Obudziłam się około piątej z małym bólem głowy który po kilku minutach w końcu minął.
Poszłam się umyć, zeszłam do kuchni po schodach, w której zastałam już moją mamę i jej partnera robiących sobie kawę,ja za to przygotowałam sobie i zjadłam lekkie śniadanie, składające się z dwóch tostów i żółtego sera.
- Kiedy przyjeżdżają ci ludzie? - Zapytałam się z pogardą i wywinęłam powolnie oczami do góry.
— Za trzydzieści minut skarbie. — Odpowiedziała mama i zamieszała kawę.
Po Pół godzinie przyjechali jacyś państwo, ruda kobieta i siwy mężczyzna. Wiedziałam ,że to oni. Odrazu weszli do domu oglądając go na wszystkie strony. Kartony były już spakowane i czekały na firmę przeprowadzkową przed wejściem do budynku. Tata przekazał nieznajomej kluczę a my zbieraliśmy się jak najszybciej do wyjścia.
Wróciłam do pokoju na chwilę, ponieważ zostawiłam ładujący się w kącie telefon.
Usiadłam na podłodze i z sentymentu patrzyłam się na pusty już pokój w którym znajdował się jedynie materac na którym tej nocy spałam, a sam on miał zostać za chwilę wyniesiony.
Przykro mi było tak po prostu opuścić dom, żeby zamieszkać w innym. Tyle wspomnień z przyjaciółmi. Tak na prawdę mieszkam tam prawie od urodzenia. Smutno to tak opuścić.
- Jedziemy! Zejdź na dół! - Zawołał głośno Neil.
Zeszłam szybko i gładko do kuchni. Ojczym stał przed drzwiami z kartonem a moja rodzicielka z trzema naszymi walizkami.
- Pomóż coś! - Opieprzył mnie Neil.
- Dobra już weź. - Wzięłam jeden mniejszy karton do rąk żeby typ się ode mnie odczepił.
***
Siedzieliśmy już na fotelach w samolocie w tym ja przy oknie, przypięci pasami i gotowi do drogi. Nie ukrywam przerażał mnie sam fakt o nowej szkole i nowym miejscu zamieszkania, ale powinnam sobie chyba dać radę. Neil strasznie się tym cieszy gada ciągle, że będziemy mieli lepsze życie, będzie nas w różne ciekawe miejsca zabierał. Czy to zrobi, nie jestem tego taka pewna ale część swoich obietnic raczej spełni.
Samolot wystartował, lekko się bujał ale było spoko. Jednej rzeczy podczas lotu nie nawidziłam zmian ciśnienia czyli inaczej mówiąc zatykających się uszu, okropieństwo, zazwyczaj mało mi się zatykały ale podczas tej podróży to był nie do zniesienia. Ostatecznie wylądowaliśmy w całości.
Wyszliśmy z samolotu i poszliśmy po bagaże na całe szczęście dotarły one w jednym kawałku.
- Co teraz? - Zapytałam zdezorientowana po długiej podróży.
- Teraz? - Zamyślił się mężczyzna. - Jedziemy do Asheville ponieważ aktualnie znajdujemy się w Charlotte. - Powiedział jakbym była cztero letnim bachorem i wcale tego nie wiedziałam.
- A czym? Pociągiem? Autokarem? - Dopytałam się bo akurat tej rzeczy nie wiedziałam.
- Autokarem! - Poinformował mnie z uśmiechem co nie ukrywam, że mnie minimalnie zirytowało.
- Ile się jedzie? - zadałam pytanie bo Wolałam wiedzieć jak najwięcej.
- To zależy z jaką prędkością! - Poklepał mnie po ramieniu. - Ale gdybyśmy jechali około sto kilometrów na godzinę dojechalibyśmy w okolicach dwóch godzinek.
CZYTASZ
Plane To Heart
Teen Fiction„Dwójka kolesi, Jedna dziewczyna. Którego wybierze" 17 Letnia Valeria Marley Dowiaduje się, że się przeprowadza z Londynu Do Asheville w Karolinie północnej. Co oznacza, że musi porzucić dotychczasowe życie. W nowej szkole zmuszona jest zasiąść w ła...