{ 2 }

777 26 23
                                    

┌──────────────────┐

Hejka misie kolorowe! To jest drugi
rozdział tej książki mam nadzieję
że prolog wam się podobał.

└──────────────────┘

*Erwin po wytłumaczeniu nam planu zwołał tzw. kod 8 na zakonie. Zwołał tam całą swoją rodzinę (inaczej zakshot). Ja jestem psem więc nie mogłem być na tym spotkaniu.*

pov: Erwin

Razem z Dorkiem i Grzechem podjechaliśmy pod apartamentowiec Monthany, ja razem ze szatynem wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. W tym czasie Lych pojechał na parking zmienić pojazd, bo ten był trochę rozwalony. Postanowiłem że odprowadzę brązowookiego pod jego mieszkanie, gdy dotarliśmy pod drzwi czułem coś dziwnego, coś co nakłaniało mnie do pocałowania Gregorego.

Co się ze mną dzieje? Nigdy tak nie było. Muszę go pocałować... ale co jak mu się to nie spodoba? Co jak nie będzie się ze mną chciał przyjaźnić? Dobra chuj raz się żyje.

Monthana już chciał mnie przytulić na pożegnanie, lecz ja położyłam jedną rękę na jego biodro, drugą na policzek i przyciągnąłem go do siebie, wbijając się lekko w jego miękkie usta. Byłem pewien że mnie odrzuci, odepchnie, a on co? Pogłębił znaczne pocałunek, zdziwiłem się nie powiem, ale bardzo mi się to podobało. Całowaliśmy się, czule muskając swoimi wargami. Byliśmy złączeni już parę minut, w końcu zabrakło nam powietrza i z nie chęcią się od siebie oderwaliśmy. Było trochę niezręcznie, ale pożegnaliśmy się, a ja poszedłem w stronę wyjścia, szatyn zaś skierował się wgłąb swojego mieszkania, uprzednio otwierając drzwi.

pov: Dorian.

*parę minut wcześniej*

Odstawiłem Erwina i Monthane pod apartamentowcem szatyna i odjechałem w stronę garażu, by zmienić swojego rozwalonego sultana.

Wracałem już z parkingu, byłam pewien że siwowłosy będzie na mnie czekał lekko wkurzony, ale przed wejściem go nie było. Pojechałem za wieżowiec, sprawdzić czy Knuckles nie czeka na mnie, z tyłu na parkingu. Zdziwiłem się, nie było go tam. Znów okrążyłem budynek, czekając w aucie zauważyłem wysoko w oknie, sylwetki dwóch mężczyzn. Bez zastanowienia wziąłem lornetkę i popatrzyłem na punkt. To się kurwa zdziwiłem, patrzę a tam nijaki Erwin Knuckles całujący się z Gregorym Monthaną, no zaskoczyło mnie to, ale postanowiłem że poczekam aż Złotooki przyjdzie do mnie.

Po jakiejś minucie usłyszałem jak drzwi auta się otwierają, wsiadł do mnie siwowłosy. Od razu pojawił mi się na twarzy szyderczy uśmieszek.

-No co tam Erwin?-zapytałem z przekąsem.

-A jak ma być?-zapytał lekko zdezorientowany.

-Jak było z Monthaną?-zaśmiałem się.

-Emmm.. o co ci chodzi Dorek?-spytał się zagubiony.

-No ja wszystko widziałem-powiedziałem podnosząc znacząco kąciki ust.

-o kurw.-wyszeptał wręcz do siebie.-Ale co widziałeś??-odparł szybko Złotooki gestykulując rękami.

Dla Korzyści  ||  Morwin W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz