Rozdział 5

326 20 7
                                    

Harry uchylił lekko powieki, chwilę mu to zajęło, zanim zorientował się, że jest we wrzeszczącej chacie. Podniósł się i od razu poczuł ból w lewej ręce, którą wcześniej trzymał jego napastnik. Był cała w siniakach, ale gryfon olał to, spoglądając na swoje otoczenie. Zauważył ciemną postać leżącą obok niego. Podszedł bliżej i serce mu zamarło kiedy zobaczył nieprzytomnego Syriusza. 

-Syriusz! Obudź się! - Krzyczał szturchając mocno jego ciałem.

- Witaj Harry. - Odwrócił się słysząc głos za sobą.

Zielone oczy spotkały się z niebezpieczną czerwienią.


***

Całe Hogsmeade było pogrążone w panice, mroczne klątwy przelatywały nad głowami uczniów Hogwartu, śmierciożercy śmiali się i bombardowali całą wioskę. Hermiona biegła odbijając, coraz to gorsze zaklęcia. Znalazła rudzielca i szybko zaciągnęła go w wąską uliczkę.

- Ron! Musimy jak najszybciej znaleźć Harrego!. - Krzyczała łamiącym się głosem.

- Sprawdźmy czy nie ma go we wrzeszczącej chacie, mówił, że chce odwiedzić Syriusza! - Głos Rona został uciszony przez krzyki mieszkańców wioski. Granger złapała go za ręke i pobiegli w stronę jedynego miejsca, w którym mogli znaleźć przyjaciela.

- Szybciej Ron, mamy mało czasu! - Wrzasnęła do Weasleya biegnącego za nią. Otworzyli drzwi chaty i wbiegli do środka. Hermiona od razu zobaczyła swojego przyjaciela, chciała do niego podbiec ale zaklęcie dobiegające z prawej strony powaliło ją na ścianę. Spojrzała na Rona obok niej, który był w tej samej sytuacji. Chwilę później wysoki mężczyzna złapał Harrego za rękę i obaj zniknęli na jej oczach. 

- NIE!!! HARRY! - Krzyknęła w rozpaczy, nawet nie zdążyła spojrzeć na twarz czarodzieja w ciemnych szatach.

- Hermiona.. co to było!? - Rudzielec otrząsnął się i spojrzał na gryfonkę.

- Ron.. czy to nie jest Syriusz? - Zapytała zaniepokojona, spoglądając na ciało chudego mężczyzny przed nimi.


***

Harry oworzył szeroko oczy, gdy poczuł, że coś ciężkiego leży na jego brzuchu. Spojrzał ze zdziwieniem na dużego węża, który wyglądał jak Nagini, tylko dlaczego była taka duża?

- Nagini? Co tutaj robisz i czemu jesteś taka wielka?

- To mój dom, młody mistrzu. Zawsze tak wyglądałam, po prostu w Hogwarcie byłam mniejsza, żeby nie zwracać na siebie uwagi. - Syknęła.

- Gdzie ja jestem?

- W bezpiecznym miejscu.

Harry zamilkł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Leżał na ogromnym łóżku z czystą białą pościelą, wokół niego było wiele czarnych mebli i mała biblioteczka z dziwnie wyglądającymi księgami. Niedaleko był kominek, przy którym stały dwa ciemnozielone fotele. Przerwał rozglądanie się po pokoju, gdy usłyszał otwierające się drzwi. Nie minęła sekunda, a Harry był już na nogach, widząc kto właśnie wszedł do pomieszczenia.

- Voldemort. - Wyszeptał.

Czarny pan uśmiechnął się i podszedł bliżej młodego gryfona, na co Harry zrobił krok w tył zderzając się z zimną ścianą. Spojrzał z obrzydzeniem na wężową twarz.

- W końcu się obudziłeś.

- Co ja tu robię do cholery, odejdź ode mnie! 

- Mamy kilka spraw do omówienia, Potter. - Czarny pan podszedł jeszcze bliżej i musnął palcami bliznę znajdującą się na czole Harrego.

- Nie dotykaj mnie!

Jeśli to, o czym myślę okaże się prawdą, nic ci nie zrobię.

