Przeszłość zawsze wraca

1.5K 47 16
                                    

Obudził mnie tępy ból głowy, przez co jedyne o czym marzyłam, to ponowne zapadnięcie w sen. Dosłownie rozsadzało mi czaszkę, a ja nie byłam w stu procentach pewna, czym było to spowodowane. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, marszcząc brwi. Z pewnością było to mieszkanie Michała. Tyle wiedziałam, ale za chuja nie mogłam sobie przypomnieć, jak się tu znalazłam. I wnet do mojego zamglonego umysłu napłynęły wspomnienia z poprzedniego wieczoru, o którym prawdopodobnie wolałabym zapomnieć. Z pewnością wykazałam się największym debilizmem tego świata. Po alkoholu robiłam różne rzeczy i nie zawsze były one najmądrzejsze, ale zazwyczaj starałam się zachowywać trzeźwość umysłu. Choć ostatnie mi czasy coraz gorzej mi to wychodziło. I wczoraj mogłam utwierdzić się w tym przekonaniu, że schodziłam na złą drogę. W jednym momencie miałam ochotę zniknąć z powierzchni ziemi i udawać, że nigdy mnie tu nie było. To prawdopodobnie byłoby najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Ale najwyraźniej ktoś miał inny plan i nieustannie trzymał mnie przy życiu, pokazując tym samym, że wchodzenie w dorosłość jest niezwykle skomplikowanym i pełnym wzlotów i upadków procesem. Ale, jak do tej pory, mój był pełen upadków.

Więc, wróćmy do tej feralnej imprezy.

***

Gdy tylko chłopcy dowiedzieli się o tym, że wraz z Matczakiem znaleźliśmy wspólny język i jesteśmy na dobrej drodze, wpadli na genialny pomysł urządzenia niewielkiej imprezy w studiu. Nie mogłam powiedzieć, że obecność Natalki mi nie przeszkadzała, ale w ramach rekompensaty, Michał zadzwonił po Samuela. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

— Kurwa, idź z tym ode mnie! — krzyknęłam przez śmiech, kiedy Franek przystawił mi głośnik do ucha, przez co byłam święcie przekonana, że stracę słuch.

— Ale słuchaj, jakie to jest zajebiste! — wydarł się, nie dając za wygraną.

— Werson, nie pij już! — pokazałam kciuk w górę, w kierunku Samuela, który siedział z Krzyśkiem na kanapie.

— Idę do kibla. — Michał podszedł do mnie od tyłu, nachylając się do mojego ucha i delikatnie dotknął mojej dłoni i złożył szybki pocałunek na mojej szyi, zanim opuścił pomieszczenie.

— Zrzygam się z tej miłości. — skomentował Franek, patrząc na mnie zniesmaczony.

— I tak wiem, że ci się podoba. — wzruszyłam ramionami, uśmiechając się przy tym i kiedy chciałam się odwrócić, aby móc odstawić swoją szklankę z sokiem na stolik, moje nogi się zaplątały. Próbując utrzymać równowagę, przechyliłam swój napój i nie przejmując się faktem, że wylądował on na podłodze, kontynuowałam swój marsz.

— Ja cię zajebie. — z opóźnionym zapłonem spojrzałam na Natalkę, która wpatrywała się w swoją koszulkę, na której, jak się okazało, wyładowało moje picie.

— Wybacz, nie widziałam cię. — uśmiechnęłam się wrednie, chociaż naprawdę zrobiłam to czysto przez przypadek. I wtedy zrobiła coś, czego powinna żałować do końca swoich marnych dni. Kiedy postanowiłam kolejny krok, poczułam czyjąś rękę na plecach, która mnie popchnęła. Popchnęła. Zatoczyłam się nieznacznie w przód i z niedowierzaniem wpatrywałam się w podłogę, starając się zrozumieć tę sytuację. Pizda mała mnie dotknęła.

— Powiedz, że mi się wydawało. — syknęłam do Franka, który zerknął na mnie trochę zdezorientowany, a ja modliłam się żeby powiedział, że to wyobraźnia płata mi figle. I nie zwracałam nawet uwagi na Sama, który wymachiwał rękami w przeczącym geście, aby Wygi nie przytakiwał, ale on tego nie widział.

— No... popchnęła cię. — mruknął, nawet nie wiedząc, że rozpętał teraz prawdziwe piekło.

— Nie rób nic głupiego! — pisnął Samuel, zrywając się z kanapy, zostawiając na niej Krzyśka, który także analizował całe zajście. Zignorowałam słowa przyjaciela i nie zastanawiając się dwa razy, zrobiłam coś, o czym skrycie marzyłam od dawien dawna.

WE ARE ALL GONNA DIE / MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz