Epilog 2/2

58 1 0
                                    



–„Jaka piękna noc" – Szepnął, siadając na dachu budynku. Machał nogami, ciesząc się chłodem.

–„Długo będziesz tu stać? Przecież nie zabraniam usiąść ci obok mnie" – Powiedział lekko się uśmiechając. Cienista postać usiadła obok niego drżąc lekko przez chłodniejszy powiew wiatru.

– „Zimno tutaj prawda? Wybacz, nie mam niczego, czym mógłbym cię okryć"– Znów uśmiechnął się smutno.

– „Często tu przychodzę wiesz? Siedzę i patrzę beznamiętnie na koniec ludzkich istnień" – Cień duszy drgnął, rzucając mężczyźnie niezrozumiałe spojrzenie.

–„Nie każda z moich wypowiedzi ma puentę, czy dobry koniec. Zazwyczaj lgną gdzieś daleko, szukam ich sensu i odpowiednich słów, by wyznaczyć ich koniec. Jednak nigdzie go tutaj nie widzę."– Zaśmiał się, machając nogami nad przepaścią.

– „Szukam własnego końca, bo nie potrafię znaleźć odpowiedniego powodu, aby zostawić tę opowieść waszego życia samej sobie. Nie potrafię tworzyć dla kogoś, mimo że to ludzie są moją muzą, nie potrafię też tworzyć dla samego siebie. Wszystko, co robię jest mdłe, pozbawione wyrazu. Jak ty, czy on."

Uśmiech zniknął z jego twarzy, zastąpił go chłód większy od najsrożej zimy. Zatracił się w beznamiętnym życiu, w którym nikt nie słuchał jego głosu, więc milczał, snując się jak cień, udając, że nic nie widzi, pozwalał swoim dzieciom cicho łkać, a nie, kiedy krzyczeć z bólu. Stracił ich na własne życzenie, wodząc ich bezczynnie na resztkach jego łaski. Było mu źle, tak okropnie źle, niczym nie potrafił zapełnić powstałej w nim pustki. Przestał próbować, starając się z tym żyć.

–„Nie znajdziesz niczego, czego potrzebujesz, naucz się żyć z tego, co masz, a to stanie się twoim słońcem i stopi ból w twoim sercu."– Płakał cicho, patrząc na czarną jak smoła duszę jego dziecka.

– „Nowy początek stanie się twoim końcem, to będzie twoją pokutą. Życie w słońcu i wyjście z mojego cienia."– Mówiąc to, wstał i wyszedł, zostawiając duszę na górze budynku.

– Niedługo wzejdzie słońce.–Rozpromienił się cień duszy.

– Miło było cię poznać.–Uśmiechnął się ciepło Aziraphal.

– Dziękuję i przepraszam tato.– Zanucił, patrząc na jaśniejące różą niebo.

Stwórca, bawiąc się w śmierć, podarował im lepsze życie. Naprawdę Bóg był wszędzie, nawet jako śmierć.

Znowu mogli dzięki niemu być razem, zdrowi i szczęśliwi. Wrócili do swojego domu i cieszyli się codziennością, którą im na nowo podarowano.


——————————————————

I w tym akcentem będziemy kończyć główny plot historii. Pojawi się jeszcze tylko dodatek, na specjalne życzenie pewnej osóbki.

I tak jak zapowiadałam wcześniej dodatki 18+, to nie jest coś obowiązkowego do przeczytania. Tylko dla osób, które baaardzo chcą wiedzieć, dlaczego nasz kochany Aziraphal stracił anielską łaskę, przez pewnego demona.

Tak że z mojej strony to tyle, dziękuję za przeczytanie tego opowiadania i see ya all next time

: )

New beginning •Aziraphal x Crowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz