Pobiegłam do drzwi by zobaczyć sąsiadów i
oczywiście się z nimi przywitać.Niektórzy ludzie lubią poznawać nowych ludzi, a niektórzy właśnie nie. Ja natomiast byłam gdzieś po środku, neutralnie do każdego nastawiona, czasami się stresowałam, czasami nie.
Mama jak się okazało pierwsza otworzyła drzwi a goście weszli już do środka.
Zobaczyłam stojącą trójkę ludzi, najprawdopodobniej małżeństwo z córką. Kobieta była blondynką w średnim wieku, mężczyznę był wysoki a jego włosy miały czarny odcień i niższa od dorosłych dziewczyna czyli zapewne ich córka, miała blond włosy do ramion, a na sobie biały sweter i czarne jeansy.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się grzecznie.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała mi kobieta i podała mi rękę, a mężczyzna powtórzył po niej tę samą czynność.
Wymieniłam z nastolatką spojrzenia.
Usiedliśmy przy stole gdzie Neil szykował już smażone uda z kurczaka, które przyznam, wyglądały obłędnie.
Okazało się, że tak jak myślałam sąsiedzi byli małżeństwem i mieli córkę, ale to chyba było akurat oczywiste.
Dziewczyna zbytnio nic nie mówiła, a jak już to wplątywała między kogoś wypowiedź jakieś krótkie słowa, nieznaczące nic wielkiego.
Jadłam kurczaka w spokoju, również jak dziewczyna prawie się nie odzywając.
Po półgodzinie nie ukrywam, lecz zaczęła mi się nudzić ich ta paplanina.- Mogłabym pójść do swojego pokoju? - Zapytałam po skończeniu jedzenia, gdybym tego nie zrobiłam mogłabym dostać od Neila wielki ochrzan, bo nie jestem KULTURALNA! Ten typ miał jakąś paranoję, gdyby miał dzieci i wychowywałby je przez całe ich życie, napewno bym im współczuła.
- Jasne idź. - Odparła łagodnie mama, bez sprzeciwu.
- To może niech Tracy pójdzie z tobą - Powiedziała sąsiadka spoglądając na swoją córkę, która patrzyła na nią twardym wzrokiem, wytrzeszczając oczy.
- Tak, poznacie się lepiej. - Przyznała mama.
Poczułam się wtedy jakbym znowu miała te dziewięć czy dziesięć lat i ktoś mi nieznajomy przychodził w odwiedziny, wraz ze swoimi dziećmi karząc mi się z nimi bawić.
Dziewczyna wstała z krzesła, podciągając spodnie.
Spoglądnęłam na nią. Wyglądała na miłą, czy się tak okaże? Jeszcze nie wiedziałam. Była ładna to muszę przyznać, a ten strój jeszcze bardziej dodawał jej tej piękności.
Weszłyśmy do pokoju, po czym stanęłyśmy po prostu na jego równym środku.
- Nazywasz się Tracy? - Chciałam się upewnić czy napewno wszystko dobrze zrozumiałam ale też pociągnąć rozmowę.
- Tak. Tracy Connor dokładnie. - Uśmiechnęła się łagodnie, rozluźniając się.
- Jestem Valeria, ale mów mi Val. - Wolała być nazywana skrótem od mojego imienia, ale samo prawdziwe imię też nie było tragiczne.
- Spoko. Ile masz lat? - Uniosła brwi i ramiona jednocześnie. - Ja mam szesnaście. - dodała szybko z lekkością, drapiąc się po ręce.
- Ja mam tylko o rok więcej, siedemnaście. - Kąciki moich ust wzniosły się gwałtownie.
- Boże, przepraszam za moją mamę która kazała ci ze mną się poznać, czy coś. - zacisnęła wargi, po czym Zmarszczyła czoło.
- Nie przepraszaj! - Przyznałam wesoło, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Nawet fajne, przynajmniej będę miała z kim wychodzić, czy coś w tym stylu. - Zaśmiałam się.
CZYTASZ
Plane To Heart
Teen Fiction„Dwójka kolesi, Jedna dziewczyna. Którego wybierze" 17 Letnia Valeria Marley Dowiaduje się, że się przeprowadza z Londynu Do Asheville w Karolinie północnej. Co oznacza, że musi porzucić dotychczasowe życie. W nowej szkole zmuszona jest zasiąść w ła...