27. Poczta kwiatowa

1K 39 10
                                    

14 luty

-Tak wiem, wszystko mam pod kontrolą.- odpowiedziałam Oliwce, która jechala na jakieś wakacje ze swoim chłopakiem. Przez to jej obowiązki przeszły na mnie.

-Jak będzie się coś działo, pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Nigdy nie przeszkadzasz.- zapewniła mnie przyjaciółka. Od wyjazdu do Tajlandii nie miałam zbytniego kontaktu z Michałem.  A Oliwka się o mnie martwiła, bo dzisiaj są walentynki, które wyobrażałam sobie z nim.

Po chwili się rozłączyłyśmy, a ja sprawdziłam story, które Mata dodał na instagrama. Już był w Rzeszowie na rozpoczynającym jego trasę koncercie. Chciał żebym tam była i ja też tego chciałam. Lecz nie teraz. Teraz chciałam zakopać się pod kołdra w swoim pustym mieszkaniu.
Skłamałabym mówiąc, że nie tęskniłam za tym brunetem z czekoladowymi oczami.
Bo tęskniłam i to niewyobrażalnie bardzo. Chciałam, by przy mnie był. Chciałam teraz byc z nim w Rzeszowie i wspierać go, bo wiem ze stresuje się przed koncertem.
Teraz udawaliśmy, że się nie znamy, że pomiędzy nami nigdy nic nie było. A przecież to nie prawda. Byliśmy blisko, nawet jeżeli teraz byśmy się tego wyparli. On zawsze był przy mnie, a ja przy nim.

Sprawdziłam na wyświetlaczu godzinę, ktora wskazywała dość wczesny poranek.
Za parę minut powinnam wyjść i pójść do domu Oliwki, aby wyprowadzić na spacer jej psa. Wiedziałam dlaczego poprosiła o to mnie, a nie kogoś z jej rodzeństwa. Ufała mi najbardziej. A ja ufałam jej.
Wstałam pospiesznie z łóżka I skierowałam się do szafy. Wyciągnęłam z niej szare dresy I czarna bluzę z kapturem. Założyłam od razu białe adidasy i skierowałam się do komody na którym leżała moja kosmetyczka i szczotka do włosów. Rozczesałam tylko włosy, a makijażu nie zrobiłam, bo uznałam że nie jest mi potrzebny skoro wychodzę tylko na chwilę. Zarzuciłam na siebie jeszcze czarna kurtkę I wyszłam z domu.
Skierowałam się na przystanek autobusowy i wyczekiwałam na swój autobus. Gdy w końcu przyjechal i znalazłam się pod blokiem Oliwki, wysiadłam z niego.
Oczywiście miałam klucze do jej domu. Jako iż teraz nikogo nie było w domu to idealnie mi się one przydały. Od razu na wejściu przywitał mnie Marshall. Bo tak nazywał się pies Oliwki.

-Cześć słodziaku.- kucnęłam przy nim głaskając go.

Marshall był największym słodziakiem na świecie. Kochałam tego pieska całą sobą.

-Zbieram cie na spacer.- powiedziałam szczerząc sie do Marshalla jak głupia i założyłam mu smycz.

Marshall był rasy Golden Retriever. Był prześlicznym i dzięki niemu sama kiedyś chciałam mieć takiego psa. I mam nadzieje, ze kiedyś jeszcze będę miała.

Po dwudziesto minutowym spacerze z Marshallem wróciłam do domu. Udałam się do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Jako iż moja lodówka świeciła pustkami i wypadałoby już dawno zrobić zakupy to moim jedynym wyjściem było zrobienie sobie płatek z mlekiem. Wzięłam miskę z moim śniadaniem i usiadłam przed telewizorem włączając Shadow Hunters na Netflixie i zabrałam się za jedzenie i oglądanie.

Spędziłam na oglądaniu dłużej niż trzy godziny, gdy zadzwonił mi telefon. Spodziewałam się Oliwki, która zapytała by się czy napewno wyprowadziłam na spacer Marshalla, ale nie tym razem. To mój brat.

-Co?- zapytałam odbierając telefon.

-Robisz coś dzisiaj?- zapytał Oskar.

-Oczywiście, że tak oglądam z moim partnerem netflixa.- odparłam ironicznie. Tylko Oskar był na tyle takim idiotą, żeby zapytać się mnie czy robię coś w walentynki. Już od dawna ich nie obchodziłam.

To wszystko dla ciebie| MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz