Poniedziałek 18 stycznia 1976 r.
Remus Lupin absolutnie nie interesował się Zakazanym Lasem o żadnej innej porze miesiąca. Opieka nad magicznymi stworzeniami dała mu zdrowy szacunek dla żyjących tam bestii i był skłonny omijać je szerokim łukiem.
Wilk najwyraźniej uważał inaczej. James i Syriusz – a raczej Prongs i Padfoot, jak ich teraz nazywano – nie mieli żadnych problemów z wyprowadzeniem wilkołaka z chaty w zielony aksamitny mrok lasu. Wspomnienia Remusa dotyczące pełni księżyca były znacznie lepsze niż kiedykolwiek – ale wciąż nie całkiem ludzkie, a przez to mniej kompletne. Pamiętał zapachy, kształty, odgłosy, a czasem nawet smaki.
— Nie możemy powstrzymać cię przed gonieniem królików, jeśli chcesz gonić króliki – James wzruszył ramionami, kiedy Remus obudził się tego ranka przygnębiony krwią na języku. – Wtedy wydawałeś się być bardzo szczęśliwy z tego powodu.
— To była cholernie dobra zabawa - wtrącił Syriusz, oblizując własne usta.
— Zachęcałeś mnie! – oskarżył Remus, wciągając na siebie spodnie pod kocem. – Powinieneś wiedzieć lepiej, masz samokontrolę!
— Tak – Syriusz wzruszył ramionami. – Ale kiedy jestem psem, jestem psem. To jest to, co robimy.
To był cały Syriusz. Dobrze się bawić i nie ponosić żadnej odpowiedzialności.
— Nie martw się, Moony – James ziewnął. – Nigdy nie pozwolilibyśmy ci skrzywdzić człowieka. I naprawdę dobrze się bawiłeś, obiecuję.
Nie potrzebował, żeby James mu to mówił. Chociaż ludzki Remus wolał trzymać się na uboczu i odseparować od tych niższych instynktów, które reprezentował wilk, nie mógł doczekać się następnego księżyca.
— Lepiej idź już — ziewnął w odpowiedzi. — Zobacz, czy możesz dostać trochę jarmużu przed śniadaniem.
— Tak, jasne – James skinął sennie głową. – Do zobaczenia, Moony.
— Pa, Prongs.
„Prongs” - czyli "Rogacz" – było przebłyskiem geniuszu pewnego popołudnia, kiedy Peter zapomniał słowa oznaczającego „poroże”. Wszyscy śmiali się tak mocno, że nazwa utkwiła im w pamięci. Remus nie był pewien, skąd wziął się „Padfoot”, czyli "Łapa". Prawdopodobnie prywatny żart Jamesa i Syriusza. W każdym razie miało to sens i wygodnie przyjęli swoje nowe imiona, zapieczętowując je na mapie Huncwotów.
Pani Pomfrey obejrzała go kontrolnie, gdy przybył, a następnie puściła go wolno.
— Nie potrzebuję już nawet noszy. – zdumiała się – A ty masz ładny rumieniec na policzkach. Odpocznij rano, ale jeśli czujesz się na siłach, równie dobrze możesz pójść na popołudniowe lekcje.
Czuł się okropnie, okłamując ją w kwestii powodu swojego cudownego uzdrowienia, ale nic na to nie mógł poradzić.
Remusowi udało się przespać resztę poranka i obudził się trochę za wcześnie na lunch. Zszedł do pokoju wspólnego, aby usiąść przy otwartym oknie i zapalić papierosa, przeglądając swoje notatki z historii na popołudnie. Biorąc wszystko pod uwagę, pomyślał, poza problemem z Syriuszem życie układało się całkiem nieźle.
Syriusz wybąkał przeprosiny za incydent na Wieży Astronomicznej – Remus mocno podejrzewał, że było to wynikiem narady z Jamesem.
— Wybacz, Moony, powinienem był się z tobą skontaktować, albo użyć mapy lub czegoś w tym rodzaju, wiem, że nienawidzisz tych wszystkich dziewczęcych spraw i wiem, że zrobiłeś mnóstwo, żeby uchronić nas przed kłopotami w tym roku…
![](https://img.wattpad.com/cover/345465836-288-k77388.jpg)
CZYTASZ
All the Young Dudes 5-7 [ZAWIESZONE]
FanfictionZAWIESZONE TŁUMACZENIE oryginał można znaleźć na ao3 11.11.23r. - 1 #peterpettigrew