Rozdział 13 Zadufany w sobie Narcyz

62 14 10
                                    

Starałam się chodzić co najmniej raz w tygodniu do Kiry. Przy okazji jeśli Tristan był akurat na miejscu płaciłam mu systematycznie za opiekę nad nią. Moje oszczędności przez to topniały niczym lód i naprawdę zaczynałam się martwić, czy do czasu znalezienia dla niej nowego domu wcześniej nie zbankrutuję. Na poważnie zaczynałam rozważać powrót do pracy, nawet jeśli tak naprawdę nie bardzo miałam na nią obecnie czas, skoro byłam w ostatniej klasie liceum i miałam mnóstwo nauki. Grudzień i pierwsza połowa stycznia minęły mi niezwykle szybko, najpierw przez egzaminy semestralne, a potem przez święta Bożego Narodzenia. W pierwszym tygodniu stycznia nadeszła upragniona i wyczekiwana przeze mnie przerwa zimowa. W ciągu dnia chodziłam na kurs tarota, a popołudnia spędzałam czas z przyjaciółmi lub zajmowałam się pisaniem.

Ukończyłam kurs przeogromnie szczęśliwa, że w końcu miałam już podstawy tarota. Wiedziałam, że nadal przede mną długa droga nim nauczę się biegle nimi posługiwać i wróżyć, ale wiele mi to dało.

Dziewiątego stycznia w sobotę siedziałam wieczorem w swoim pokoju i pisałam ostatnie linijki mojej książki. Dotarłam w końcu do epilogu. Po tak długim czasie, dosłownie latach, byłam bliska dokończenia pisania mojej powieści.

Finalnie fabuła mojej książki tak się potoczyła, że Amy zdobyła drugie miejsce i postanowiła zostać trenerem, by uczyć innych jeździć. Końcowe sceny epilogu przedstawiały Amy, gdy pod okiem bardziej doświadczonego trenera zaczęła opowiadać swoim pierwszym, młodym kursantom o tym, jak należy przygotować konia do jazdy. Z transu pisania wyrwały mnie ciche wibracje mojego telefonu. Zaklęłam pod nosem. Wyciszyłam komórkę, ale zamiast całkowicie to zrobić, włączyłam niechcący wibracje. Zapisałam plik Worda, a potem zerknęłam na godzinę. Była dopiero siedemnasta, do kolacji miałam jeszcze dwie godziny, więc raczej na pewno uda mi się dzisiaj skończyć pisanie. Wzięłam telefon i zauważyłam, że dzwoniła Emma.

Moja przyjaciółka miała iść do kina z Justinem, tym razem jednak to ona go zaprosiła. Odważyła się, za namową moją i Erin i obiecała, że pod koniec ich spotkania w końcu powie mu co myśli o tym wiecznym niezobowiązującym randkowaniu. Zamknęłam klapę laptopa z westchnieniem. Przyjaźń jednak była ważniejsza niż pisanie. Oby moje Muzy mi wybaczyły to nagłe przerwanie i nie zesłały na mnie kolejnej blokady, pomyślałam i odebrałam.

— Cześć, Em. Mam ci jednak pomóc w szykowaniu do randki?

Już wcześniej wraz z Erin proponowałyśmy jej pomóc w przygotowaniu, ale stwierdziła, że nie było takiej potrzeby.

Jeśli zmieniła zdanie byłam gotowa do niej pojechać. Czego się nie robi w imię przyjaźni.

— Nie będę miała jednak żądnej randki — odpowiedziała cichym, załzawionym głosem Emma. — Nienawidzę facetów i nigdy więcej z nikim nie chcę się spotykać.

Momentalnie wyprostowałam się na krześle.

— Co się stało?

— Już wiem, dlaczego Justin tak się zachowywał. Erin tak bardzo się myliła mówiąc, że to ja się nim bawiłam. Jest całkowicie odwrotnie.

Tego tak naprawdę obie z Erin bałyśmy, ale starałam się nie powiedzieć tego na głos. Starałam się również nie dochodzić do fałszywych wniosków i wysłuchać Emmę, nawet jeśli gniew zaczynał we mnie narastać.

Zabiję tego idiotę, jeśli umyślnie złamał serce mojej przyjaciółce. Chociaż nie, śmierć to zbyt szybkie rozwiązanie, a w dodatku wpadnę w tarapaty. Zemszczę się na nim w inny sposób. Ponownie przetworzyłam w umyśle to, co powiedziała Emma. Justin się nią bawił.

Zacisnęłam mocniej dłoń wokół swojej komórki i starałam się nie wybuchnąć. Nie znałam więcej faktów, dodatkowo musiałam zachować spokój dla Emmy. Później mogłam powyzywać na głos tego idiotę, niedoszłego chłopaka mojej przyjaciółki. Milczałam i czekałam cierpliwie aż Emma rozwinie swoją wypowiedź, tak się jednak nie stało.

Wbrew MojromOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz