Pov. Tony
Krople deszczu uderzały rytmicznie o szyby, jesień w Pensylwanii to zdecydowanie moja ulubiona pora roku mimo tego że zaczyna się wtedy szkoła. Spojrzałem leniwie na zegarek. Pokazywał godzine 21:52 ocieżale podniosłem się z łóżka aby ruszyć w stronę szafy w celu założenia wygodnych ubrań ponieważ cały czas odkąd wróciłem ze szkoły miałam na sobie mundurek który się trochę wygniutł, nie przejąłem się tym ponieważ jutro była sobota. Odłożyłem go niedbale do szafy i wróciłem do poprzedniej czynności padłem na łóżko i przeglądałem się burzy która panowała za oknem i nie zapowiadało się żeby ucichła, wręcz przeciwnie nabierała na sile. Co chwile mrok w moim pokoju rozświetlały pioruny a głuchą ciszę donośnie grzmoty, deszcz przybierał na sile. Uwielbiałem burze, uwielbiam i będę uwielbiać. Mogłem patrzeć godzinami na to co się dzieje za oknem, tak bardzo chciałbym teraz iść na jakiś spacer albo wyjść na podwórku i najchętniej położyć się tam na środku nie zważając na nic i cieszyć się burzą w pełni. Od mojego pięknego widoku i rozmyśleń od wiodło mnie ciche pukanie do drzwi. No tak pewnie Will i jego codzienny obchud po wszystkich pokojach. Nie myliłem się.
Wejść- powiedziałem cicho-a drzwi odrazu sie otworzyły ukazujac mojego drugiego najstarszego brata.
Hej Tony, jak się czujesz? - zapytał z troską w głosie.
Dobrze, jeśli ci chodzi o to czemu nie byłem na obiedzie i kolacji to przez to, że odrazu po szkole zasnołem i obudziłem się pare minut temu- powiedziałem odwracając spowrotem głowę w stronę okna.
Okej, jak będzie się coś działo to jestem u siebie w pokoju,dobranoc Tony -powiedział i opuścił mój pokój.
Dobranoc Will- rzuciłem szybko w stronę brata.
Znowu zanurzyłem się w swoich myślach, długo tak leżałem zanim zasnąłem bo mam spore problemy ze snem, co jakiś czas zerknąłem na zegarek ostatnia godzina jak pamiętam to 2:07.
Rano z wielką nie chęcią podniosłem się do siadu, obudziłem się dużo wcześniej ale nie miałem siły wstać więc leżałem, powoli zebrałem się żeby podejść do okna w celu otworzenia go. Zapach po burzy to moja druga ulubiona rzecz. Wziąłem szybki prysznic i założyłem komplet czarnych dresów, z włosów kapała mi jeszcze woda ale nie przejąłem się tym.
Szybkim krokiem udałem się do kuchni gdzie odziwo wszyscy jeśli śniadanie.
Ukradkiem spojrzałem na zegarek 10:14
Tak późno wszyscy jedzą i Vincent z Willem nie są w pracy?
Pierwszy spojrzał na mnie Will.Dzień dobry Tony - powiedzial uśmiechając się do mnie.
Cześć- rzuciłem szybko po czym wziąłem miskę i nasypałem do niej płatków i zalałem mlekiem. Nie byłem głodny ale wczoraj nie jadłem obiadu i kolacji więc by mi nie odpuścili tylko by się zaczęło, że nic nie jem i że się głodzę a tak to zjem przy wszystkich a potem szybko pójdę do pokoju i to zwymiotuje jak zawsze i po problemie.
Odsunąłem sobie krzesło i usiadłem do stołu z pozostałymi. Na przeciwko mnie siedział Dylan a koło mnie Haili i Vincent no trudno jak się przychodzi ostatniemu to nie ma co narzekać. Siedzenie koło Vine'a było nie przyjemne ale lepiej koło niego niż na przeciwko pozatym nie ma się do czego przyczepić bo jem normalnie.
Ale coś nie grało. Zanim przyszedłem słyszałem żywe rozmowy a teraz wszyscy umilkli i się na mnie patrzyli.
No co? - powiedziałem nie pewnie.
Tony, dobrze się czujesz?- spytał mnie mój bliźniak.
Troche mnie to zdziwiło ale uświadomiłem sobie że od paru dni lecę na samych energetyka i papierosach a jem tylko śniadania które zwracam w łazience i do tego nie śpię za dobrze.
CZYTASZ
Rodzina Monet- Jestem problemem | Tony monet
Fanfiction❗TW❗ ⚠️w książce występuje⚠️ Depresja Bluźnierstwa Samookaleczanie Próby samobójcze Zaburzenia odżywiania Przemoc fizyczna i psychiczna Fanfiction na podstawie serii książek - Rodzina Monet Weroniki Anny Marczak. Książka będzie pisana głównie z pers...