Prolog

904 52 15
                                    


Ludzie (...) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni (...) Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć. - Andrzej Sapkowski


10 lat wcześniej

Obudziłam się wśród otaczającej mnie z każdej strony ciemności obolała i otumaniona. Moje powieki były ciężkie, jakby ważyły co najmniej tonę. Moja skóra piekła od chłodu, jakby ten ranił moje ciało niczym miliony drobnych odłamków szkła.

Gdzie jestem? Nie mam pojęcia.

Jak się tu znalazłam? Nie mam pojęcia.

Czy jestem tu sama? Nie mam pojęcia.

Ostatnie wspomnienie, które wciąż miałam w głowie to moment, w którym w nocy wymykałam się przez okno, by spotkać się ze znajomymi. Chad miał jakiś nowy towar, który wspólnie chcieliśmy przetestować.

A może zasnęłam w piwnicy opuszczonego magazynu i przez narkotyki nie pamiętam, co się stało. Jednak pod plecami wyczuwałam mało wygodny materac. Jego sprężyny wbijały mi się w skórę powodując dodatkowy ból mięśni kręgosłupa.

W końcu zmusiłam się do otwarcia oczu. Pierwszy szok przeżyłam w chwili, w której zauważyłam swoją niemalże nagą skórę. Nie miałam na sobie nic, poza majtkami i białym podkoszulkiem. W dodatku nie miałam bladego pojęcia, gdzie do cholery podziały się moje ubrania.

Drugi szok przeżyłam w chwili, kiedy nie byłam w stanie rozpoznać miejsca, w którym się znalazłam. W półmroku byłam w stanie jedynie dostrzec kamienne ściany i drewniany stół roboczy, znajdujący się na samym środku pomieszczenia.

Czułam się, jakby ktoś mocno przywalił mi w pysk. W uszach mi huczało, a obraz przede mną nadal był mocno rozmazany. Mimo to zaczęłam powoli unosić się na przedramionach z zamiarem wstania.

Zmieniłam zdanie w sekundzie, w której tylko moje bose stopy dotknęły lodowato zimnej, betonowej podłogi.

Przyciągnęłam swoje nogi do klatki piersiowej i ciasno objęłam je ramionami. Musiałam znaleźć jakiś sposób, by się ogrzać, dlatego też ze zmrużonymi oczami rozglądałam się wokół.

Kamienne, surowe ściany bez ani jednego okna. W kącie po prawej znajdował się sedes oraz umywalka. Nie było żadnego lustra, w którym mogłam się przyjrzeć. Wszystko to przypominało mi obraz więziennej celi, w której zamykano kryminalistów.

Ale ja przecież nie jestem kryminalistką. Nawet jeśli policja znalazłaby mnie naćpaną, to przecież nie miałam niczego przy sobie. Co najwyżej wrzuciliby mnie do izby wytrzeźwień.

Jednak nie pamiętam nawet momentu, w którym dotarłam do chłopaków. A może ja nigdy tam nie dotarłam. Jedyne, co sobie przypominam, to parapet okna domu dziecka, w którym mieszkałam. Potem nie było już nic.

Nagle do moich uszu dociera dźwięk skrzypiącej podłogi. Z każdym kolejnym razem stawał się on głośniejszy. Zupełnie jak zbliżające się do mnie kroki.

W tym momencie absolutnie każdy mięsień w moim ciele stał się boleśnie spięty. Ręce mi drżały ze strachu, a serce wybijało niezdrowy rytm. Czułam jak dreszcz przechodzi mi wzdłuż kręgosłupa, a głowa zaczyna parzyć.

Nie miałam absolutnie żadnego pojęcia, czego powinnam się spodziewać. Jednak w razie czego, przygotowywałam się na najgorsze.

Stalowe drzwi znajdujące się naprzeciw łóżka powoli zaczęły się otwierać. Zupełnie jakby osoba stojąca za nimi, starała się przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność, by wzbudzić we mnie jeszcze większy strach. Niepotrzebnie, bo w tej chwili byłam w stanie przypomnieć sobie o wszystkich istniejących bogach i błagać ich na kolanach, by mnie stąd zabrali.

W końcu go ujrzałam. Cały ubrany w czerń. Z czarną maską zasłaniającą mu twarz. Z czarnymi, skórzanymi rękawiczkami. W czarnej bluzie i czarnym kapturze, przez który nie byłam w stanie nawet ujrzeć jego włosów.

Myślałam, że wcześniej osiągnęłam już granicę swojego strachu. Gówno prawda. W tej chwili byłam przerażona.

- Widzę, że już się obudziłaś, moja mała buntowniczko. - Powiedział do mnie głębokim głosem. - Czas, abyś w pełni się tutaj zadomowiła.

I wtedy sobie przypomniałam. Ta sama maska. Te same rękawiczki. Zapach dymu papierosowego, który tak bardzo drażnił mi nozdrza.

Walczyłam z nim, ale on był silniejszy. Przyjechał przygotowany. Z jakiegoś powodu wiedział, że tam będę. Czekał na mnie, a potem sobie mnie wziął, jakbym była jakąś pieprzoną rzeczą. Przystawił mi szmatkę pod nos, po której wszystko wokół zniknęło.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że mam absolutnie przejebane.


#maskedLB

Larissa Blüsch

MASKED [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz