Rozdział 12

471 28 2
                                    


9 lat temu


Krzyknęłam na całe gardło, kiedy spadłam z łóżka na twardą podłogę. Wszystko mnie bolało. Chciałam wstać i na nowo położyć się na materacu, jednak moje mięśnie były zbyt zwiotczałe, abym była w stanie wykonać chociażby minimalny ruch.

Nie mam pojęcia, jak długo tak leżałam. Przytłoczona tą nieustanną ciszą zaczęłam wsłuchiwać się w otoczenie szukając jakiegokolwiek dźwięku. Szum wiatru, kroki, szuranie podłogi. Cokolwiek, co dałoby mi świadomość, że nie jestem sama, ale niczego nie usłyszałam.

Podparłam się na dłoniach by w końcu się podnieść, jednak upadłam z powrotem na podłogę, kiedy tylko otarcia na opuszkach palców dotknęły chropowatej posadzki. Czułam pieczenie skóry i pulsowanie mięśni, które w tej chwili dawały mi w kość.

W końcu udało mi się usiąść na łóżku. Kręciło mi się w głowie i czułam się spragniona. Niestety nie miałam w sobie wystarczająco sił, by dotrzeć do umywalki i napić się lodowato zimnej wody. Dlatego też zwinęłam się w kłębek, starając się na nowo zasnąć.

Zaciskałam mocno powieki wyobrażając sobie, że jestem na wolności. Stoję na łące czując jak wiatr przyjemnie muska skórę na mojej twarzy. Zapach świeżego powietrza wprawia mnie w dziwne poczucie uniesienia, dzięki czemu w końcu odpłynęłam.

Kiedy się obudziłam, cisza nadal otaczała mnie z każdej strony. Była tak głośna, że aż przytłaczająca. Żadnego szumu. Żadnych kroków. Nawet kropelki wody nie skapywały z kranu. Nie było niczego.

Jedynie ja, tkwiąca w ciemności i samotności już tak długo, że zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno były moimi przyjaciółmi.

Jedyną pozytywną rzeczą było to, że w końcu odnalazłam w sobie wystarczająco siły by podejść do umywalki i się napić. Zimna ciecz okazała się zbawienna, kiedy częściowo ukoiła ból mojego gardła i sprawiła, że na nowo byłam w stanie użyć swojego głosu. Cieszyłam się z ulgi, jaką poczułam, być może odrobinę zbyt mocno.

Zaczęłam nucić pod nosem piosenkę, którą uwielbiała jedna z opiekunek w domu dziecka. Nuciłam ją raz po raz tylko po to, by przegonić ciszę, która z każdą chwilą coraz bardziej mnie drażniła. Ciszę, która sprawiała, że traciłam zmysły i rozum. To przez nią czułam się jak szaleniec zamknięty w izolatce.

Tiptoe through the window

By the window, that's where I'll be

Come tiptoe through the tulips with me

Nuciłam ją, przechadzając się po ciemnym pokoju tanecznym krokiem. Skakałam na palcach swoich bosych stóp i kręciłam się w kółko niczym baletnica na scenie. Tańczyłam do słów, które delikatnym głosem wyśpiewywałam pod nosem. Rozłożyłam ramiona na boki, chcąc poczuć odrobinę powietrza przelatującego mi przez palce podczas obrotu.

And if I kiss you in the garden, in the moonlight

Will you pardon me?

And tiptoe through the tulips with me

Obeszłam całe pomieszczenie jeszcze trzy razy wyobrażając sobie, że jestem na polanie wśród kolorowych kwiatów. Chabry i maki przyjemnie łaskotały mi stopy, a woń natury sprawiała, że na maleńką chwilę poczułam się wolna. Zapomniałam o tym, gdzie się znajduję dla ułamka sekundy, podczas którego wszystko było takie piękne i jasne.

MASKED [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz