Rozdział 2

327 28 6
                                    

Harry właśnie się obudził, kiedy zobaczył, że jest sam w dormitorium. KURWA.  Szybko podniósł się, błagając w myślach, aby to nie była prawda. Błagania poszły się jebać. Zaspał na eliksiry. Zawsze myślał, że to Voldi go zabije, ale plany się zmieniły. Teraz bardziej obawiał się swojego profesora, niż czarnego pana. Cóż, Riddle ma konkurencje. Zaśmiał się w myślach, ale od razu spoważniał, szybko ubierając swoje szaty.

- Przep.. raszam za.. spóźnienie. - Wbiegł do sali ciężko dysząc. Snape uśmiechnął się do niego szyderczo.

- Spóźniłeś się 15 minut Potter. - Profesor warknął z pogardą. - Szlaban dzisiaj wieczorem, siadaj.

Harry o niczym innym nie marzył, niż o myciu kilkudziesięciu kociołków, i to jeszcze drugiego dnia szkoły. Cudownie. Usiadł przy stole razem z Ronem i Hermioną.

- Dzisiaj będziecie robić eliksir spokoju. Instrukcja jest na tablicy, gdy skończycie, odłóżcie fiolki na moje biurko. - Snape rozsiadł się wygodnie na fotelu i zaczął przeglądać jakieś papiery a uczniowie wzięli się do roboty.

Harry z politowaniem patrzył na dziwną zieloną miksturę Rona i wywrócił oczami, wracając do mieszania swojego eliksiru. W wakacje dużo czytał o eliksirach. To dziwne, ale polubił to, a najbardziej nie mógł się doczekać oddania nietoperzowi idealnie sporządzonej mikstury. Gdy ze spokojem dodawał do kociołka sproszkowany kamień księżycowy, kątem oka zobaczył rudzielca z dość przerażonym wyrazem twarzy. Chwilę później jego rude włosy były brudne od zielonego płynu. Zaśmiał się w myślach.

- MINUS 15 PUNKTÓW OD GRYFFINDORU WEASLEY. - Ryknął Snape na całą salę. Ron spojrzał przestraszony na czerwoną twarz profesora i od razu został wysłany do pani Pomfrey. Harry w tym samym czasie skończył swój eliksir. Był idealnie biały, a z kociołka unosiła się delikatnie srebrna para. Dumny z siebie wstał i odłożył fiolkę na biurku nietoperza. Snape spojrzał na Pottera, potem na eliksir i z powrotem na niego. Nic nie powiedział i wrócił do oglądania papierów.

Po lekcji siedział na dziedzińcu czytając podręcznik z zielarstwa, kiedy podszedł do niego Malfoy. Sam, bez swoich goryli. 

- Potter.

Harry olał go, wpatrując się w książkę.

- Potter.

Cisza.

- POTTER DO CHOLERY. - Krzyknął blondyn zwracając uwagę kilku puchonów siedzących w pobliżu.

- Co chcesz? - Odpowiedział ze spokojem gryfon, niechętnie spoglądając w jego stronę.

- Twój zdziczały ptak chyba musiał mieć wypadek, skoro już masz nowego pupilka. - Powiedział lekko rozbawiony, ale wciąż z pogardą wypisaną na twarzy.

- O czym ty- Harry przerwał, spoglądając na swoje ramię, w które cały czas ślizgon się wpatrywał. Siedziała tam Nagini, obserwując Malfoya. Wyglądała jakby go dobrze znała. Dziwne. Może zobaczyła go już wcześniej na korytarzu. Nieważne. Chłopak ponownie spojrzał w stronę swojego wroga, zanim się odezwał. - Moja sowa ma się dobrze Malfoy. I lepiej nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy bo nie skończy się to dobrze.

- No nie wiem, czy Dumbledore by się ucieszył, widząc, że nasz ulubiony złoty chłopiec ma nowego zwierzaka, którym jest wąż. - Zmierzył go wzrokiem, zanim ponownie spojrzał na Nagini.

- Nie wiem, czy Dumbledore by się ucieszył, gdyby się dowiedział, że twój ojciec jest pierdolonym śmierciożercą. - Odpowiedział Potter z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili zobaczył rękę Malfoya tuż przed swoją twarzą, ale szybko się uchylił, wciąż się uśmiechając i poszedł w kierunku sali OPCM zostawiając za sobą wkurzonego ślizgona.

Malfoy patrzył na oddalającą się sylwetkę Pottera i przeklnął pod nosem. To zadanie będzie trudniejsze, niż myślał, że będzie. Dzisiaj miał się skontaktować z czarnym panem. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Co powie Voldemort, jeśli dowie się, że Draco nie zrobił nic, co mogłoby go zbliżyć do chłopaka? Nie miał żadnego planu działania i totalnie nie wiedział co miał robić, ale na ten moment i tak nic nie wymyśli, więc przejmować będzie się wieczorem.


***

Chwilę przed 18 Harry czekał przed salą eliksirów, na szlaban, który dostał od Snapea. Równo o ustalonej godzinie, drzwi otworzyły się szeroko ukazując wrednego profesora.

- Wchodź. - Gryfon wszedł do sali, słysząc jak drzwi za nim zamykają się z głośnym hukiem. - Różdżka panie Potter. - Chłopak niechętnie oddał nietoperzowi swoją różdżkę, spoglądając w stronę stosu brudnych kociołków ustawionych obok zlewu. - Wiesz co robić. - Snape usiadł przy biurku i zaczął sprawdzać wypociny swoich uczniów. Harry podszedł w stronę zlewu i otworzył szafkę ze środkami czystości. Uśmiechnął się pod nosem, widząc znajome płyny.

Kilkanaście minut później wszystkie kociołki były idealnie czyste. Tak, Harry miał doświadczenie. Ciotka Petunia kazała mu myć naczynia, kiedy miał zaledwie 7 lat, więc nie było to trudne zadanie. Podszedł do profesora.

- Skończyłem, Sir.

- Nie okłamuj mnie Potter. - Powiedział groźnie Snape spoglądając na swojego znienawidzonego ucznia. Wstał i spojrzał na czyste kociołki. - Miałeś nie używać magii. - Spojrzał w stronę Harrego z nienawiścią. - To, że jesteś złotym chłopcem gryffindoru nie znaczy, że możesz robić co chcesz bez ponoszenia konsekwencji.

- Przysięgam, że nie używałem magii profesorze.

- I tak ci nie wierzę. Siadaj. - Severus położył przed chłopcem kawałek czystego pergaminu i pióro. - Masz napisać 100 razy ,, nie będę używał magii na szlabanach profeso- Snape przerwał słysząc groźne syczenie wydobywające się z kieszeni Harrego. Chwilę później wyłonił się z niej bardzo dobrze znany mężczyźnie wąż. Spojrzał z szokiem na gryfona po czym pokierował swój wzrok w stronę pupila należącego do Voldemorta. Niemożliwe.

- Co to ma być Potter? - odezwał się cicho, wciąż patrząc w czerwone oczy Nagini.

Harry spojrzał na niego z niewinnym wyrazem twarzy, a wąż ponownie zaczął groźnie syczeć. Snape cofnął się o krok.

- Wracaj do dormitorium. TERAZ. - Krzyknął profesor i zanim Harry mógł się odezwać, poszedł w stronę swojego gabinetu.

Najpierw Malfoy a potem Snape. Dlaczego oni tak reagują na Nagini?

Gryfon zastanawiał się nad tym idąc korytarzem w stronę pokoju wspólnego gryffindoru.


***

Tego samego dnia, chwilę przed 18, Draco wraz ze swoim ojcem aportowali się do rezydencji czarnego pana.


Hejka! mam nadzieję, że nie było źle. Ten rozdział był trochę dłuższy od tamtego i następne również powinny być dłuższe. Możecie komentować i dawać jakieś rady, chętnie skorzystam

Addie💋

Devils are Angels || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz