Rozdział 10

490 7 0
                                    

Dni mijały tak szybko, że nawet nie wiem kiedy a mieliśmy już grudzień, niestety co za tym idzie wyjazd na święta do domu rodzinnego. Pewnie zastanawiacie się dlaczego niestety, bo przecież są święta, każdy powinien się cieszyć to taki magiczny czas pierdolenie.

Moje święta wyglądają całkowicie inaczej oprócz tego, że nie kupujemy nic pod choinkę i to nawet mogłabym przeboleć, ale ta grobowa cisza jaka nam towarzyszy podczas wigilii jest nie do zniesienia.

Wracając właśnie niedawno się przebudziłam, a z racji tego, że właśnie już jutro wyjeżdżamy mamy dzisiaj wolne.

Rozejrzałam się po pokoju wspólnym jakie było moje zdziwienie gdy nie zauważyłam dziewczyn w swoich łóżkach zazwyczaj to ja byłam rannym ptaszkiem, no ale cóż może miały coś do załatwienia.
Nie przejmując się za bardzo ich nieobecnością ruszyłam do łazienki ubierając się w to:

Z włosami nic takiego nie robiłam jedynie co to uczesałam aby falami spadały na moje plecy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z włosami nic takiego nie robiłam jedynie co to uczesałam aby falami spadały na moje plecy.

Z chodząc już do pokoju wspólnego zauważyłam niewiele osób w tym siedzących na kanapach Daphne z jej przyjaciółkami.
Gdy mnie zauważyła na jej gębie pojawił się chytry uśmieszek, po czym pochyliła się do jednej z dziewczyn szepcząc jej coś na ucho.
Olewając je przeszłam koło nich nie zaszczycając ich nawet wzrokiem.

- Ej Scharlotte słyszałaś nowe plotki!.
Krzyknął ktoś za mną.
Zatrzymałam się się po czym powoli trochę z niechęcią odwróciłam się.
Jakoś specjalnie to nie byłam zdziwiona, że mnie któraś z nich zaczepiła. Uniosłam jedną brew oczekując, aż powie cokolwiek więcej, bo jak na razie to traciłam swój cenny czas.

- Podobno Riddle spędził całą noc w dormitorium Daphne. - powiedziała to z takim uśmieszkiem.

Nie powiem gdy to usłyszałam poczułam się jakby ktoś dał mi w twarz. Wkurwiłam się ale nie zamierzałam dawać nikomu satysfakcji.

- Ahh tak to ciekawe bo zeszłej nocy Matheo był ze mną....widzisz plotki mają to do siebie, że nie zawsze warto w nie wierzyć. - uśmiechnęłam się do nich sarkastycznie po czym pokierowałam się do wielkiej sali na śniadanie.
                    ••••••••

- Hejka. - podeszłam do stołu gdzie siedzieli Blaise, Draco i Astoria z Pansy.

- O hejka wyspałaś się? - zapytała Pansy.

- No właśnie czemu mnie nie obudziłaś? - zapytałam nakładając sobie przy tym owsiankę z owocami.

- Stwierdziliśmy, że nie będziemy cię budzić bo do późna siedziałaś nad książkami....poza tym tak słodko wyglądałaś gdy spałaś.

- Haha okej Pansy. - zaśmiałam się cicho.

- Czytałaś w nocy? - zapytał Blaise zaskoczonym głosem.

- No jakoś tak wyszło, że zachciało mi się coś przeczytać.

- Co takiego ciekawego czytałaś, że aż zerwałaś nockę? - zapytał Draco, który dotychczas siedział cicho i tylko przysłuchiwał się rozmowie.

- Emm o eliksirach i takie tam..- odpowiedziałam.
Oczywiście to nie było prawdą bo tak na prawdę czytałam książkę o najczarniejszych zaklęciach i torturach, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć, przynajmniej jak na razie.

- Dobra ludzie mam info. - krzyknął Blaise, aż kilka osób odwróciło się w naszą stronę.
- Z racji tego, że jutro już wyjeżdżamy dzisiaj robimy imprezę w pokoju wspólnym. - dodał uradowany Blaise.

- Ej to zajebisty pomysł, chętnie bym się zabawiła. - odpowiedziała Astoria.

Osobiście nie miałam chęci, żeby iść na imprezę ale doskonale wiedziałam, że się nie wywinę. Astoria razem z Pansy by mi nie odpuścili tego aby się zabawić.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Dracona.
- Poczta dzisiaj będzie.

Po chwili do wielkiej sali w leciały sowy no prawie to były wszystkie sowy, niezłego zrobili zamieszania.

Rozglądając się zauważyłam swoją sowa, która nieźle się wyróżniała wśród innych sów. Czarna jak smoła w leciała mi na ramię podając mi list.

Wzięłam od niego list. Westchnęłam gdy zauważyłam, że to list od rodziców. Ze znużeniem zaczęłam czytać list.

Droga Charlotte,
Tegoroczne święta spędzimy w posiadłości u Narcyzy i Lucjusza Malfoy. Na pewno odbiorą Cię państwo Malfoy.
PS. Oczekujemy, że godnie się zachowasz podczas naszej nieobecności.
                         Tata, Mama

Krótko i na temat, zaśmiałam się pod nosem i przeniosłam spojrzenie na Dracona, który zdaje się, że sam już wiedział, że spędzę święta u niego.
Dracon wyczuwając moje spojrzenie na jego osobie spojrzał się na mnie.

-Zdaje się, że święta spędzamy razem.- powiedział kierując te słowa w moją stronę.

- Zdaje się, że tak. - uśmiechnęłam się do niego.

- Ej Draco, a twoi rodzice nie organizują balu.? - wtrąciła się w naszą rozmowa Astoria.

- Sam nie wiem, coś tam wspominali. - odpowiedział jej Draco.

- Aha no okej. Uważam, że i tak powinniśmy iść na zakupy kupimy prezenty i przy okazji suknie. Co sądzicie o tym dziewczyny. - zapytała kierując te słowa w naszą stronę.

- Hmm to nie jest głupi pomysł. Proponuje iść jakoś w tygodniu no nie wiem może za trzy dni, co? - rzuciłam kierując pytanie do dziewczyn.

- Jak dla mnie zajebiście. - odpowiedziała Pansy.

- Dla mnie też. - dodała Astoria.

- Dobra ja muszę iść załatwić jedną rzecz. - powiedziałam przy tym podnosząc się ze swojego miejsca.

- Okej, tylko pamiętaj, że o 20 jest impreza. - krzyknął na odchodne Blaise.

- Dobra na razie!! - odkrzyknęłam i zaczęłam kierować się do wyjścia.

Plan był taki, żeby dostać się do biblioteki, ale do działu zakazanego. Niestety książki, które czytałam skończyły mi się. Z rozmyśleń nad swoim planem dostania się do działu zakazanego nie zauważyłam jak ktoś biegł w moją stronę. Niestety gdy zorientowałam się, że zaraz się rozbijemy było już zdecydowanie za późno. W pewnym momencie poczułam uderzenie i przeszywający ból w lewej ręce, a później zorientowałam się, że leżę pare metrów od chłopaka.

- O Boże przepraszam, śpieszyłem się do przyjaciół. - wystękał chłopak po czym się podniósł z ziemi.

Gdy zauważyłam jego twarz myślałam, że życie robi sobie ze mnie żarty. We własnej osobie stał przede mną nie kto inny jak Harry Potter.
Podbiegł do mnie i próbował pomóc, mi wstać. Już chciałam na niego nakrzyczeć jak kurwa łazi i żeby w ogóle to mnie nie dotykał, gdy pewna osoba mnie wyprzedziła.

-  Co się tu kurwa dzieje. - wycedził przez zęby Matheo podchodząc do nas.

- O kurwa....tylko jego tu brakowało...- wyszeptałam, wiedząc, że ledwo co powstrzymuje się, żeby nie rzucić się na Pottera.

*********
Rozdział nie sprawdzony.

Przywiązani || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz