ROZDZIAŁ VIII

1 0 0
                                    

Norman wszedł do klasy trochę spóźniony.

– Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie – powiedział i podszedł do ławki Ulricha.

– A dzień dobry! Czekaj, czekaj, nie siadaj – mówi nauczycielka. – Czemu przyszedłeś dopiero pięć minut po dzwonku?

– Miałem ważna sprawę do załatwienia – odpowiada Evans

– Jaką?

– To już nie powinno Panią interesować?

– Powinno...

– Powiem tyle S P R A W Y  S E R C O W E

Na to cała klasa zaczęła się śmiać. Evans to zignorował, usiadł i rozpakował się.  Lekcja mija szybko, a cały czas Norman słyszy szepty na swój temat. Jego oczy powoli zmieniały się na krwisto czerwone, ale przezwyciężył to.

Lekcja skończyła się, chłopak szybkim krokiem wyszedł z klasy i udał się do Floriana. Chłopaki spotkali się.

– Jak tam? – pyta się Florin

– Dobrze, a u Ciebie? – odrzekł Norman – Jaką masz lekcje?

– W miarę dobrze...  Mam teraz Historię, a Ty?

– Polski. Mam fajną propozycję.

– Jaką?

– Może chciałbyś się urwać z lekcji? – pyta się z młodszych chłopaków – Co ty na to?

– Dobra. Mi pasuje. – odrzekł Lazar

– Git. To dawaj chodźmy, bo niedługo skończy się przerwa – rzucił Evans

Oboje szybkim krokiem udali się do szafek. Mają takie szczęście, że ich szafki są blisko siebie. Evans i Lazar spakowali się, i wybiegli ze szkoły.

– Dobra. Gdzie idziemy? – pyta Norman

– Mam fajne miejsce. Dawaj, biegnijmy – odrzekł Florin

Oboje biegli. Evans ledwo co utrzymywał kroku Lazarowi.

Miejsce do którego dobiegli, było wspaniałe.

W centrum znajdowała się wysepka, która była otoczona stawem.
Na wysepce znajduje się dużo zieleni, zaczynając od najróżniejszych krzaków i krzewów, po drzewa o różnej wysokości. I pięknego drzewa wiśni, pod którym stały cztery ławki. Na wysepkę prowadził most wykonany z ciemnego mahoniu. Na zewnętrznej części stawu jest dużo rośliności. Dużo drzew, kwiatów, krzaków.

– Boże, ale tu jest pięknie – mówi Norman.

– Wiem. Dlatego tu przychodzę, kiedy mam gorszy dzień – uśmiecha się Florin i kładzie rękę na ramieniu Evansa. – Chodź, usiądźmy.

Chłopaki przeszli przez most i usiedli na ławce pod drzewem wiśni.

– Norman, chciałbym Cię przeprosić, za to, co wydarzyło się w szkole – mówi Lazar. – Ale coś we mnie pękło i nie mogłem tego powstrzymać.

– Rozumiem. I nie mam Ci tego za złe, wręcz przeciwnie – uśmiecha się Evans. – Miło mi się zrobiło, bo wiesz nikt od bardzo długiego czasu, mnie nie przytulał, ponieważ nikogo nie miałem, kto dałby mi trochę czułości.

– Ta. Wiem o co chodzi – odrzekł Florin.

Chłopakom w wzajemnym towarzystwie czas leciał nieubłaganie szybko. Nie obejrzeli się, a była już godzina osiemnasta szesnaście.

– Boże! – krzyczy Norman, patrząc na zegarek. – Już osiemnasta szesnaście. Rodzice mnie zajebią.

– Dobra, to się zbieramy – zaproponował starszy z chłopaków.

– Spoko – odpowiedział nastolatek.

Chłopaki szli w tą samą stronę, więc jak doszli do skrzyżowania, to pożegnali się i rozdzielili się w swoje strony.

Evans w pięć minut doszedł do domu. Wiedział, że jak do niego wejdzie, to będzie miał problemy.

Otwórz OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz