-Nie wydaje mi sie, ale i tak pujde na grill, gdzieś mam paprotke ojca.
-Dobra to o 17 u mnie.
-Dobra, pa
-No pa pa Trawo

A jednak nie bierze Ojca, plus dla wszystkich, nie mam nic do Ojca Lloyda, ale mam już gdzieś te jego paprotkę.

Wchodząc do domu usłyszałem jakieś głosy rozmawiające, ale to zignorowałem bo wiedziałem że to Nya i Jay, jak weszłem do swojego pokoju rzuciłem plecak w kont i usiadłem na skraju łóżka. Lecz chwilę puźniej położyłem i i odpłynąłem w sen.

Obudziłem się o 16, to trochę spieprzyłem z czasem bo nawet nie kupiłem pożywienia na grill więc, wybiegłem z pokoju pędząc do pokoju Nyii w którym był oczywiście Jay, zastałem ich leżąco, Nya leżała jedną nogą na biodrach Jay'a, a jedną ręką oplatała jego ręce, natomiast Jay przytulał ją, a drugą rękę wędrował po jej ciemnych kosmykach włosów.

-Hej Nya i Jay, mam do was prośbę. Moglibyście przygotować grilla, w sensie tam w ogrodzie żeby to jakoś wyglądało a ja bym pobiegł po kiełbasy czy coś jescze.
-Jasne- odpowiedziałam Nya, a Jay trochę z niesmaczeniem odkleił sie od Nyii która na nim częściowo leżała.

                              ∞

Była godzina 16.50, sam nie wiem co robiłem tyle w sklepie, ale mma jednak trochę tych rzeczy, nie będę mówił o rachunku jaki musiałem zapłacić.

Wchodząc do domu, zastałem w kuchni Nye, Jay'a i Cola, przywitałem się z nimi, lecz Cole mnie przytulił, przeważnie Cole nie przytula się na przywitanie czy ogólnie, ale miło z jego strony.

Wybiła 17.00 i w tym czasie usłyszałem dzwonek do drzwi, był to Zane, Pixal i Lloyd, widząc ich automatycznie się ciepło uśmiechnęłem, a oni mi oddali uśmiech.

Weszliśmy wszyscy do ogrodu, Zane i Pixal odpalili grilla i zaczęli smażyć jedzenie, każdy sie dobrze bawił, a Nya i Jay to chyba najlepiej, bo po zjedzeniu odrazu zniknęli do pokoju Nyii.

Była już 23, zaczęli się zbierać już do domu, lecz Cole zasnął nie będę go budził, tak słodko wygląda jak śpi, te jego włosy opadające na jego zamknięte powieki dodają mu urode. Więc wziąłem Cole do swojego pokoju i położyłem na swoim łóżku i przykryłem kołdrą, a sam zająłem za sprzyjanie po grillu. Sprzątnie skończyłem o 23.55 i ze zmęczenia padłem na sofe w salonie, ale musiałem się przebrać więc weszłem do pokoju i zastałem obudzonego Cola,

-Hej Kai, wszyscy już poszli?, Która jest godzina?.- mówił zaspanym głosem.
-No poszli już, i jest 12 w nocy.
-O kurde, ja już chyba pujde.
-Nie no luz jak jesteś zmęczony to możesz spać u mnie.
-Serio? Dzięki, a tak po za tym to gdzie będziesz spał?
-W salonie
--Nie będziesz spał w salonie bo zostałem u ciebie, masz duże łóżko więc nid wiem w czym problem żeby pójść spać ze mną.
-No dobra, tylko pujde się przebrać.

Wziąłem na szybko jeszcze prysznic, wychodząc z pod kabiny prysznicu skapnalem się że nie wziąłem spodenek do spania więc, zawinąłem rzecznik wokół moich bioder i wyszłem po spodenki.

Wyciągając spodenki z szafki, poczułem wzrok Cola więc się odwróciłem.

-Co sie gapisz zboczuchu.
-Podziwiam twoje piękno.
-Ah tak, to podziwiaj.

Weszłem do łazienki i zamknęłam drzwi i szybko sie ubrałem, odłożyłem brudne ubranie do kosza z brudnymi ciuchami.

Kładąc się obok Cola powoli zasypiałem.

-------------------------------------------------------

Hej! Jest to pierwsza część tej książki, jak wam sie podobała, no może była trochę nudna ale to początek sprubuje rozwinąć w drugiej części historie dwóch zakochańców żeby nie było takie nudne

Możecie napisać co bym mogła poprawić w pisaniu

           {1164 słów}







Aż Po Grób Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz