Pov.TonyLeżałen wpatrując się w sufit, było parę minut po północy a ja czułem jak ssie mnie w żołądku.
Myślami wracałem do kalorii, które zjadłem w ciągu poprzedniego dnia, kanapka z sokiem a później pare frytek... to dużo, wiem ze nie mogę zjeść więcej a mimo to cały czas o tym myśle i chce.
Powoli podniosłem się z łóżka a nogi same po kierowały mnie do wyjścia z pokoju.
Uczucie głodu mnie dobijało, moje myśli nie potrafiły się skupić na niczym innym, idąc korytarzem zatrzymałem się na przeciwko pokoju mojego bliźniaka, przez chwilę zastanawiałem się czy może do niego wejść, powiedzieć jak się czuje,co kolwiek powiedzieć, może powstrzymał by mnie przed głupotą, przecież mówił że mogę przyjść ale co jeśli to nie jest ważne? Będę niepotrzebnie zawracał mu głowę, dlatego tak szybko jak się ta myśl pojawiła to również szybko zniknęła a ja ruszyłem dalej schodząc po schodach w dół a następnie prosto do kuchni i podchodząc do lodówki, coraz bardziej czułem uczucie głodu, czułem się też słabo i ręce mi się trochę trzęsły, przez ułamek sekundy zastanawiałem się czy nie wrócić do pokoju, może dałbym radę wytrzymać jeszcze trochę, może by się udało ale nie potrafiłem uczucie głodu było nieznośne i nie do zagłuszenia nic nie pomagało, otworzyłem lodówkę i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to talerz ze spaghetti, pewnie moja porcja z kolacij, bez namysłu chwyciłem go i wsadziłem do mikrofali niecierpliwość się, potrafiłem w tym momencie myśleć tylko o zjedzeniu i zaspokojenia głodu.Siadłem przy stole i nabrałem porcje na widelec, nie myśląc o niczym dosłownie pochłaniałem ciepły makaron w sosie bolońskim z kawałkami mięsa, przypomniało mi się jak bardzo lubię jeść, jak mi to smakuje, jak przyjemnie pójść czasem z kimś na kolacje albo jeść przekąski oglądając film. Jednocześnie się też bałem z tyłu głowy cząstka mnie krzyczała co ja robię ale została zagłuszana, w tej chwili liczyło się żebym zjadł jak najwięcej, nie myśląc o niczym o żadnych kaloriach po prostu chciałem się najeść i nie potrafiłem tego przerwać.
Ledwie skończyłem pierwsze danie a już zerwałem się do lodówki po więcej, prze wracałem w niej różne opakowania w celu znalezieniu czegoś zdatnego do spożycia od razu, w zamrażarce znalazłem pudełko lodów, od razu je wyciągnąłem bez zawahania i zabrałem się do jedzenia, tak dawno nie jadłem lodów, unikałam ich bo były kaloryczne mimo że je uwielbiałem. Poczułem jak do oczów napływają mi łzy a po chwili spływają po policzkach, ręce cały czas mi się trzęsły, czemu? Czemu w jednej chwili rzucam się na jedzenie bez wyrzutów i jem wszystko co popadnie i ile wlezie, a w drugiej wiem że będę tego żałować albo już żałuję, nienawidzę siebie za to że tyle jem, wyglądam jak jakaś świnia, wiem że jestem gruby nie mogę zjeść ale nie mogę przestać, nie umiem przestać jeść a na dodatek cały czas jestem głodny, nie czuje sie najedzony mimo zjedzenia już dużej ilości ale po prostu nie potrafię cały czas czuje głód, nie czuje sytości. Znowu otwieram szafki i szukam jedzenia, jakieś ciasto, żelki, puszka fanty i Coca-Coli, shake, płatki, puszka owoców, nienawidzę tego, nienawidzę siebie. Tak bardzo chciałem ale nie potrafiłem przestać, jadłem i płakałem, płakałem i jadłem. Jestem beznadziejny, jeśli nie potrafię wytrzymać bez jedzenia to niczego nie potrafię.
Przetarłem oczy rękawem od bluzy, nie wiem ile to trwało, rozejrzałem się dookoła siebie, po całej kuchni walały się puste opakowania po skonsumowanym jedzeniu przeze mnie, przeraziło mnie to i równocześnie poczułem obrzydzenie do samego siebie, spojrzałem na zegar, który był nad kuchenką, wskazywał 3:37.
Trochę spanikowałem bo o 4 nad ranem jest 95% szans że juz sie kogoś spotka. Zerwałem się i od razu zacząłem sprzątać wszystkie opakowania, upchnąłem je na samym dnie kosza i wrzuciłem na nie pare papierowych ręczników, powycierałem blaty i zamiotłem podłogi a brudne naczynia szybko umyłem i odłożyłem na suszarkę,
następnie szybkim krokiem wróciłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz.
Łzy płynęły mi ciurkiem po policzkach, od razu po biegłem do łazienki, uklęknąłem przed toaletą i włożyłem do ust 2 palce w celu prowokowania wymiotów, siedziałem tam i wymiotowałem przez około 20 minut, nie widziałem nic przez łzy w oczach i miałem cały zatkany nos, gardło mnie bolało tak samo jak głowa, przez jeszcze kolejne paręnaście minut udawało mi się oczyszczać organizm. Po skończeniu tej czynności czułem się wykończony, nie miałem na nic się podtrzymując się ściany wstałem i podszedłem do umywalki, przemysłem twarz woda i umyłem zęby, wyglądałem okropnie miałem czerwoną i opuchnięta twarz.
Wyszedłem z łazienki zegar pokazywał godzinę 4:49 podszedłem do półki w rogu pokoju i chwyciłem za jedna z książek która się tam znajdowała, przekartkowałem kartki w celu znalezienia kawałka metalu po czym z powrotem wróciłem do łazienki po drodze biorąc czyste ciuchy. Usiadłem w końcie na białych płytkach i podwinąłem spodenki tak aby odsłaniały udo, przyłożyłem żyletkę do skóry, przycisnąłem i przejechałem w poprzek uda robiąc głęboką ranę, dookoła zrobiłem jeszcze pare kresek na jednym i drugim udzie. Jestem beznadziejny, tyle głodówek, wyrzeczeń, męczenia się tylko po to aby stracić kontrolę i się nawpierdalać w nocy kiedy nikt nie patrzy, brawo Tony... Brawo Kurwa.
Ty to umiesz wszystko zjebać, szczególnie swoje życie i życie wszystkich dookoła, jesteś jebanym problemem, którego trzeba się pozbyć.
Mój wzrok po wędrował na świerze rany, z niektórych dej spływały stróżki krwi a z innych szczególnie tych płytszych zaschły. Myślami powędrowałem do sytuacji ze szkolnej łazienki, o tym jak Shane mnie widział, mnie i moje rany, ciekawe co o mnie pomyślał, pewnie się mnie brzydził i pewnie znowu się na mnie zawiódł, czemu chodź raz nie mogę nie sprawiać nikomu problemu, czemu nie potrafię być dla niego idealnym młodszym bratem bliźniakiem, zasługuje na kogoś lepszego. Podniosłem się z podłogi i wszedłem pod prysznic, oczyszcza jacy przy okazji świerze rany które jak zwykle szczypały i piekły, dokładnie je wysuszyłem a potem opatrzyłem, przebrałem się w czyste ciuchy, powycierałem pobrudzone
krwią kafelki chciałem wrócić do pokoju, nie miałem niż sił ale mój wzrok wbił się w cienki kwadratowy przedmiot stojący pod szafka w rogu pokoju.
Podszedłem i wysunąłem spod niej wagę,
chwile stałem zastanawiając się nad tym ale znowu ciekawość wygrała.
Znowu się bałem, bałem się cyferek które mogą pokazać większą liczbę niż ostatnio, włączyłem ją, zapikała dwa razy a na ekranie pojawiła się stara waga około sprzed trzech tygodni czyli 65 kilo a chwilę po, rząd zer oznaczających że można już stanąć, popatrzyłem przed siebie i wszedłem na wagę, bałem spojrzeć się w dół i patrzeć jak liczby rosną zanim dojdzie do obecnej wagi jak i tego że mogłem przytyć, dopiero po chwili odważyłam się na to 61...
61 kilo schudłem 4 kilo, odetchnąłem że udało mi się schudnąć, to chyba jedyna dobra wiadomość ostatnio, wyłączyłem ja i z powrotem wsunąłem pod szafkę. Wróciłem do pokoju kładąc się na łóżku i nie opierałem się zmęczeniu i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
CZYTASZ
Rodzina Monet- Jestem problemem | Tony monet
Fanfiction❗TW❗ ⚠️w książce występuje⚠️ Depresja Bluźnierstwa Samookaleczanie Próby samobójcze Zaburzenia odżywiania Przemoc fizyczna i psychiczna Fanfiction na podstawie serii książek - Rodzina Monet Weroniki Anny Marczak. Książka będzie pisana głównie z pers...