Siedziałam na historii, tupiąc cicho nogą. Myślałam tylko o wcześniej umówionym z Tracy wypadzie na rowery. Ona miała
Pojazd, ja akurat nie, ale na szczęście jej mama powiedziała, że pożyczy mi swój.Po lekcjach wyszłam, ze szkoły, gładko stąpając po ziemi. Szłam prosto i nie zatrzymywałam się, a jak na mnie to nie mały wyczyn.
Z dziewczyną miałam się spotkać pod jej domem.
Spoglądałam wzrokiem na stojącą obok budynku Tracy, ubraną w biały koronkowy top na ramiączkach i czarne sztruksowe spodnie, na jej szyi wisiały świecące się perły. Miała lekki makijaż, rozświetlacz na czubek nosa i kąciki oczu, róż na policzkach, kreski eyelinerem i błyszczyk na ustach.
Uśmiechnięta trzymała dwa rowery po obu stronach.
- Ten jest twój. - Odparła i przekazała mi do ręki niebieski rower z cienkimi oponami. - A ten jest mój. - Postawiła ręce na kierownicy swojego czarnego pojazdu z koszyczkiem z przodu.
Obniżyłam lekko siodełko, po czym wygodnie na nim usiadłam.
- Gdzie jedziemy dokładnie? - Zapytałam chwytając za kierownicę.
- Jest takie jedno miejsce. - Uniosła głowę do góry patrząc w niebo. - Zobaczysz jak dojedziemy. - Zaśmiała się. - Jedź za mną. - Pogoniła mnie.
Wsiadłyśmy na rowery i ruszyłyśmy.
Tracy zapierdalała jak pojebana, gdy ja na spokojnie wlokłam się za nią.
- Szybciej! - Krzyknęła do mnie obracając głowę do tyłu.
Wywróciłam oczami, i tak jak mi kazała, lekko przyspieszyłam, pozostając nieustannie w tyle.
Wiatr powiewał mi we włosy, które dzięki czemu wpadały mi do ust, a ja musiałam je wypluwać i odgarniać, więc nieco zbaczałam z trasy, zatrzymując się.
- To już zaraz. - Powiedziała Tracy gdy tylko ją dogoniłam.
Zobaczyłam jezioro, z pomostem z drewnianych desek, dookoła mieściły się wysokie drzewa, które się minimalnie kołysały na wietrze, a z ich koron spadało regularnie kilka liści co około trzydzieści pełnych sekund.
- Tu jest tak masakrycznie ładnie. - Zabrało mi dech w piersiach.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak to miejsce wygląda o zachodzie słońca. - Wyszczerzyła zęby, rechocząc pod nosem.
Podeszłam bliżej wody, a moje włosy łagodnie powiewał wiatr. Kilka osób, siedziało na piasku, rozmawiając, a obok nich znajdowała się Kobieta na oko czterdziestoletnia z Golden Terrierem, na smyczy, po czym pochyliła się nad nim i odpięła ją, tym samym puszczając go luzem. Był słodki, merdał ogonem, kopał w piasku, następnie pobiegł pluskać się na brzegu jeziora.
Uśmiechnęłam się na jego widok, wypełniłam się słodkością. Zwierzak był taki wesoły. Przeciętny człowiek nie byłby tak szczęśliwy na widok jeziora, a on to tak doceniał, mimo że psy podobno nie myślą, to jestem przekonana że ten jednak to potrafił.
- Patrz jaki słodki psiak! - Odparłam rezolutnie po kilkunastu sekundach oglądania go, pokazując głową w jego stronę. - Tak merda tym ogonem. Sama słodycz. - Złożyłam ręce jak do modlitwy przykładając je do podbródka.
- Wyobraź sobie, że teraz do ciebie podbiegnie i rozszarpie na kawałki. - Roześmiała się niepokojąco.
Pozostawiłam to bez komentarza, przewracając oczami i kręcąc głową.
- Tam jest knajpka. - Wskazała palcem na drewniany domek, obok którego mieściły się stoliki z krzesłami. - Chcesz coś zjeść? - Zaproponowała łagodnie.
CZYTASZ
Plane To Heart
Teen Fiction„Dwójka kolesi, Jedna dziewczyna. Którego wybierze" 17 Letnia Valeria Marley Dowiaduje się, że się przeprowadza z Londynu Do Asheville w Karolinie północnej. Co oznacza, że musi porzucić dotychczasowe życie. W nowej szkole zmuszona jest zasiąść w ła...