Rozmowa

1.6K 64 19
                                    

Powoli traciłem kontakt z rzeczywistością, to było dla mnie za dużo, krzyki dobiegające z korytarza kierowane w moim kierunku coraz bardziej wpędzały mnie w coraz większą panikę. Siedziałem skulony na środku pokoju wyglądając i czując się jak małe bezbronne dziecko. Chciałem żeby to się skończyło, żeby zostawili mnie w spokoju . Łzy nie przestawały lecieć z moich oczu, bolało mnie całe gardło  i głowa, czułem jak powoli tracę siły, czułem jak jestem na skraju wyczerpania, to po prostu dla mnie za dużo. W pewnym momencie poczułem silny uścisk dookoła  mnie, ktoś położył ręce na moje w których chowałem głowę. Słyszałem jak do mnie mówią i próbują uspokoić lecz to nie dawało żadnych rezultatów ponieważ byłem w histerii. Jak wołali moje imię ale i to nie pomogło.

Nie wiem ile czasu minęło ale na pewno musieli trochę tam ze mną siedzieć, powoli przestawałem panikować, wiedziałem że przytula mnie Shane a Will siedzi przede mną i próbuje uspokoić, rozumiałem już co mówią, łzy nadal leciały z moich oczu ale nie tak bardzo jak wcześniej i już tak nie histeryzowałem ale nadal czułem się słabo i cały się trzęsłem. Tylko nie uspokoili mnie oni tylko mój organizm nie miał już siły.
Will trzymał jedną ręką moją na kolanach a druga gładził mój policzek natomiast Shane poluzował uścisk i teraz jedna ręką głaskał mnie po plecach.
Oddech stawał się bardziej spokojny, Will przeciera łzy z mojej twarzy, i na jego ustach zagościł mały ciepły uśmiech, którym mnie obdarował.
Nie minęło kilka sekund a teraz starszy brat mnie do siebie przyciągnął i zamknął w uscisku, moja głowa opierała się o jego lewe ramię i teraz to on mnie gładził po plecach a drugą rękę zatopił w moich włosach z tyłu głowy. Nawet nie wiem kiedy ale moje ręce również go oplotły.

Shane- zaczął starszy po chwili, trochę się zdziwiłem że chodzi mu o mojego bliźniaka a nie o mnie. - wiem ze jesteście bliźniakami, ale sam nie jesteś w dobrym stanie a Tony'ego może to stresować bardziej jeśli będziesz podczas rozmowy, później do ciebie przyjdę- oznajmił spokojnie.

Przez chwilę nie słyszałem odpowiedzi ani żadnego szelest u co by wskazywał że kiwnął głowa i się zbiera albo żeby zaprzeczył, pewnie bardzo nie chciał opuszczać mojego pokoju ale po dłuższym czasie się zgodził.

Okej- powiedział ledwie słyszalnie, po czym wyszedł z mojego pokoju z zamykając za sobą drzwi.

Znowu moje ręce zaczynały drżeć, a oddech trochę przyspieszył, co zauważył mój brat ponieważ bardziej mnie przytulił i nie zaczynał nic mówić tylko siedział że mną jeszcze w takiej pozycji przez parę minut. Bałem się, bałem się tej rozmowy przeważnie dlatego ze nie wiedziałem co mnie czeka, bałem się że wyślą mnie do jakiegoś psychiatryka, że nie będą traktować mnie jak dawniej, że będą patrzeć na mnie z góry albo wywiozą mnie gdzieś. Mimo że podświadomie wiedziałem że tak się nie stanie to pod wpływem tych wszystkich emocji nie mogłem tego pojąć.

Poczułem jak przestaje mnie obejmować i delikatnie od siebie odsuwa. Teraz patrzyłem w jego oczy ponieważ jego głowa była przedemną na tej samej wysokości, najchętniej spuścił bym ją żeby nie patrzeć mu w oczy ale nie mogłem tego zrobić bo trzymał ja w swoich rękach. Na jego twarzy nadal był malutki uśmiech natomiast jego oczy były pełne współczucia, strachu i chęci pomocy.

Tony, wiesz ze musimy porozmawiać- zaczął.

Mhm- zdałem się jedynie na cichy pomruk, ale to mu wystarczyło.

Powoli wstał z podłogi poczym pomógł również mi stanąć a właściwie to sam mnie podniósł bo moje ciało odmawiało jakiego kolwiek posłuszeństwa. Więc postawił mnie do pionu i pomógł usiąść na łóżku, przesunął sobie fotel od biurka i usiadł na przeciwko mnie. Trzymałem ręce na kolanach nerwowo bawiąc się palcami, nie trwało to zbyt długo ponieważ znów obiął je swoimi rękami zabierając mi swobodę ruchu.

Rodzina Monet- Jestem problemem | Tony monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz