Być szczęśliwą

1.2K 48 7
                                    

— Wstawaj, nie będziesz tyle czasu leżeć w łóżku. — warknął Samuel, siłą ściągając ze mnie kołdrę, w której byłam zakopana po uszy.

— Taki mam zamiar. — fuknęłam, odwracając się do niego plecami, a ten jedynie westchnął z rozdrażnieniem.

— Zuza, powiedz jej coś.

— Czekaj, niosę ziółka, a zaraz się wyjebie. — wysyczała dziewczyna, wchodząc do pokoju ze szklanką w dłoni, starannie omijając wszystkie rzeczy walające się po podłodze.

— Zaraz zablokuje numer Matczaka, jak Boga kocham. — chłopak odrzucił kolejne połączenie, prawdopodobnie od wspomnianego bruneta, co pogorszyło mój humor o jakieś milion razy.

— Ja zablokowałam. — burknęłam wrednie, wyrywając mu urządzenie i zablokowałam numer. — Może spierdalać na drzewo.

— Nie gadałaś z nim od tamtej pory? — Zuzia postawiła na szafce nocnej herbatę i przysiadła na skraju łóżka, delikatnym ruchem poprawiając moje włosy.

— Nie i nie mam zamiaru. — syknęłam, a ta dwójka spojrzała na siebie znacząco. — Co?

— Bo on nie daje nam spokoju... — zaczął Sam, ale gdy tylko poderwałam się do pozycji siedzącej, szybko umilkł.

— Co w związku z tym? Nie będę z nim rozmawiać i zdania w najbliższym czasie nie zmienię. Zakaz kontaktu dożywotniego przechodzi z Filipa na niego. Koniec kropka. — zarządziłam, niemalże ciskając w nich piorunami. — Do odwołania. A takowego nie przewiduje! — zakończyłam, chwytając swoją herbatę i wypiłam ją jednym duszkiem, parząc sobie podniebienie.

— I zamierzasz tak spędzić następny miesiąc? — wskazał na moje łóżku, w którym spędziłam ostatnie dziesięć dni, od pamiętnej rozmowy z chłopakiem.

— Nawet dłużej, jeśli będzie trzeba. — warknęłam, poprawiając poduszki i z powrotem opadłam na plecy. — Kogo niesie, bo mnie rozniesie?! — zawyłam, gdy tylko do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi, a akompaniowała mu Neli, która szybko doskoczyła na korytarz.

— Otworzę. — zadeklarowała Zuza, idąc do przedpokoju, aby szybko wykurzyć nieproszonego gościa. — A ty tu czego? — nadstawiłam uszu, tak samo jak Samuel, czując jak moje kostki bieleją.

— Chcę z nią pogadać. — serce podeszło mi do gardła, a krew uderzyła do głowy, kiedy tylko usłyszałam ten bezczelny głos.

— Pojebie mnie. Jeszcze ma czelność tu przyłazić. — Wyrwałam do góry, zanim jeszcze mój przyjaciel zdołał, coś zrobić i w podskokach znalazłam się przy drzwiach. — Czego nie zrozumiałeś z naszej poprzedniej rozmowy? Zmiataj stąd w trybie natychmiastowym, dopóki jestem miła. — Samuel chwycił mnie za ramię, jakby obawiając się, że w każdym momencie mogłam rzucić się na bruneta, który swoją drogą wyglądał okropnie.

Nie żebym ja była zwiastowaniem kobiecej urody w obecnej sytuacji, ale miałam wrażenie, że on wyglądał o stokroć gorzej. Zdawało mi się, że sińce pod oczami wyostrzyły się jeszcze bardziej, a dobrze znany mi, zadowolony i jednocześnie zjarany wzrok kompletnie stracił swój blask. A z tego powodu poczułam się minimalnie lepiej. Przynajmniej nie tylko ja teraz cierpiałam.

— Możesz mnie wysłuchać? — zrobił krok do przodu, a stojący za mną chłopak musiał przytrzymać mnie w miejscu.

— Nie, nie mogę i zdania nie zmienię. Było wysilać swoje szare komórki wcześniej, a nie gdy już jest po ptakach. — uśmiechnęłam się wrednie, z satysfakcją patrząc na jego mizerną twarz. — Żegnam pana i proszę więcej mnie nie nachodzić, ani nie dzwonić do moich przyjaciół. — pomachałam mu na pożegnanie, popychając drzwi, z zamiarem zamknięcia ich, ale przeszkodziła mi w tym jego noga, która wsunęła się pomiędzy nie.

WE ARE ALL GONNA DIE / MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz