Szósty Rok:Mary, Mary

1.4K 46 66
                                    


Piątek 5 lutego 1977

Reszta stycznia zdawała się minąć jak mgła, a Remus po prostu próbował wrócić do normalności. Księżyc w pełni przypadł na początku miesiąca i Remus zagroził, że zamknie huncwotów na zewnątrz chaty, jeśli nie obiecają, że tym razem pozostaną w środku. Wiedział, że w końcu osłabnie i pozwoli im ponownie zacząć go wypuszczać, ale czuł, że powinni grać ostrożnie, przynajmniej na jakiś czas.

Nagła odległość pomiędzy Remusem i Syriuszem była bolesna, a tym bardziej utrudniona przez fakt, że ich związek (tak istniał) był przez cały czas tajemnicą. Remus zastosował swoją zwykłą taktykę, zakopując się w nauce, podczas gdy Syriusz zaabsorbował się Emmeline. Remus wiedział, że się dąsał. I choć raz nie miał mu tego za złe. Cała ta chaotyczna sytuacja tylko pokazała Remusowi, że muszą położyć temu kres tak szybko, jak to możliwe. Pozostanie przyjaciółmi stawało się niemożliwe, a oni potrzebowali przyjaźni, przede wszystkim.

Problem polegał na tym, że Syriusz w ogóle do niego nie przyszedł od tamtej nocy, kiedy spali w pokoju wspólnym. Remus był przerażony, że to oznacza, że ​​to już koniec – że Syriusz sam doszedł do wniosku i po prostu postanowił przestać. A Remus na to nie pozwolił. Nie można było tego tak po prostu zakończyć bez słowa żadnego z nich. Na pewno?

Trzymałeś mnie za rękę. Chciał powiedzieć. Widziałeś, jak płaczę.

Dzień po lutowej pełni księżyca Remus leżał w swoim zwykłym szpitalnym łóżku, rozmyślając o tych sprawach. Miał rozcięcie na ramieniu, na którym Madam Pomfrey kazała mu ćwiczyć swoje zaklęcia lecznicze. To było bardzo proste, ale był tak zmęczony po swojej przemianie,

-Musisz spróbować, kochanie – powiedziała bez współczucia wiedźma-lekarka. - Chciałeś móc zadbać o siebie po księżycach, więc musisz się tylko nauczyć znajdować siłę.

Szturchnął ranę, która i tak już się zagoiła, i podjął kolejną, połowiczną próbę załatania rany. Nic. Ślady pozostawione przez Livię były teraz przyćmione do bladoróżowego i Madam Pomfrey pomyślała, że ​​prawdopodobnie z czasem znikną, ponieważ nie były to rany z natury magiczne.

- Możesz wyjść  – zawołała go teraz ze swojego biura. -Jeśli masz zamiar po prostu siedzieć i zamartwiać się... Idź i spotkaj się ze swoimi przyjaciółmi.

Remus nie zawracał sobie głowy mówieniem jej, że rozmyślał o swoich przyjaciołach – a raczej o jednym z nich w szczególności. Ale ani razu się nie zastanowił, kiedy pozwoliła mu wyjść, więc wstał i szybko się ubrał, wybiegając ze skrzydła szpitalnego,

-Do zobaczenia we wtorek!-  powiedział, wychodząc.

Było już po obiedzie i tego dnia pozostała tylko jedna lekcja – Opieka nad magicznymi stworzeniami – na którą Remus nie miał za bardzo nastroju. I tak wyprzedzał resztę klasy i nikt nie będzie za nim tęsknił. Przez chwilę szedł bez celu korytarzami, wciąż myśląc o Syriuszu i Emmelinie i o tym, jak kiedykolwiek zamierza... poczekaj chwilkę .

Zatrzymał się i zmarszczył brwi, patrząc na najbliższy portret. Coś było w tym bardzo nie tak. Obraz przedstawiał starszego czarodzieja z przerzedzonymi włosami i schludną bródką, spoglądającego przez duży złoty teleskop. Z jakiegoś powodu nosił ogromną jaskrawoczerwoną kręconą perukę. Wydawało się, że mu to nie przeszkadza – po prostu ciągle poprawiał celownik swojego urządzenia, mrucząc cicho do siebie. Remus parsknął i spojrzał na następne zdjęcie.

All the Young Dudes 5-7 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz