Rozdział 4 - Niektórzy widzą więcej niż może nam się zdawać.

1.6K 65 8
                                    

Stałam nieruchomo wpatrując się w osobę przed sobą i zastanawiałam się czy aby na pewno nie miałam zwidów.

    Przy wejściu do kuchni stał chłopak, którego ostatni raz dane było mi widzieć  na komisariacie. Dokładnie mu się przyglądając doszłam do wniosku, że oprócz lekkiego zarostu, zdobiącego jego brodę, nic się nie zmieniło. Na twarzy zdawała malować mu się dezorientacja, a w oczach widoczne było zdziwienie.

Zapewne nie wyglądałam inaczej.

    Nagle Aaron postawił w moją stronę krok, a ja mimo iż osłupiała zrobiłam instynktownie go w tył, co nie było dobrym ruchem. W sekundę moją stopę przeszył ból, a moje usta opuściło ciche jęknięcie. Szybko chwyciłam się blatu za sobą i uniosłam nogę nad ziemię, żeby na niej nie stawać. Podniosłam stopę spodem do góry i ujrzałam odłamek szkła wbity w skórę, a biały dotąd materiał skarpetki zaczął zabarwiać się na bordowy odcień.

Przełknęłam ślinę. Nie lubiłam krwi, kojarzyła mi się z czymś, o czym bardzo pragnęłam zapomnieć, ale codzienności lub przypadek taki jak ten, nie dało się uniknąć.

    - Wbiłaś sobie szkło w nogę, prawda?

Uniosłam na niego wzrok. Nie ruszył się z miejsca, w którym stał odkąd się odsunęłam.

- Tak - odchrząknęłam. 

    Nic więcej nie zdążyliśmy powiedzieć, ponieważ do pomieszczenia wbiegła zdyszana Kenadll. Jej wzrok najpierw spoczął na bałaganie, jaki narobiłam, następnie przeniósł się na mnie i moją stopę, na widok której lekko się skrzywiła i od razu do mnie podeszła.

    - Bardzo cię to boli? - Zapytała, przyglądając się odłamowi utkwionemu w skórze, ze zmarszczonymi brwiami.

    - Nie. Wyciągniemy to i będzie po sprawie - uśmiechnęłam się, nadal podpierając się o blat.

    Kendall chciała coś powiedzieć, ale pomieszczenie wypełnił niski głos.

    - Jeśli odłamek jest utkwiony głęboko, to nic nie będziemy wyjmować. W takim wypadku będziemy musieli udać się do szpitala.

Na wspomnienie o tym miejscu na ciele pojawiła mi się  gęsia skórka, a wszystkie włoski się zjeżyły. Nienawidziłam szpitali. Kojarzyły mi się z czymś złym.

Ludzie udawali się tam z nadzieją, że lekarze, którzy są tylko ludźmi, ich ulecza i wrócą do domu zanim się obejrzą. Ale byli tam też ci, którzy nie dawali zwieść się nadziei, która bywa bardzo złudna i wiedzieli, że swoje ostatnie dni spędza w czterech białych ścianach i sterylnym budynku. I właśnie ten kontrast wprowadzał w prawdziwy niepokój, ponieważ byli ludzie, którzy byli przygotowani na śmierć, czyhającą za rogiem . I to właśnie oni  byli najodważniejsi.

    Przeniosłam wzrok na Aarona, patrzył się na dziewczynę obok mnie, ale gdy tylko wyczuł na sobie mój wzrok, przeniósł na mnie swoje spojrzenie. Dziewczyna chyba wyczuwając dziwnie napiętą atmosferę odezwała się.

    - No pięknie. - Westchnęła zakładając ręce na biodra i przerzucając ciężar ciała na prawe biodro. - Teraz, to twoja mama na pewno mnie polubi, po tym jak wrócisz ode mnie poszkodowana. - Tekst dziewczyny był na tyle oderwany od sytuacji, że nie potrafiłam powstrzymać parsknięcia. Na twarzy Kendall również zawitał uśmiech. Lekko, a szczerze.

- Co ty tutaj właściwie robisz? Miałeś być dziś u Ryana. - Brunetka zwróciła się do szatyna.

    Zmarszczyłam brwi. Co robił tutaj Aaron i czemu Kendall nie była zdziwiona jego widokiem? Przeniosłam na tą dwójkę wzrok i zaczęłam się przyglądać jak i przysłuchiwać ich rozmowie.

All our (Im) perfections - [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz