Rozdział 9

313 27 9
                                    

- ... Black.

Zero reakcji.

- Black.

Cisza.

Snape wycelował różdżkę w śpiącego mężczyznę, chwilę później lodowata woda poleciała wprost na twarz Syriusza.

- KURWA!!! - Mistrz eliksirów skrzywił się na głośny krzyk. - CO TU... SNAPE TY DRANIU!

- Mógłbyś być bardziej uprzejmy kundlu. Chociaż, komu ja to mówię. - Warknął.

Syriusz rozejrzał się po pomieszczeniu. Znajdował się w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie. Powoli dotarły do niego wszystkie wspomnienia z wrzeszczącej chaty.

- Gdzie jest Harry?! Wszystko z nim w porządku?! A może-

- Zamknij się w końcu na Salazara! I przestań tak wrzeszczeć. Gadaj co wiesz.

- Najpierw powiedz co z Harrym.

Snape posłał mu kpiący uśmiech.

- Potter został schwytany przez czarnego pana.

- CO?! - Syriusz stał już na nogach i rzucił się na czarnowłosego, który odepchnął go machnięciem różdżki.

Małe drzwi w rogu pomieszczenia otworzyły się, ukazując szkolną pielęgniarkę.

- Co to za krzyki? Siadaj panie Black, musisz odpoczywać! Co tu robisz Severusie?

- TEN GAD MA MOJEGO CHRZEŚNIAKA!

- Panie Black, proszę natychmiast usiąść, nie wiem o czym pan mówi!

- MUSZĘ GO ZNALEŹĆ! - Syriusz próbował uciec ale został powalony na łóżko. Spojrzał ze złością na koniec różdżki mistrza eliksirów.

- Prędzej umrzesz, niż znajdziesz rezydencję czarnego pana idioto!

- Zostańcie tu, idę po Albusa. I przestańcie tak krzyczeć! - Wtrąciła się Pomfrey.

Mężczyźni wymienili wrogie spojrzenia i przez następne pięć minut czekali w ciszy na przybycie dyrektora.

Obaj spojrzeli na otwierające się drzwi. Starzec w niebieskich szatach i błyskiem w oku, podszedł do nich , zajmując miejsce na krześle obok łóżka.

- Miło cię widzieć przytomnego Syriuszu, jak się czujesz?

- Byłoby dobrze, gdyby jego tu nie było. - Odparł, spoglądając na Snapea.

- Rozumiem. - Kontynuował wciąż uśmiechnięty Dumbledore. - Czy zechciałbyś się podzielić tym, co stało się podczas napadu śmierciożerców? - Syriusz spiął się niezauważalnie i odchrząknął.

- Ten.. ten drań! Voldemort! Chciał się dowiedzieć jak najwięcej o Harrym! Nie odpowiadałem mu, więc zaczał mnie torturować. Nawet nie mia-

- Czego chciał się od ciebie dowiedzieć? - Przerwał mu spokojnie dyrektor.

- On.. zadawał dziwne pytania Albusie. Chciał wiedzieć gdzie Harry mieszka, czy lubi.. Petera. - To imię ledwo przeszło mu przez gardło. - Pytał się, jakich ma przyjaciół, albo.. czy lubi Smarke- Profesor w czarnych włosach posłał mu groźne spojrzenie. - Severusa. Albusie, dlaczego Voldemort chciał wiedzieć o moim Harrym takie rzeczy?

Starzec spojrzał na niego ostrożnie. Pytające oczy Syriusza i Snapea wpatrywały się w niego.

- Cóż. Nie wiem, lecz się domyślam. Moi drodzy, gadałem już o tym z Minerwą. Musimy prędko zorganizować spotkanie zakonu, na którym wszystko omówimy.

- Gdzie je zorganizujemy? - Zapytał cicho Black.

- Na Grimmauld Place Syriuszu. - Dwie pary oczu zaczęły wpatrywać się w niego jeszcze bardziej intensywnie niż wcześniej. Nawet Snape wiedział, jak bardzo Black nienawidzi tego miejsca.


***

Jego sylwetka była wychudzona. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jadł porządny posiłek. I kiedy ostatnio wyszedł z tego przeklętego pokoju. Tydzień temu? Dwa?

Voldemort próbował z nim porozmawiać przez ich połączenie, ale Harry odpowiedział tylko raz, mówiąc, aby dał mu spokój. Podszedł do szafy, wyciągając z niej piżamę. Zdjął bluzę i został w samym T-shircie odsłaniającym jego bliznę na ramieniu. Wyryty napis dziwak. Sprawka jego wuja. Wpatrywał się w bliznę z coraz większym grymasem na twarzy. Podniósł ołówek z biurka i przetransmutował go w srebrny sztylet. Obracał go przez chwilę w dłoniach po czym przyłożył do skóry, w miejscu blizny. Jego dłoń lekko się zatrzęsła, zawachał się. Obraz Vernona pojawił się w jego głowie. Łzy zasłoniły mu widok i przyłożył wściekle ostrze do skóry. Obraz wuja nie zniknął. Z coraz większą desperacją zaczął nacinać swoją skórę, zasłaniając przy tym wyryty napis. Łzy spłynęły po jego policzkach. Wszystko zaczęło znikać, a w tym te okropne obrazy i wspomnienia. Opadł cicho na podłogę, walcząc aby nie utracić przytomności.

Sięgnął po bluzę, którą rzucił wcześniej na podłogę i przyłożył materiał do rany. Nie wiedział, co ma robić. Próbował wstać, lecz z każdą próbą, coraz bardziej kręciło mu się w głowie. Co robić?

Riddle. Chodź. Chodź tu szybko.

Próbował porozmawiać z Tomem, ale nie poczuł jego obecności w swoim umyśle. Może Voldemort go posłuchał i naprawdę dał mu spokój?

Devils are Angels || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz