Nadia
Patrzyłam na Aidena nie mając pojęcia co mam powiedzieć. Nie wiem, jak długo stalibyśmy w kompletnej ciszy, gapiąc się na siebie, gdyby siedząca obok niego psinka nie zaskomlała cicho.
- Ach tak, wybacz - powiedział Aiden głaszcząc zwierzę po nakrapianej główce - Nadio, poznaj proszę Lunę. Luna, to Nadia, moja współpracowniczka.
Psinka popatrzyła na mnie bystrym spojrzeniem. Zauważyła, że jedno z jej oczu było niebieskie, a drugie brązowe. Wyglądała na owczarka australijskiego.
- Miło mi cię poznać - wykrztusiłam i kucnęłam wyciągając przed siebie dłoń.
Suczka najpierw spojrzała na Aidena, a dopiero kiedy wykonał uspokajający gest ręką podeszła w moją stronę i ostrożnie powąchała moją dłoń. Dopiero później ułożyła swoją głowę tak, żebym mogła podrapać za uszami.
- Polubiła cię - usłyszałam.
- Ja też ją lubię - moje place zagłębiały się w miękkiej sierści, a organizm rozpoczął produkcję endorfin, w ilościach, które wytwarzały się u mnie tylko w pobliżu piesków.
W końcu jednak musiała zmierzyć się z rzeczywistością, dlatego podniosłam się prostując plecy i zadzierając podbródek, aby móc spojrzeć Aidenowi w oczy.
- Co to ma znaczyć? - zapytałam cicho.
- W Bostonie Luna zawsze towarzyszyła mi w pracy. Moje biura są dog friendly. Pracownicy też mogli przyprowadzać swoich czterołapnych przyjaciół. Badania dowodzę, że pracownicy korporacyjni mający stały kontakt ze zwierzętami są mniej podatni na stres, bardziej wydajni i rzadziej dotyka ich wypalenie zawodowe - odparł spokojnie wciąż opierając się nonszalancko o framugę moich drzwi.
Wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy i policzyłam do trzech, aby nie wybuchnąć.
- Dobrze wiesz, że nie mówię o piesku. Pytam o gabinet - rozejrzałam się po przepięknym wnętrzu starając się miarkować mój zachwyt nad tymi wszystkimi cudownymi rzeczami - Co to jest?
- To meble. Chyba nie muszę ci tłumaczyć czym są meble? - uniósł jedną brew i chociaż mogłam mieć przywidzenie wydawało mi się, że próbuje powstrzymać uśmiech.
- Cieszę się, że masz dobry humor, nie mogę tego powiedzieć o sobie. Ale doskonale wiesz, że nie o to pytałam.
Musiałam się uspokoić. Ostatnie czego bym chciała to krzyki wydostające się z mojego biura. Spojrzałam na korytarz za Aidenem i widziałam zaciekawione spojrzenia pozostałych pracowników. Może się myliłam, ale tak wcześnie rano rzadko widziałam taki ruch na korytarzu.
W oczach mężczyzny zgasło kilka psotnych iskierek.
- Wiem, że możesz czuć się skonsternowana...
- Skonsternowana? - powtórzyłam z niedowierzaniem - To zupełne szaleństwo!
Mój podniesiony głos szybko przyciągnął jeszcze więcej gapiów. Przygryzałam wargę po raz kolejny starając się uspokoić.
Aiden bez słowa wszedł do gabinetu zamykając przeszklone drzwi.
- Posłuchaj... - zaczął, ale znów nie pozwoliłam mu dokończyć czując narastającą panikę.
- Nie, to ty posłuchaj. Nie wiem co sobie myślałeś, ale nie powinieneś był tego robić.
Aiden uniósł brwi.
- Co ja niby takiego zrobiłem? Powiedziałaś, że nie cierpisz gabinetu, który dostałaś. Pamiętam jak wyglądał twój gabinet w MedLab. Postanowiłem urządzić go w takim samym stylu, aby lepiej ci się pracowało.
CZYTASZ
Trouble after wedding
RomanceNadia Hale Niepoprawna romantyczka, która nie potrafi ułożyć sobie życia osobistego. Aiden Willson Wschodząca gwiazda Nowego Yorku, który karierę stawia na pierwszym miejscu. Ich losy splotą się na weselu ich wspólnych przyjaciół. Żadne z nich n...