{ 5 }

659 26 6
                                    

┌─────────────────┐

Hejka misie kolorowe! To jest piąty
rozdział tej książki mam nadzieję że
czwarty wam się podobał.

└─────────────────┘

*Czułem się strasznie słabo, nie wiedziałem co się ze mną działo. Słyszałem jak ktoś wchodzi do mojej sali, ale byłem zbyt rozkojarzony, by cokolwiek zrobić...*

pov: Gregory

Carbo pojechał po pieniądze, ja i Hank siedzieliśmy na głównym holu szpitala. Było po nas widać że coś jest nie tak, więc podchodzili do nas ludzie, jakże inni medycy, ale my nic nie chcieliśmy powiedzieć bo Spadino nam zabronił. Okazało się że podczas naszego pobytu w szpitalu była jakaś strzelanina i koło nas zjawiło się dużo funkcjonariuszów, tych poszkodowanych i tych zdrowych. Nie mogliśmy tam wytrzymać, cały czas pytali co się dzieje. Gdy zobaczyliśmy Pisiciele, postanowiliśmy że wyjdziemy na parking przed szpitalem, bo przed nim byśmy nic nie ukryli, Nelson oraz inni bardziej doświadczeni policjanci coś podejrzewali, ale byli zbyt zajęci rannymi. Po mniejwiecej 20 minutach, ujrzałem czarne burito, wysiadło z niego 5 ludzi, był to Carbo z dwoma metalowymi walizkami, Kui, Dorian, Silny i Heidi. Podeszli do nas i przywitali się.

-Cześć skąd macie tyle hajsu? I to jeszcze w 20 minut.-spytał retorycznie Hank

-To wcale nie tak dużo, dziwi mnie dlaczego Spadino nie chciał więcej.-odparł piskliwie chiński mąciciel.

-Dobra chodźmy, bo nawet nie widzieliśmy Erwina.-powiedziałem zachęcająco.

-To idziemy, prowadź.-odpowiedział Silny.

Szliśmy razem uważając by policjanci nas nie zauważyli, widziało nas paru kadetów, ale nie zwracali nam większej uwagi, poprostu nas olali. Gdy weszliśmy na korytarz, gdzie znajduje się sala Erwina, zauważyliśmy Spadino siedzącego przed pokojem. Podeszliśmy do niego.

-Mamy pieniądze.-zaczął Kui.

-Fantastycznie, 2 miliony tak?-powiedział z uśmieszkiem Panacleti.

-Mhm.-mruknął nie chętnie Carbonara.

-Dobrze, to idźcie po swojego pastorka. Powinien być cały, chyba że coś poszło nie tak i umarł.-dodał zadziornie Spadino oddalając się od nas. My zaś weszliśmy do sali.

-Siema siwyy.-radosnie powiedział białowłosy rozkładając przy tym ręce.

-Hmmj.-odpowiedział Knuckles nie odwiedzając ust.

-Co się dzieję?-spytałem lekko przestraszony i zagubiony.

-Nmychyn.-odparł Złotooki, znów nie ruszając wargami i całym ciałem.

-Możesz się ruszać?-zapytałem podejrzliwie.

-Yymym.-odpowiedział siwowłosy delikatnie kręcąc głową w boki.

-Okej to jeszcze nie wskazuje nic złego.-Hank mówiąc to poszedł do mężczyzny na łóżku i wziął jego rękę w górę po czym spuścił.-Dobra to na szczęście tylko lek zwiotczający. Za parę minut powinno mu przejść, tylko to zależy od dawki.

-Napewno?-spytałem, a wraz ze mną Kui.

-Tak, też tak myślę.-odezwała się Heidi.

-Dobra ja z chłopakami spakuję jego rzeczy.-powiedział Nico wskazując na Lycha i Gebblesa.-A wy możecie iść.-wskazał na mnie i Overa.

-Tak. Później pogadacie.-odparł zatwierdzająco białowłosy.

-Okeej-powiedziałem przeciągle spuszczając głowę w dół.

Dla Korzyści  ||  Morwin W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz