Pov.TonyNie wiem ile tak siedziałem, straciłem poczucie czasu ale z ran przestała sączyć się krew i spływać na płytki po moich udach, dookoła walały się chusteczki.
Jak można być taką życiową spierdoliną jak ja? Nic nie umiem zrobić tylko stwarzam wszystkim problemy, muszą mnie pilnować cały czas jak jakieś dziecko.
Czemu nie zostawią mnie samego?
Zagłodził bym się na śmierć i było by po problemie. Czemu w ogóle się urodziłem, chce zniknąć po prostu chce zniknąć, nie przejmować się niczym i nikim.Schowałem żyletkę za etui do telefonu, podniosłem się z zimnych płytek i zacząłem sprzątać cały bałagan jaki zostawiłem i powtórzyłem rutyne z prysznicem żeby wyczyścić nogi z zaschnietej krwi. Wybrałem sobie z szafy kolejną pare czarnych dresów i czarną koszulke, chciałem położyć się na łóżku ale ktoś zapukał do moich drzwi, które się otworzyły zanim zdążyłem odpowiedzieć a moim oczom ukazał sie mój bliźniak z szerokim uśmiechem na twarzy, Boże skąd on ma tyle energii z rana?
-Idziemy na śniadanie- wypalił odrazu nadal się przy tym uśmiechając.
Przez chwile patrzyłem na niego jak na jakiegoś debila ale przypomnialo mi się że mu to obiecałem.
-Nie jestem głodny- brawo debilu, najgorsza możliwa odpowiedź.
-Tony, rozmawialiśmy na ten temat, a teraz chodź bo zrobiłem ci śniadanie- mówiąc to podszedł do mnie chwytając mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku wyjścia z pokoju.
Nie miałem siły żeby się z nim szarpać, przez całą drogę od mojego pokoju do kuchni prowadził mnie i nie nie puszczał mojego nadgarstka
Na blacie stał talerz z dwoma goframi polanymi troche sosem czekoladowym a na nim znajdowały sie owoce, głównie truskawki i borówki, podchodzac do stołu mój umysł sam zaczął przeliczać kalorie, wyszło mi ze jeden ma około 360 kcal.
Chcac nie chcąc usiadłem przy blacie a Shane zajął miejsce obok mnie.-Smacznego - mówiąc to uśmiechnął się i czekał aż zaczne jeść.
Patrzyłem na naszykowane przez bliźniaka śniadanie i powstrzymywałem się od grymasu na twarzy. Nie chętnie sięgnąłem ręką po truskawke, oczywiście tą która nie dotykała sosu, po czym zacząłem ją jeść małymi gryzami.
Nienawidziłem tego, ciągła presja przez to, że muszę coś zjeść bo to komuś obiecałem i nie chcę go zawieść, z drugie strony nienawidzę tego, że mi zależy żeby kogoś nie zawieść, gdyby nie to nie jedzenie byłoby prostrze.
Shane narazie nie komentował tego co robie, nie spieszyło mi się, jadłem jedną truskawkę prawie 3 minuty nie tego oczekiwał mój bliźniak, obiecałem mu ze zjem a po parunastu minutach zjadłem kilka truskawek i to najmniejszych.-Zrobić ci coś innego do jedzenia?- zapytał Shane z lekko wyczuwalnym smutkiem w głosie.
Było mi strasznie przykro, starał się dla mnie a ja prawie nie ruszyłem tego co przygotował. Nic nie odpowiadając spuściłem głowę w dół, Shane wstał i zabrał talerz z goframi i zaczął przygotowywać coś innego.
Siedziałem dalej ze spuszczona głową z rekami na nogach, po chwili do kuchni przyszła Hailie i odrazu poleciała przywitać się z moim bliźniakiem po czym sama zaczęła sobie coś przygotowywać, po chwili przedemną pojawiła się miseczka z nowy jedzeniem, jogurt naturalny z musli i tymi nieszczesnymi borówkami i truskawkami, w mojej głowie znowu zaczął działać przelicznik, na oko wychodziło około 320 kcal, troche lepiej niż poprzednie gdzie 1 miał wiecej kalori, Shane z powrotem zajął swoje wcześniejsze miejsce i czekał aż grzecznie zaczne jeść.
Powolnym ruchem chciałem chwycić za łyżeczkę gdy zauwazylem że na mojej wewnętrznej stronie przedramienia jest odbita krew, szybko cofnolem rękę i spojrzałem w dół, przez czarne dresy nie bylo tego widać ale czułem że miejsca w których się pociołem są troszkę przesiąknięte krwią, która odbiła mi się na ręce.
Kurwa...-Co jest? - spytał Shane
-Nic - no już napewno mu powiem.
Skierowaną ręką w moją stronę, żeby nie było nic widać przyciągnąłem miske bliżej siebie i powoli zacząłem jeść, z jednego problemu mialem teraz dwa, żeby zjeść jak najmniej i teraz ukrywać rękę, wybierałem powoli wszystkie truskawki przez to ze były najmniej kaloryczne, męczyłem się tak przez około 10 minut, stresujac się że ktoś zobaczy moją rękę, pozatym czułem cały czas przesiąknięte dresy.
-Zjem u siebie- palnołem głupo bo nie mogłem tego wytrzymać jak najszybciej chciałem się umyć i zmienić ubrania.
-Nie ma mowy musisz zjeść wszystko- oczywiście, myśli że wywale to do kibla, mimo ze mam na to ochote.
-No zjem tylko u siebie- mówiąc to zabrałem miske i szybko ruszyłem do pokoju.
Wchodząc po schodach Shane powiedział, że idzie w takim razie ze mną, oczywiście jak zawsze.
Wchodząc do pokoju postawiłem miske na komodzie po czym chwyciłem pierwsze lepsze ciuchy z szafy i ruszyłem do łazienki oznajmiając bratu że tylko ide na szybki prysznic.
-Ejejejejej miałeś zjeść śniadanie- mówił chwytając mnie za rękę, rękę na której miałem odbitą krew ze spodni.
-Kurwa zostaw mnie!- próbowałem wyszarpnąć rękę co mi się udało ale niestety już było po mnie.
-Kurwa, co to jest? TONY?!- Podszedł do mnie ponownie chwytając za rękę, teraz się nie opierałem i tak już wiedział, nie był takim debilam na jakiego wygląda.
-Tony.
-Jezu daj mi spokój.
-Czekaj to ta rana ze stołówki? To już 2 raz się otworzyła, trzrba cię zacząć na szycie!
-Nie! Jezu daj mi spokój! I nie drzyj się tak, reszta nie musi wiedzieć.
-Ale trzeba to zszyć jak jest taka głęboka.
-Nie jest... to nie ta rana.- mówiąc to odwróciłem się i wszedłem do łazienki, chcąc zamknąć drzwi napotkałem opór w postaci reki bliźniaka który wszedł za mną, opatrzyłem na niego niewiedząc o co mu chodzi.
-Pokaż te rany- powiedział jakby była to normalna rzecz.
-Już lece ci je pokazać- powiedziałem oschle.
-I tak je widziałem w szkolnym kiblu, po prostu chce mieć pewność że nie są groźne.
Przez chwile staliśmy w milczeniu, nie wiedziałem co mam zrobić, fakt przez chwile je widział ale od tamtego czasu ich troche przybyło i nie chciałem też żeby zawiódł się na mnie jeszcze bardziej.
Shane po chwili zamknął drzwi łazienki na klucz po czym podszedł do szafki i wyjął z niej apteczke, nie było sensu dalej się opierać.
Po chwili stałem przed bliźniakiem prezentując swoje rany i blizny, na jego twarzy malował się szok i smutek, analizował każdą z ran osobno po czym zabrał się za ich odkarzanie i opatrywanie.‼️Obraz podglądowy ran Tonego w mediach‼️
»»--->**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*<---««
Słowa: 1030
Hejka, przepraszam że tak długo nie było żadnego rozdziału a na dodatek ten jest taki krótki ale nie miałam siły żeby go napisać, mam nadzieje że i tak sie spodoba a nastepny postaram się dodać za nie długo.
Miłego dnia/wieczoru 💜💜💜
CZYTASZ
Rodzina Monet- Jestem problemem | Tony monet
Фанфіки❗TW❗ ⚠️w książce występuje⚠️ Depresja Bluźnierstwa Samookaleczanie Próby samobójcze Zaburzenia odżywiania Przemoc fizyczna i psychiczna Fanfiction na podstawie serii książek - Rodzina Monet Weroniki Anny Marczak. Książka będzie pisana głównie z pers...