Harry spojrzał na Voldemorta, ale jego usta nie poruszyły się. Ten głos pojawił się w jego głowie.

- Dlaczego jesteś w mojej głowie!? - Krzyczał na niego, ale czarnoksiężnik nic sobie z tego nie robił, wciąż przesuwając opuszkami palców po jego bliźnie.

- Puść mnie Riddle!

Ręka Voldemorta zatrzymała się gwałtownie, po czym jego ostre paznokcie wbiły się boleśnie w skórę gryfona.

- Co ty powiedziałeś? - Syk czarnego pana był ledwie słyszalny. Harry poczuł zimny dreszcz przebiegający po jego plecach.

- Powiedziałem żebyś mnie puścił. - Szepnął w wężomowie. Ręka Toma powoli opuściła jego twarz a Harry szybko zrobił dwa kroki w bok.

- Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj, skąd masz takie informacje? - Czarny pan prześwietlał czerwonymi oczami ciało Harrego.

- Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje, Voldemort. Dumbledore wszystko mi powiedział.

- Nadal wierny pupilek Dumbledora, co? Ciekawe czy poinformował cię o horkruksach. - Harry wydawał się być zmieszany. - Oczywiście, że nie powiedział, a tym bardziej nie raczył cię poinformować o tym, że jesteś jednym z nich. - Warknął.

- Co? - Riddle nie odpowiedział, tylko wręczył mu jakąś książkę i wyszedł z pomieszczenia.


***

Dumbledore razem  z resztą kadry nauczycielskiej stał przy łóżku szpitalnym, spoglądając ze zmartwieniem w stronę nieprzytomnego Syriusza Blacka.

- Co to wszystko ma znaczyć Albusie? Atak śmierciożerców i zaginięcie kilku uczniów, w tym Pottera? - Warknął mistrz eliksirów, patrząc nienawistnie na dyrektora. 

- Spokojnie Severusie, mam wszystko pod kontro-

- Spokojnie?! Siedmiu uczniów zostało porwanych! Nie wiemy gdzie aktualnie jest Potter, a Black został znaleziony we wrzeszczącej chacie cały we krwi! - Snape przerwał mu swoim krzykiem.

- Wszyscy się martwimy Severusie, ale wierz mi, że wszystko się niedługo rozwiąże. Wysłałem już kilku aurorów na poszukiwania. - Odparł ze spokojem Dumbledore.

- Zobaczymy jaki będziesz mądry, kiedy aurorzy wrócą do ciebie z pustymi rękoma. - Nauczyciel eliksirów odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Albus westchnął cicho i spojrzał na Mcgonagall.

- Minervo, proszę przyprowadź pannę Granger oraz pana Weasleya do mojego gabinetu. - Powiedział z błyskiem w oku.

- Oczywiście Albusie.

Młodzi gryfoni siedzieli w gabinecie Dumbledora, spoglądając na niego niepewnie.

- Czy moglibyście mi wytłumaczyć, co dokładnie wydarzyło się dzisiaj w Hogsmeade?

Hermiona zaczęła opowiadać dyrektorowi o napadzie na wiosce oraz o tym, jak znaleźli swojego przyjaciela we wrzeszczącej chacie. Sama nie zdążyła sobie jeszcze wszystkiego poukładać i wątpiła w to, czy te informacje w czymkolwiek pomogą starcowi.

- Czy pamiętasz kim był człowiek, który zabrał Harrego? - Mężczyzna odezwał się, przejeżdżając palcami po swojej długiej siwej brodzie.

- Niestety nie widzieliśmy jego twarzy dyrektorze, zauważyłam tylko, że był wysoki i miał długie czarne szaty. 

- Rozumiem, dziękuję wam za informacje, możecie wrócić do swoich dormitorium. - Hermiona i Ron wyszli z gabinetu, zostawiając Dumbledora samego ze swoimi myślami. Albus domyślił się, co mogło się wydarzyć i nie było to nic dobrego.





Dzięki wszystkim za czytanie tego czegoś! Piszcie komentarze, bo jakoś pusto tu.

Addie <33






Devils are Angels || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz