6. 🎄

153 19 24
                                    


Clarke chodziła po swoim pokoju z telefonem w zgięciu szyi, kiedy rozpakowywała torbę.

Natychmiast zadzwoniła do matki i poinformowała ją o nieobecności Indry.

- Naprawdę jej tam nie ma? - Abby roześmiała się, udając niedowierzanie. - Wiesz, to zupełnie do niej podobne. Odkąd Indra przeszła na emeryturę, straciła poczucie czasu.

- Więc co mam teraz zrobić? - spytała Clarke.

- Cóż, jesteś już w pensjonacie, więc dlaczego po prostu się nie zrelaksujesz i nie rozgościsz. Miejmy nadzieję, że pojawi się jutro - doradziła matka.

- Ale jeśli tego nie zrobi? Czy mogę po prostu zostawić świąteczne listy w recepcji i... wrócić do Nowego Jorku? - poprosiła Clarke, trzymając kciuki, aby jej matka się zgodziła i mogła opuścić Snow Falls tak szybko, jak to możliwe.

- Nie kochanie, przykro mi, ale musisz oddać je do ręki. Taka jest tradycja i taka jest nasza umowa.

- Ale mamo, do Wigilii zostały prawie trzy dni - Clarke poskarżyła się, gdy z irytacją wyrzuciła ręce w górę, upuszczając przy tym telefon. - O cholera, halo? - Clarke podniosła słuchawkę i usłyszała trzask w słuchawce.

- Przepraszam, kochanie, słabo cię słyszę, coś przerywa - głos starszej Griffin był słabo słyszalny w słuchawce.

- Powiedziałam, że do Wigilii zostały tylko trzy dni i obiecałam Finnowi... - Clarke krzyknął do telefonu. - Halo? - Clarke usłyszała sygnał wybierania, gdy połączenie zostało przerwane, i jęknęła głośno, po czym z frustracji kopnęła krzesło, na którym stała jej torba, przez co jej już zniszczona torba spadła na podłogę i rozbiła się jeszcze bardziej, a jej ubrania wysypały się na podłogę.

Clarke nie mogła już tego znieść, to miało być łatwe i szybkie, a teraz wszystko szło nie tak. Clarke była bliska użalania się nad sobą, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. - Chwileczkę! - krzyknęła, podchodząc do drzwi i szarpnięciem je otworzyła.

- Hej - Lexa przywitała się z nią.

- Cześć - Clarke przywitała się z frustracją.

Lexę rozproszył stan pokoju dziewczyny. Wyglądał tak, jakby uderzyła w niego bomba i Lexa nie mogła powstrzymać się od chichotu na widok chaosu, który zdawał się towarzyszyć pannie Greenfield. Lexa szybko przypomniała sobie, po co tu przyszła.

- Uh, twoja reszta - powiedziała, wyciągając rękę ze stosem banknotów.

- Och - Clarke wyciągnęła rękę, by odebrać papierki.

- Przepraszam, że to trwało tak długo, musiałam zejść do sejfu, nie mamy tu wielu setek - Lexa wyjaśniła z uśmiechem.

- Tak, uch, czy Indra się odzywała? - zapytała Clarke z nadzieją.

- Nie, przykro mi - Lexa potrząsnęła głową. - Jeśli pani zgłodnieje, za rogiem jest knajpa - Woods wyjaśniła, wskazując dłonią w kierunku restauracji.

- Dzięki, ale myślę, że po prostu zamówię coś do pokoju - Clarke się uśmiechnęła, ale zaraz zgasła, gdy zobaczyła twarz Lexy. - Co?

- Cóż, nie mamy takiej usługi - Lexa zachichotała, ale potem spojrzała na blondynkę i zdecydowała, że ​​jeszcze raz zlituje się nad dziewczyną. - Odprowadzę cię. I tak idę tam po kawę.

- Dobrze - zgodziła się Clarke, odwracając się, by chwycić za swój płaszcz. Zdziwiła się, gdy zauważyła, że ​​Lexa patrzy na nią od góry do dołu. - Co?

- Nic, tylko... tak chcesz wyjść? - zapytała Lexa, nie wierząc, że Clarke właśnie tak lekko ubrana chce wyjść w taki mróz.

Clarke spojrzała w dół na swoją krótką czarną spódniczkę, białą bluzkę i wysokie do uda czarne buty na zabójczych obcasach. Jej fioletowy płaszcz ładnie uzupełniał strój. Uważała, że ​​wygląda bardzo modnie, w przeciwieństwie do Lexy, która po prostu miała na sobie dżinsy i flanelową koszulę, grubą kurtkę i duże, nieporęczne buty turystyczne. Kim była Lexa, żeby kwestionować jej strój? Najwyraźniej nie miała wyczucia mody.

Świąteczny Spadek // Clexa PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz