Życzenia

1.1K 45 7
                                    

Uniosłam głowę w górę, patrząc w niebo, z którego na moją twarz spływały zimne krople deszczu. Choć przemokłam do szpiku kości, wciąż stałam po środku chodnika, zastanawiając się, jak dobry był to pomysł. 14 lipca był dniem teoretycznie zwyczajnym, choć w ciągu kilku miesięcy, dla mnie stał się wyjątkowym. Darzyłam uczuciem chłopaka, który urodził się właśnie tego dnia. Dlatego teraz stałam przed blokiem, w którym mieszkał, przemakając do suchej nitki i bojąc się tej konfrontacji. Czego tak właściwie się obawiałam? Może właśnie tego, że mój prezent nie kosztował miliony. Był skromny, ale kupiłam go z myślą o nim. Bo chciałam żeby miał wszystko. Choć już dawno w prezencie dostał moje serce, nie wiedziałam, czy przyjmuje je z tak wielkim oddaniem, z jakim ja mu je daje. Zazgrzytałam zębami, czując rosnące zimno i czujnie rozejrzałam się wokół. Nie lubiłam nocy. Nie lubiłam chodzić sama po ulicach, bo napawało mnie to lękiem. Nigdy nie wiedziałam, kogo mogę spotkać za rogiem. Dlatego idiotycznym pomysłem było przyjście tutaj przed północą, ale chciałam być pierwsza. Żeby wiedział, że mi zależy. A teraz stałam przed tym cholernym blokiem, wypalając piątego papierosa i gniotąc w dłoni paczkę, zapakowaną w ozdobną folię i zastanawiając się, co mu powiedzieć. Równie dobrze mógł już spać, zważywszy na to, że za kilkanaście godzin miał odbyć się koncert na torwarze.

— Trudno, najwyżej postoję tu do rana. — wyrzuciłam niedopałek papierosa na chodnik i przydeptałam go butem, po czym nie zastanawiając się dłużej, zadzwoniłam domofonem. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę, czekając aż Michał odbierze, ale ku mojemu zdziwieniu, po prostu otworzył drzwi.

Gdy znalazłam się pod drzwiami jego mieszkania wzięłam kilka głębszych wdechów i zapukałam, a po chwili moim oczom ukazał się brunet, w samych bokserkach, a na jego usta wpłynął leniwy uśmiech, gdy tylko mnie zobaczył.

— Zawsze tak wszystkim otwierasz?— wykrzywiłam usta w uśmiechu, opierając się ramieniem o framugę drzwi, gdy przetarł dłonią twarz.

— Tylko ty możesz przychodzić o tej porze, więc to widok zarezerwowany tylko dla ciebie. — przepuścił mnie w drzwiach, a ja przejechałam palcami po jego dwudniowym zaroście, gdy przechodziłam obok.

— Schlebiasz mi, ale przyszłam tu w innym celu. — ściągnęłam buty i chwyciłam go za rękę, ciągnąc w stronę salonu. — siadaj. — wskazałam na miejsce na kanapie, a chłopak spełnił moje polecenie, wciąż mierząc mnie zaciekawionym spojrzeniem.

— Nie. — zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi, gdy wymownie spojrzał na moje mokre ubrania i bez słowa wyjął z szafy swoją bluzkę, podając mi ją.

Nie chcąc przedłużać tej chwili, przebrałam się przy nim i z podchodzącym do gardła sercem, udało mi się usadzić go na miejscu.

— Czyli jest jakiś głębszy powód tej wizyty? Myślałem, że po prostu za mną tęskniłaś. — Przewróciłam oczami, uśmiechając się tajemniczo.

— Tęskniłam. — pokręciłam lekko głową i złożyłam na jego dłoni szybki pocałunek, ruszając do kuchni. — Siedź i się nie ruszaj. — zagroziłam, zanim zniknęłam za zakrętem.

— Też tęskniłem! — odkrzyknął, podczas gdy ja zaczęłam szukać zapalniczki w torebce, aby móc zapalić świeczkę na wcześniej zakupionej czekoladowej babeczce. — Co ty robisz? — krzyknął chłopak, wychylając się, tak aby mnie widzieć, a ja wzięłam do ręki prezent i ciastko, idąc w jego stronę.

— Nie wstawaj. — zastrzegłam, siadając po turecku na kanapie, naprzeciw niego i odpaliłam świeczkę. — Pomyśl życzenie i zdmuchnij. — uśmiechnęłam się zachęcająco, kiedy zmarszczył swoje ciemne brwi, pewnie zastanawiając się, co wymyśliłam.

WE ARE ALL GONNA DIE / MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz