Przecież nie dałoby się rozpocząć dnia bez jakieś dramaturgii, w czasie której pani Basia, której drużyna miała nie twarzowe koszulki w upiornym pomarańczowym kolorze, oznajmiła, że ona się nie nadaje do jazdy autobusem, ponieważ cierpi na chorobę lokomocyjną. Ze stoickim spokojem i uśmiechem na ustach wyciągnęłam z wiklinowego koszyczka, wiszącego na moim przedramieniu, tabletki na ową przypadłość, które będą jej potrzebne. Zaopatrzyłam się w kilka różnych rodzajów – od gumy do żucia, po tabletki do ssania w różnych smakach. Aga aż musiała się odwrócić, żeby nie parsknąć śmiechem na widok miny naszej dyrektorki.Po przybyciu na miejsce zaprosiłam wszystkich na lekkie śniadanie, dyrygując każdą grupą do oddzielnego stolika. Sama zaś ustaliłam końcowe detale z niezwykle miłą obsługą i organizatorką całego zamieszania Zuzą.
– Gotowi? – spytała, obserwując pałaszujący tłum.
– Bardziej nie będą – zażartowałam, znając szatański plan upokorzeń na dziś.
– Urządziłyśmy wszystko w środku, bo ta chmura zwiastuje deszcz, a nie chcemy się dać zaskoczyć. Już padało wcześniej i trawa jest mokra.
Rozejrzałam się dyskretnie po pomieszczeniu, a Zuza poprowadziła mnie najpierw na górę, demonstrując, które zabawy będą się odbywały w poszczególnych sekcjach.
– Wygląda świetnie.
– Damy radę, Janka, nie pękaj! – Zapewniła z humorem i szerokim uśmiechem. – Ale muszę przyznać, że ta koszulka „Big Bad Wolf" robi furorę.
Zerknęłam na Jakuba pogrążonego w rozmowie ze swoim zespołem.
– Nie była dla niego, ale... – Zawiesiłam głos, robiąc nieokreślony gest ręką. – Przynajmniej wiecie, kto tu jest szefem.
– Ty! – roześmiała się dźwięcznie. – Nadal odmawiasz zabawy?
– Zespoły są rozdzielone. Każdy ma określoną liczbę osób, nie ma sensu zaburzać symetrii.
– Nazwy są genialnie. Czarna Perła. – Wskazała na koszulki w tym kolorze. – Hobbitowo – Parsknęła, rzucając spojrzenie na nie twarzowe pomarańczowe koszulki. Nie można się było nie uśmiechnąć.
– Ta trauma dobrze im zrobi.
– To jakaś grupa karna? – spytała, unosząc brew.
– Na tyle, żebyś im dała na kalamburach do pokazania „Tora, Tora!" – zaproponowałam.
Zuza zaśmiała się radośnie.
– Oho... czyli zemsta na zimno?
– Wolę stwierdzenie, że los bywa przewrotny, ponieważ w naturze osobniki niebezpieczne lub jadowite przybierają ostre barwy, by ostrzec inne gatunku o swojej „toksyczności" – wyrecytowałam, udając lektorkę telewizyjną, a na koniec uśmiechnęłam się z satysfakcją.
– Aleś to sobie wykombinowała.
Podeszłyśmy do barierki na górnej galeryjce, obserwując drużyny. Snajperzy mieli białe koszulki, Drużyna smoka – zielone, Drużyna pierścienia – granatowe, a Wysłannicy Mordoru – szare.
– Dobra, to Hobbitowo idzie na kalambury. Snajperzy układają puzzle serii T, Drużyna smoka zagra w klasy. To taka odmiana Twistera, ale musisz odpowiednią nogę i rękę postawić przy skakaniu na odpowiednim polu. Każdej drużynie zmienimy kolejność układu stopa, ręka, żeby nikt nie miał za łatwo.
– Powodzenia – parsknęłam.
– Drużyna pierścienia pobawi się w zdejmowanie i zakładanie koszulki na czas. Czarna perła będzie śpiewać piosenki na zadane słowne hasło. Czym więcej piosenek tym lepiej.
CZYTASZ
Na papierze
RomanceCo się dzieje w Londynie, zostaje w Londynie! Janka pracuje w wydawnictwie jako Office Manager, ale po godzinach pisze własne książki. Jest już na finiszu spełnienia swojego największego marzenia - wydania książki. Utwór ten jest erotykiem, więc ze...