9. Wiktoriańska rezydencja

172 9 6
                                    

 Jechaliśmy już boczną drogą prowadzącą do rezydencji mojej "matki", która była bardzo gęsto zalesiona drzewami iglastymi po jej obu bokach. Było trzeba pokonać ponad kilometr, zanim dojechało się pod wielką stalową bramę, która oznaczała, że rezydencja jest już blisko.

 Felicia była już ubrana w swój strój na obiad, tak samo zresztą ja. Od razu, gdy wyszliśmy ze sklepu, ruszyła do łazienki i przebrała się w jej nową, ale za to jaką cudowną sukienkę.

 Mimo że od kilkunastu minut widzę ją w tej sukience, wciąż działa na mnie tak samo. Nie potrafię się stuprocentowo skupić na jeździe, bo ciągle mam z tyłu głowy jej podkreślone ciało oraz nieśmiały uśmieszek, który mi posłała, gdy wyszła w tej sukience z przymierzalni.

Czy widzisz Felicio, jak ty na mnie działasz?

 Otrząsnąłem się z myśli i starałem skupić całą moją uwagę na jeździe oraz otoczeniu.

- Nie zwracaj uwagi na Felicie - Powtarzałem sobie w myślach.

 Zbliżaliśmy się już do rezydencji, było można to zauważyć po lekko wychylającym się zza zieleni drzew, czarnego dachu. Po chwili przed nami ukazała się rezydencja, a ja robiłem głębokie wdechy oraz wydechy, aby się uspokoić.

Czy stresowało mnie spotkanie Felicii z moją "matką"? Oczywiście, że kurwa tak!

 Brama jak zawsze otwierała się ze stukotem, gdy stanęła otworem, wjechałem na teren rezydencji. Kątem oka obserwowałem brunetkę, miała lekko rozchylone wargi, a jej ręce się trzęsły, chociaż bardzo starała się to ukryć.

 Delikatnie złapałem ją za jedną dłoń i pogłaskałem kciukiem, mając nadzieję, że trochę dodam jej otuchy mimo tego, że sam się niesamowicie stresowałem.

 Nie byłem pewny czy moja "matka" nie powie za dużo o naszej rodzinie i jej przeszłości. Potrafiła niesamowicie długo rozmawiać o tym temacie oraz o historii rezydencji, do której właśnie się zbliżaliśmy.

 Na ganku czekała na nas już Alice z wielkim, serdecznym uśmiechem na twarzy. Była już starszą kobietą, na jej głowie było można zauważyć siwe włoski, lecz wciąż była tą samą sympatyczną osobą, która pomogła mi przyzwyczaić się do mojego nowego życia. Gdy nie chciałem jeść, bo nie czułem się pewnie przy mojej nowej "matce" przynosiła mi posiłki do mojego pokoju i siedziała ze mną, dopóki nie zjadłem, w międzyczasie opowiadając o swojej młodości i swojej córce.

 Zatrzymałem pojazd niedaleko ganka i wysiadłem, ruszając w kierunku drzwi pasażera. Otworzyłem je i poddałem swoją dłoń Felicii, a gdy już wysiadła, powędrowaliśmy w kierunku Alice.

- Witaj ponownie Williamie. - Zawołała do mnie. - Jak nazywa się ta przepiękna kobieta u twojego boku? - Zapytała po chwili.

- Dzień dobry Alice. - Podszedłem do niej, poddając jej dłoń. - Ta piękna kobieta nazywa się Felicia. - Wskazałem ręką na brunetkę, która nieśmiało wyciągnęła dłoń w stronę Alice.

- Miło mi Panią poznać. Pani jest matką Williama? - Zapytała niepewnie Felicia, próbując uśmiechnąć się jak najlepiej.

- Och złotko, ja tylko tutaj pracuję. Matkę Williama poznasz, gdy wejdziesz do środka, czeka już na was przy stole. - Odpowiedziała łagodnie, jak to było w zwyczaju Alice.

 Na twarzy Felicii pojawiły się delikatne rumieńce, które wskazywały na to, że zrobiło jej się odrobinę głupio, lecz szybko zareagowałem, biorąc ją za rękę i poprowadziłem w stronę drzwi wejściowych.

 Były równie pokaźne, jak wszystko inne co tutaj się znajduje, moja "matka" uwielbiała się wyróżniać i móc chwalić się tym swoim koleżanką. Cała to posiadłość różni się od posiadłości koleżanek "matki". Nie była w stylu nowoczesnym a za to w wiktoriańskim, który ja również pokochałem, mieszkając tutaj. Mimo tego, że była w innym stylu, nie była w żadnym stopniu gorsza od tych, które było można zobaczyć najczęściej w Cambridge.

Obsession [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz