Nienawidzę urodzin

1.2K 40 22
                                    


Wam już wszystkim na łeb siadło. — mruknęłam bez humoru, przyglądając się siedzącej naprzeciwko mnie dwójce debili, zwanymi także moimi przyjaciółmi.

— Od kiedy ty taka drętwa jesteś? — Samuel przewrócił oczami, z niecierpliwością wypatrując kelnerki, która miała nam dostarczyć jedzenie.

— Odkąd skończyłam dwadzieścia dwa lata? To już nie te czasy, młody. — westchnęłam, a Zuza nagle się ożywiła, odkładając telefon na bok.

— Jak dobrze pamiętam, to urodziny masz jutro — ułożyła usta w dziubek, wyraźnie się nad tym zastanawiając. — Tak, 5 lipca.

— Tak czy inaczej... — machnęłam ręką, puszczając jej uwagę mimo uszu. — Nie wyprawiam żadnej imprezy. — napomknęłam na wstępie, widząc ich miny. Wyraźnie liczyli na grubą balangę, ale ja w tym roku zdecydowanie wolałam przystopować. Poprzednie lata, w których wyprawianie moich urodzin było tradycją, kończyły się jedną wielką tragedią. I nie przewidywałam, aby w tym roku mogło być inaczej.

— Mówiłem już, że jesteś drętwa? — burknął Samuel, ale błysk w jego oku świadczył o tym, że wpadł na jakiś iście genialny pomysł.

— Siedem razy w ciągu ostatnich dwudziestu minut. — uśmiechnęłam się krzywo, gdy zastukał palcami o stolik i posłał siedzącej obok dziewczynie znaczące spojrzenie. — Ani mi się ważcie. Wszyscy doskonale wiemy, jak kończą się wasze huczne imprezy. A szczególnie, jak ja na nich kończę. — nawiązałam do urodzin Samuela, na których jednym słowem ujmując zrobiłam z siebie największą idiotkę świata, gdy Sam upił mnie w trzy dupy, a we mnie obudził się sam szatan. Nigdy nie spodziewałam się, że jednego wieczoru można wyrwać pięciu facetów jednocześnie.

— Ale tym razem byłoby z nami całe GOMBAO. Co niby mogłoby się stać? — wtrąciła Zuza, a ja mimowolnie się wzdrygnęłam. Otóż dużo mogło się wydarzyć.

— Oni nawet nie wiedzą, że mam urodziny. Od roku ja sama staram się o nich zapomnieć. — fuknęłam, w myślach przywołując tę jakże pamiętną imprezę, której wolałbym nie pamiętać.

— W tym roku nie byłoby Filipa. — powiedział chłopak, a ja zgromiłam go wzrokiem.

— Nie wywołuj wilka z lasu. — syknęłam, wypluwając niemal te słowa. Cóż to by była za tragedia, gdyby faktycznie znów się zjawił.

— Pan, którego imienia nie wymawiamy nie utrzymuje z nami kontaktu od roku, czyli od twoich urodzin. — Zuza wyszczerzyła się na te słowa, patrząc na mnie prosząco.

— Bo pana anonima obowiązuje zakaz rozmowy ze mną do odwołania, a ja takowego odwołania w najbliższym czasie nie przewiduje. — sarknęłam krótko, mając nadzieję na szybkie zakończenie jego tematu, który z całą pewnością nie należał do moich ulubionych.

— Czyli tym bardziej. Dawaj, pójdziemy do jakiegoś klubu, wypijemy po piwku i tyle.

— Już widzę wasze jedno piwko. — westchnęłam ciężko, opadając na oparcie krzesła. Usilnie ignorowałam ich świdrujące spojrzenia, kiedy czekali na moją odpowiedź, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie ulegnę. — Dobra, kurwa, spierdalajcie. Ale na wybieram klub i ani słowa chłopakom, że to moje urodziny. Powiedzcie po prostu, że wychodzimy. — warknęłam, a ci przybili sobie piątkę.

— Ja wiedziałem, że masz gołębie serce. — odparł dumny Samuel, niemalże piszcząc.

— Nie mam gołębiego serca.

— Gadaj tak gadaj. Ja wiem swoje. — machnął ręką, jakby odpędzał natrętną muchę.

— Ale czemu mamy im nie mówić, że to twoje urodziny? — dopytywała dziewczyna, a w tym samym czasie podano nam jedzenie.

WE ARE ALL GONNA DIE / MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz