Kolacja

1.8K 54 16
                                    

Nie oglądając się za siebie ruszyłem do kuchni żeby zająć miejsce, usiadłem na brzegu a koło mnie był tylko Shane.
Patrzyłem na 4 kawałki pizzy które podsunął mi Dylan, tak bardzo bałem się jeść ale gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość tego że jeśli nie zacznę jeść cała rozmowa przy kolacji będzie dotyczyć mnie i co gorsza będę zmuszany do innych posiłków, nie wspominając że mogą mnie zacząć kontrolować po jedzeniu jeśli Will im wygada. Siedziałem jak na szpilkach nie dawajcie nic po sobie poznać, wziąłem pierwszy kawałek i zacząłem jeść z nadzieję że puszczą mnie na górę jak zjem szybko 2 kawałki nie zamierzałem jeść więcej a jak szybko zjem to pójdzie szybko je zwrócić, więc mam już plan, co może pójść nie tak?
Więc tak też zrobiłem, jadłem a ręce mi się całe trzęsły, miałem tylko nadzieję że nikt na to nie zwróci uwagi. Kończyłem powoli drugi kawałek i już naprawdę czułem się pełny ale pocieszam się tym że zaraz to zwróce.Powoli wstałem i rzuciłem szybkie zaraz wracam mając nadzieję nikt się nie przyczepi. Jak ja się myliłem oczywiście Vins musiał się zapytać.

Gdzie i po co takiego idziesz - zapytał mój najstarszy brat wiercąc we mnie swoim lodowatym spojrzeniem.

Na górę po telefon za minutę wracam- rzuciłem szybko nie oglądając się za siebie żeby nie złapać kontaktu wzrokowego z kim kolwiek.

Szybko pobiegłem do pokoju i odrazu udałem się do toalety żeby zwymiotować, czułem się pełny ale ciężko mi było zwymiotować dlatego wróciłem się do pokoju po butelkę wody, mimo pełnego brzucha zacząłem pić ile się dało do bólu powoli znów kierując się do łazienki, wypiłem połowę i czułem że już nie muszę duże się wysilać woda pomogła mi w zwymiotowaniu. Nie mogłem się nacieszyć z poczucia lekkość zwróciłem chyba dosłownie wszystko, wciąż kleczac przed toaletą i opierając ręce na desce wyciągnąłem rękę żeby spuścić wodę, chciałem odrazu sie podnieść ale zrobiło mi się słabo więc zaczekałem chwile i powtórzyłem czynność. Wiedziałem że nie ma mnie z dobre 10 min dlatego chciałem się pospieszyć, odwróciłem się w stronę umywalki w celu przepłukania ust i umycia zębów, ale zauważyłem że drzwi do łazienki nie były zamknięte, stał w nich mój bliźniak, widziałem jego zaszklone oczy i to jak patrzy na mnie z bólem. Nie wiedziałem co mam zrobić byłem zaskoczony, nie słyszałem żeby wchodził, jeszcze chwile tak staliśmy patrząc się na siebie po czym w końcu przełamałem się żeby odezwać się pierwszy.

Jak długo tu stoisz? - zapytałem go cicho spuszczając głowę w dół, nie umiałem teraz spojrzeć mu w oczy.

Od paru minut- powiedział ledwo słyszalnie mój brat po czym znowu zastała między nami dłuższa cisza.

Nienawide ciszy, może zacząć na mnie wrzeszczeć, wyzywać, płakać, co kolwiek, tylko nie milczeć, nienawidzę tego uczucia nigdy nie wiem co to osoba myśli, czuje i jak mam ja zareagować. Nienawidzę niepewności i bezradności, to mnie przytłacza.

Kiedy? - wydusił z siebie Shane.

Co? - nie wiedziałem o co chodzi.

Od kiedy to robisz? - zapytał

Lekko uniosłem wzrok żeby na niego spojrzeć, wpatrywał się we mnie domagając się odpowiedzi. Nie zamierzałem mu powiedzieć prawdy.

Niecałe cztery tygodnie- wychrypiałem ale prawda jest taka że ciągnie się to 5 miesięcy.

Dlaczego? Co się stało? - powiedział łamiącym się już głosem. Znowu na niego zerknąłem, z jego oczu leciały łzy a z resztą z moich tak samo. Nie chciałem mu mówić ale wiedziałem że mi nie odpuścili. Chciałem już mu odpowiedzieć ale usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju i kieruje się w stronę łazienki. Po chwili koło Shane stał Vincent. Jak tylko go zobaczyłem i jego spojrzenie wędrujące z mojego bliźniaka na mnie to momentalnie zrobiło mi się słabo a nogi się pode mną ugieły.

Rodzina Monet- Jestem problemem | Tony monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz