rozdział II

577 18 7
                                    

Wstalam o 11:25, ubrałam się w czarne dresy i bialą, za duża bluzę. Uwielbiam chodzić w za duzych ubraniach, czulam sie wtedy komfortowo. Weszlam do łazienki gdzie się ogarnęłam. Poszlam zrobić sobie kawę, byłam od niej uzależniona. Mogłam pić ją cały czas.

Stanęłam przed domem dziadków, był bardzo ładny. Zazdrościłam dziadkom tego domu. Podeszłam pod drzwi i zapukałam. Po chwili otworzyła mi babcia z uśmiechem na twarzy.
-Cześć Emily, co u Ciebie słychać?-zapytala
-No wsumie dobrze.
Zaprosiła mnie do środka. Poszłyśmy w stronę jadalni, usiadłam przy stole. Babcia poszła do kuchni po coś do jedzenia. Cały czas męczyła mnie mysl "gdzie jest dziadek?". Może gdzieś pojechał, albo... nie! Tak nie mogło być.
Zjadlam obiad razem z babcia i od razu przeszlam do rozmowy.
-Gdzie jest dziadek?-zapytalam
-Pojechal do sklepu dwie godziny temu, dalej nie wraca, martwię się, że coś się stało.-usmiech z twarzy babci zniknął.
-Na pewno wróci.-mialam taką nadzieję..

Siedziałam razem z babcią i ją pocieszałam do momentu, gdy zadzwonił do niej nieznajomy numer. Dala mi telefon i odebrałam.
-Halo, dzień dobry, tutaj lekarz ze szpitala w Krakowie przy ulicy *****.
-Dzien dobry, coś się stało?
-Stanisław ******* niestety nie żyje, miał wypadek samochodowy, przykro mi.

Te słowa mnie zabolały, mialam tylko dziadków, teraz już tylko babcie. Od razu w oczach mialam łzy, babcia nie wiedziała o co chodzi, dlaczego płacze.

-Dziekuje za informację, do widzenia.-rozłączylam się, nie miała ochoty z nikim rozmawiać w tamtym momencie, lecz musiałam babci o wszystkim powiedzieć. Trudno mi było mówić o śmierci bliskiej mi osoby, zwłaszcza, że to moj dziadek. Nie wiedzialam od czego zacząć, więc tylko powiedziałam "Dziadek nie żyje, mial wypadek". Wybuchłam płaczem, babcia mnie przytuliła i też zaczela płakać.

Minęły tak dwie godziny, w bólu, w tęsknocie za dziadkiem. O 20:30 zaczelam się zbierać do hotelu, nie chciałam zostawić babci samej, ale musiałam trochę odpocząć i przemyśleć wszystko.

Zamówiłam taksówkę i po chwili zjawiła się pod domem. Wsiadłam i podalam adres hotelu. Kierowca wydałal sie dziwny, był zamaskowany, cały na czarno. Na początku to zignorowałam, ale zaczelam się bać, gdy skręcił w inną ulice niż powinien. Zaczelam się stresować.

Kierowca zatrzymał się przy lesie, z naprzeciwka jechało czarne bmw, które powoli się zatrzymywało. Wyszlam z samochodu i zaczelam uciekać w stronę, z której przyjechaliśmy. Niestety na marne. Mężczyzna mnie dogonił, jedną ręką chwycił mnie za nadgarstek, a drugą zastawił mi usta abym nie mogła krzyczeć.

Cześć, jak myślicie co się wydarzy z główna bohaterką? :)

Ten dzień | Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz