7. how it works

795 33 6
                                    

Kochani czytelnicy! 

Wybaczcie mi tygodniową obsuwę. Wizyta w szpitalu i mierzenie się z polską służbą zdrowia nieco uprzykrzyły mi życie i pokrzyżowały wiele planów, w tym wattpadowych. Mam nadzieję, że mimo tego sięgniecie do kolejnego rozdziału.

Miłego czytania!  


Aiden

Nadia Hale okazała się być dokładnie taka jak ją zapamiętałem. Waleczna, odważna, pewna siebie, inteligentna, mądra i seksowna jakby wysłali ją sami diabli. Kiedy napomknęła o naszej wspólnej nocy pierwszy raz w życiu pożałowałem swoich zasad, gdyż krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach sprawiając, że nie tylko kołnierzyk koszuli wydał się zbyt ciasny. 

Nie mogłem oderwać od niej wzroku, kiedy opowiadała o prawnej części naszego przedsięwzięcia, a jej usta układały się zbyt kusząco żebym mógł w pełni skupić się na jej słowach. A siedzieliśmy w tej przeklętej sali konferencyjnej od przeszło dwóch godzin. Opowiadało o wszystkim z pasją i zaangażowanie popijając, już z pewnością zimne, cappuccino i co jakiś czas skrobiąc moje uwagi na marginesach przygotowanych materiałów.

- Panie Willson, słucha mnie pan? 

- Oczywiście, że tak - jej słowa sprowadziły mnie na ziemię i szybko przeniosłem wzrok na jakiś wykres, który pokazywała w jednym z dokumentów. 

- Proszę jeszcze przeczytać to na spokojnie. Zaznaczyłam najważniejsze fragmenty.

Oczywiście, że znaczyła. Wszystkie jej materiały wyglądały jak pieprzona kolorowanka, ale w tym systemie była metoda. Byłem pewien, że nawet przedszkolak zrozumiałby zawiłości prawna gospodarczego, gdyby tylko tłumaczyła je Nadia Hale. Nie widziałem czy powinno mi to uwłaczać, czy dawać poczucie, że mój produkt jest w dobrych rękach. Chyba jedno i drugie.

Popchnęła w moim kierunku przyniesione wcześniej teczki. Po jej wcześniejszym zdenerwowaniu nie było już śladu. Nie do końca potrafiłem zrozumieć jej złości. W końcu sama chciała żebym udawał, że między nami nic się nie wydarzyło. Uznałem, że udawanie, iż się nie znamy będzie działało na jej korzyść, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej szefa seksistę. Nie pierwszy raz jednak okazywało się, że nie mam pojęcia o damskiej psychice.  

- Z mojej strony to wszystko - dodała - Chyba najwyższa pora żeby pokazał mi pan ten swój cudowny produkt - jej głos ociekał sarkazmem, chociaż pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy. 

Skinąłem głową puszczając mimo uszu przytyk i sięgnąłem po tablet. Szybko odszukałem odpowiednią prezentację. Odpaliłem ją i ustawiłem tablet między nami. Na ekranie pojawił się model srebrnej bransoletki. 

- To Bransoletka. Nazwa oczywiście jest robocza. 

- Rozumiem, że ma stać się przełomem w medycynie skoro moi szefowie się na to zgodzili. 

- Dokładnie tak. Bransoletka ma być systemem szybkiego wykrywania stanów zagrażających życiu. 

Widziałem zdziwione spojrzenie Nadii, gdy dotknęła ekranu i zaczęła oglądać Bransoletkę z różnych stron. 

- Jak to działa? 

- Będzie działać podobnie jak wszystkiego typu smartwatche, odczytywać parametry życiowe, puls, tętno i tak dalej, tylko lepiej. 

- Ale po co? Przecież mamy takie sprzęty na rynku. Sam powiedziałeś o zegarkach - w jej głosie słyszałem powątpiewania, a na czole pojawił się mars. Nie rozumiała, a ja musiałem jej wytłumaczyć. Tylko Caden wiedział dlaczego stworzyłem właśnie taki sprzęt. Nie raz mówił żebym wykorzystał tę historię w celach marketingowych. Nie miałam jednak takiego zamiaru. Moja prywatna tragedia nie była i nigdy nie miała stać się reklamą. 

Trouble after weddingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz