7 Amber

505 12 0
                                    

Stałam na lotnisku cała zapłakana. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. W końcu kto stoi czekają na samolot w takim stanie. Przed chwilą podszedł do mnie pan i zadał pytanie czy wszystko w porządku. Nie nic nie jest w porządku, moja przyjaciółka leży w szpitalu w stanie krytycznym. Mężczyzna wydawał się zainteresowany moją osobą przedstawił się mi miał na imię Tamar i powiedział że jest z tąd. Leci do Polski w sprawach biznesowych, nie wnikam i nie na leżę do ciekawskich osób. Przez chwilę zapomniałam po co wracam do mojego rodzinnego kraju.

Dwadzieścia minut później siedziałam już w na pokładzie samolotu. Pitot ogłosił że za dziesięć minut startujemy.
Nawet nie zorientowałam się że obok mnie stał zdyszany Tamar. Bez słowa usiadł na miejscu po mojej lewej stronie.

-Więc znowu się spotykamy?-Zapytał i odwrócił się do mnie.

-Na to wygląda.

-Powiesz mi wreszcie co cię dręczy.-Chce wyciągnąć ode mnie informacje.

-Przykro mi ale to tylko i wyłącznie moją sprawa.-Byłam zła gość zna mnie ledwo godzinę a już czuje się jakby był moim przyjacielem który zna mnie nie wiadomo jak długo.

-A jak wakacje, podoba się tobie w Dubaju?-O proszę jak szybko potrafi zmienić temat.

-Fajne by były jakby nie to że pocałował mnie jakiś debil.-No i miałam nic mu nie mówić, a tym czasem powiedziałam mu coś czego nikomu oprócz Darii nie mówiłam.

-No no.-Wydawał mi się dziwny.

Postanowiłam już się więcej nie odzywać odwróciłam się w przeciwną stronę i stwierdziłam że zdrzemnę się. Czeka mnie sześć godzin lotu.

                   6 godzin później

Obudził mnie czyjś dotyk na ramieniu. Momentalnie otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam była to uśmiechnięta twarz Tamara.

-Dzięki za przebudzenie.Uśmiechnęłam się miło do Araba.

-Nie ma za co.

Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Za mną szedł wolnym krokiem Tamar. Podeszłam da pani, która rozdawała walizki. Zupełnie inaczej wyglądało to niż w Dubaju. Od razu przypomniała mi się sytuacja z moją walizką która się zapodział, wtedy pomogła mi pani z Polski. Z miłymi wspomnieniami wyszłam z lotniska i udałam się do wolnej taksówki.

Po trzydziestu minutach stałam w szpitalu z walizką w ręku. Od razu po przylocie skierowałam się do szpitala 

-Dzień dobry ja do Darii Kaszak, trafiła tu przedwczoraj w stanie krytycznym. Brała udział w wypadku samochodowym.-Zaczełam się cała trząść że strachu o moją przyjaciółkę.

-Daria Kaszak leży w sali numer 67 na piętrze 3, wczoraj się wybudziła.-Słysząc to dziękowałam Bogu w myślach chociaż w go nie wierzyłam. Postanowił mi nie zabierać jedynej osoby którą kocham.

-Dobrze dziękuję bardzo.

Momentalnie popędziłam na schody na windę nie mogłam czekać chciałam już przytulić się do Darii. Żeby wiedziała że nie jest już sama. Wbiegłam do sali przyjaciółki ta aż podskoczyła na łóżku.

-Daria tak się martwiłam.-W moich oczach pojawiły się łzy.

-Amber a ty nie na wakacjach w Dubaju?-Nie to to mnie wkurzyła, ja tu przylatuję z innego kontynentu, a ona czy nie jestem na wakacjach.

-Wariatko dzwonili do mnie że szpitala i poinformowali mnie że przywieźli cię tu w stanie krytycznym.

-Przepraszam twój samochód nie nadaje się już do jazdy, a naprawa będzie droga, oddam ci za niego.-Widziałam smutek wymalowany na jej twarzy.

-Nie przejmujmy się autem ważniejsze jest twoje zdrowie.

-Dziękuję ci że przyleciałaś do mnie, przeze mnie zniszczyłaś sobie wakacje.

-Daria twoje zdrowie jest najważniejsze na wakacje kiedyś jeszcze polecimy i zobaczysz razem, a zdrowie jest przewrotne.-Widać było że przez moje słowa zrobiła się smutniejsza, tylko dlaczego - Wszystko w porządku ?

-Yyy tak, tak.

-Dobra lecę odpocznij sobie ją lecę do domu bo zobacz sama Jeszcze tam nie byłam-Mówiąc to wskazałam na walizkę stojącą obok mnie .

-Dzięki że mnie odwiedziłaś i leć już do domu odpoczywać.Widać było że mnie wygania wygania, ale w to już nie wnikam.

   
                        

                            DARIA
Czułam okropny ból głowy z trudem otworzyłam oczy, ale szybko je zamknąłam światło w pomieszczeniu było tak mocne że mój wzrok nie był przyzwyczajony. Powoli wzrok zaczął przyzwyczajać się do jasności panującej tam. Odwracając głowę w bok zobaczyłem miliony kabelków podłączonych do mojej ręki. Nie zwracając uwagi na nic innego nie zorientowałam się że właśnie do sali wszedł lekarz.

-Witam widzę że już się pani obudziła jestem pani lekarzem prowadzącym i nie mam za dobrych wieści, Pańska przyjaciółka została już poinformowana o całym zdarzeniu.-Wszystko inne się nie liczyła najważniejsza była ta zła informacja.- W wynikach pani krwi wykryto krwinki białe, wykonaliśmy badania aby potwierdzić nasze wątpliwości. Przykro mi ale wykryto u pani białaczkę.-W tej chwili całe życie przemknęło mi przed oczami.

-Ale..e wyjdę z t..eg..o panie dokt..orze?-Mój głos się załamał i poczułam spływające łzy po mojej twarzy.

-Przykro mi choroba została za późno zdiagnozowana.

-Ile czasu mi zostało?

-Około trzy-cztery miesiące.-W tej chwili mój świat się zawalił.

-Mam prośbę.

-Słucham pani Dario.

-Niech nic pan nie mówi mojej przyjaciółce Amber załamałby się, sama jej powiem.

-Dobrze rozumiem panią, dowidzenia.

-Dowidzenia.

Teraz postanowiłam że te trzy ostatnie miesiące spędzę korzystając z nich na maksa. Chciałabym żeby Amber zapamiętała mnie wesołą i radosną.





 



  

Te wakacje zmienią wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz