Rozdział VIII

103 11 1
                                    

Ostatecznie znaleźli się na szczycie Wieży Eiffla. Słaba Mayura trzymająca w ręku naszyjnik z amokiem, a przeciwko niej dwójka młodych bohaterów. Chciała założyć na siebie naszyjnik by znów odzyskać siłę, jednak tym razem Biedronka użyła swojego jo-jo i odebrała jej biżuterię, po czym roztrzaskała ją o ziemię. Z naszyjnika wyleciało granatowe piórko, które po chwili dzięki magii dziewczyny zrobiło się białe.
-Myślisz, że mnie pokonasz?! - krzyknęła drwiąco kobieta. - I tak będę walczyć, do końca! Dopóki nie zdobędę waszych miraculów dla Władcy Ciem!
-Dosyć tego! - wrzasnął Czarny Kot i ruszył z kotaklizmem w kierunku kobiety. Ta zamknęła oczy ze strachu. Wtedy między nich wskoczył Władca Ciem, który odepchnął chłopaka tak, że ten spadł z wieży.
-Zostawcie ją! - krzyknął.
-Czarny Kocie! - odezwała się Biedronka, która wzrokiem szukała partnera. W ramach zemsty złapała w swoje jo-jo Mayurę i unieruchomiła jej ręce. Jednak nagle zza jej tyłu wynurzył się mężczyzna w fioletowym garniturze i złapał za jej kolczyki.
-Lepiej dobrze się zastanów. - szepnął jej do ucha. Marinette zamarła. - Wypuść ją, a nikomu nic się nie stanie.
-Ale kolczyki! - krzyknęła kobieta, jednak szef posłał jej tylko karcące spojrzenie.
-Jest tylko na to jeden sposób. - powiedziała spokojnie Biedronka. Wstała, odepchnęła kobietę a sama złapała za miraculum Władcy Ciem.
-Zobaczymy kto teraz pierwszy puści, hm? - rzekła kpiąco. Natomiast Mayura po tym jak dziewczyna ją popchnęła była tak słaba, że straciła równowagę i spadła z wieży.
-A sprawdźmy może... kto szybciej spadnie. - Władca Ciem próbował zapodać ripostę, po czym odepchnął dziewczynę i skoczył za asystentką. Złapał ją w locie i zniknął za budynkami.

Szedł bez słowa ulicą z Nathalie na rękach. Ona leżała mu głową na klatce piersiowej słysząc szybkie bicie jego serca. Z każdym krokiem jego rytm przyspieszał coraz bardziej. Z nerwów, stresów, gniewu, emocji, ale także zmartwień i tego, że bardzo się spieszył by donieść asystentkę jak najszybciej do domu. Choć kobieta była przytomna to w ciągu całego tego marszu, nie padło ani jedno słowo z jej ust. Gabriel również nic nie powiedział. Nathalie wiedziała, że jest na nią zły. W końcu sprzeciwiła mu się już tyle razy, że miał prawo się na nią gniewać. Ona zaś była już tak wykończona całą tą walką, że nie miała nawet siły się ruszyć. Ręka zwisała jej bezwładnie, a przecież każdy ruch wymagał wysiłku i powodował okropny ból. Była cała podrapana, poobijana. Wszędzie miała albo zadrapania albo siniaki. Miała podbite oko, guza na głowie, spuchniętą rękę, w dodatku jak zwykle towarzyszyły jej dawne objawy, czy bóle i zawroty głowy, palenie w płucach czy kaszel.

W końcu dotarli do rezydencji. Gabriel zaniósł kobietę do jej pokoju i spojrzał na nią jednocześnie z żalem i gniewem, ściskając w ręku broszkę. Potem odwrócił się w kierunku drzwi.
-Więcej nie użyjesz tego miraculum... - powiedział cicho.
-Ale Gabriel, ja... - zaczęła próbując podnieść się na łóżku.
-Żadnego "ale"! - wrzasnął odwracając się na pięcie - Czy Ty nie widzisz w jakim Ty jesteś stanie?! Do czego to Cię doprowadza?! Przecież Ty się wykończysz! Mam tego serdecznie dosyć!!! Masz kategoryczny zakaz jakiejkolwiek pomocy mi! Inaczej Cię zwolnię! Nie będziesz mi się więcej sprzeciwiać!
Czy tamten człowiek miał rację? Czy rzeczywiście przepowiedział jej przyszłość? A może właśnie ta wizja miała zapobiec, by to się nie wydarzyło? A gdyby nie zobaczyła tamtej wizji, czy też by do tego doszło? Może to właśnie ona była temu winna?

A co gdyby nigdy nie widziała tej wizji? Czy wtedy też by do tego doszło? Nathalie patrzyła na niego pełna szoku. Nigdy nie sądziła, że Gabriel kiedykolwiek na nią nakrzyczy. Zagryzła tylko wargi i odwróciła wzrok. Projektant dostrzegł łzę, która szybko kapnęła na łóżko. Usiadł na jego rogu, zdjął okulary i schował twarz w dłoniach. Nathalie położyła swoją dłoń na jego.
-Przepraszam... - odezwała się cicho.
-Ale powiedz mi czemu Ty to robisz, czemu się tak wykańczasz, po co, dlaczego, dla kogo, w jakim celu?
Przecież to są moje problemy.
-Podążę za Tobą nawet na koniec świata. Nigdy nie zostaniesz sam ze swoimi problemami.
-Już straciłem Emilie. Nie ma mowy że i Ciebie stracę. - Po tych słowach przysunął ją jednym szybkim ruchem do siebie i przytulił. Kobieta mocno go obejmowała dłuższą chwilę. Kiedy chciał już wstać dalej go trzymała. Szarpnęła go ku sobie, by przytrzymać jeszcze chociaż przez moment. Do oczu napłynęły jej łzy.

"Chcę Ci pomóc..." (Miraculous Gabenath) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz