Rozdział 2

728 39 5
                                    


Ptaki uczą swoje młode latać, a delfiny uczą swoje potomstwo oddychania powietrzem. Być może małe potwory trzeba nauczyć potworowatości. - Susan Ee


10 lat temu

Każdy krok stawiał ostrożnie i z ogromną precyzją. Wyglądał jak dzikie zwierzę na polowaniu, które właśnie wypatrzyło swoją ofiarę. A tą ofiarą byłam ja, chociaż nie wiem po co były mu te gierki. W końcu i tak już tu jestem, czy tego chcę, czy nie.

Przysunęłam się bliżej kamiennej ściany ignorując jej chłód. Moje ciało pokrywała gęsia skórka, a ja już nie byłam w stanie odróżnić, co przeszkadza mi bardziej. Otaczające mnie zimno, czy odbierający mi zmysły strach.

W końcu zdobyłam się na odwagę i zerwałam się z miejsca. Chciałam od niego uciec. Musiałam uciec. Miałam pewność, że gdy tylko mnie dopadnie, będzie po mnie. Jednak on zrobił to samo doskakując do mnie w zaledwie kilku krokach.

Z mojego gardła wydostał się krzyk, kiedy złapał mnie za ramię i jednym szarpnięciem pochylił nad blatem roboczym. Szorstkie drewno drapało mi skórę raniąc ją w kilku miejscach. Jednak wbijające się we mnie drzazgi były moim najmniejszym zmartwieniem, gdy tylko zorientowałam się, co zamierza zrobić.

Odgłos szarpanej sprzączki od paska i rozpinanego rozporka huczał mi w głowie jeszcze na długo po tym, jak ustał. Łzy spływały mi po policzkach, a zduszony szloch raz po raz zakłócał panującą ciszę. Szarpałam się pod naciskiem jego dłoni, jednak nic mi to nie dało.

- Wiem, że pieprzyłaś się z tym ćpunem. - Powiedział ściągając moje majtki w dół. - Dlatego nie ma sensu, żebym był delikatny, buntowniczko. Chcę posłuchać, jak krzyczysz.

Nie byłam dziewicą, ale to nie zmienia faktu, że przerażenie nie wpływało dobrze na mój poziom podniecenia. Dlatego też zawyłam na całe gardło, kiedy wbił się we mnie jednym ruchem.

Czułam, jak z każdym kolejnym jego pchnięciem coraz bardziej rozrywał mnie od środka. Brał w posiadanie wszystko, czego nie chciałam mu dać. Podkreślał swoją siłę i udowadniał mi, że już jestem stracona.

Krzyczałam na całe gardło. Płakałam całą sobą. Wyrywałam się każdym miligramem siły, który we mnie pozostał. Mdłości podchodziły mi do gardła grożąc niespodziewanym bełtem.

Przełknęłam ciężko ślinę, kiedy nagle poczułam chłód skórzanej rękawiczki we wrażliwym na dotyk miejscu między moimi nogami.

Zamarłam.

- Nie jestem facetem, który kończy przed swoją partnerką. Dojdziesz dla mnie, buntowniczko. Nawet jeśli będę musiał się powstrzymywać przez wiele godzin. W końcu cię złamię.

Brzydziłam się nim. Brzydziłam się nawet samą sobą, kiedy moje ciało nagle zaatakowała przyjemność. Nie chciałam jej. Chciałam skupić się na bólu, który z każdą kolejną sekundą coraz bardziej odchodził w niepamięć. Jednak on mi na to nie pozwolił. 

Wzmocnił lekko nacisk, przez co nogi zaczęły mi drżeć.

Zacisnęłam mocno powieki starając się uciec myślami gdzie indziej. Myślałam o gnębiących mnie dzieciakach z domu dziecka. O naszej opiekunce, która za każdym razem kazała mi czyścić kible. O wszystkich tych latach spędzonych w samotności. Porzucona i zapomniana.

Jednak nawet to nie było w stanie odgonić nadchodzącego orgazmu.

Wbiłam paznokcie w drewno. Przyglądałam się swoim palcom, kiedy z opuszków zaczęła sączyć się krew. W głowie miałam istny chaos, a ciało totalnie przestało ze mną współpracować. Chciałam wierzyć w to, że to jedynie zły sen, który w krótce minie.

Ale przecież nie byłam głupia. Wiedziałam, że koszmar dopiero nadejdzie.

Doszłam z głośnym jękiem, po czym obrzygałam sobie włosy i brodę.

Nawet nie zarejestrowałam chwili, w której skończył. Wciąż miałam policzek przytknięty do szorstkiego drewna w kałuży swoich wymiocin. Szlochałam już nie głośno i donośnie, a cicho i delikatnie. Byłam zbyt przerażona, by odważyć się na cokolwiek więcej.

Odziana w czarną skórę dłoń opadła z hukiem na blat niedaleko mojej głowy. Mimo ciemnego materiału, nadal byłam w stanie dostrzec na niej krew. Nie musiałam się długo zastanawiać, by domyśleć się, skąd pochodziła.

Mimo ogromnego strachu, to wstyd teraz przejął nade mną kontrolę. To strasznie uwłaczające, co ze mną zrobił. A najgorsze w tym wszystkim było to, że wydawał się być z tego powodu zadowolony. W innym wypadku zapewne zganiłby mnie za zarzyganie się podczas orgazmu.

Próbowałam się podnieść, jednak on skutecznie mi to uniemożliwił trzaskając moją głową o drewno. Pod wpływem uderzenia zaczęło mi piszczeć w uszach, a z gardła na nowo zaczął wydostawać się szloch.

Czułam się zbyt bezbronna. Odziana z własnej godności. Przestraszona, niczym łania rzucona wilkom na pożarcie. Bezsilna przez wszystko, co jeszcze przed chwilą ze mną zrobił.

- Nie ruszaj się bez mojej zgody. - Warknął, przez co rozpłakałam się jeszcze bardziej.

- Czego ode mnie chcesz? - Udało mi się wydusić pomiędzy spazmami.

- Od ciebie? - Zapytał, szeptając mi do ucha. - Niczego, moja mała buntowniczko. Chcę tylko ciebie. Całą dla siebie. Posłuszną, niczym wzorowa uczennica, którą nigdy nie byłaś, Rebel.

Dopiero teraz dotarł do mnie fakt, że ten człowiek wiedział o mnie zbyt dużo. Musiał mnie obserwować. Śledzić przez wiele dni. Mieć wgląd do moich papierów.

Skoro był blisko, mogłam go zauważyć. Mogłam go, kurwa, nawet znać. Zaczęłam przegrzebywać wszelkie wspomnienia, jednak wciąż nie wyłapałam żadnych jego cech, poza głosem, który i tak był zmieniony za sprawą maski, która wciąż tkwiła na jego twarzy.

Chciałam się podnieść. Chciałam położyć się na łóżku, zwinąć się w kłębek i zasnąć. Chciałam się obudzić w momencie, kiedy ten koszmar w końcu się skończy. Mimo to ze strachu ani drgnęłam. Nie mogłam ryzykować, że zaliczę tego dnia jeszcze jeden cios, który dostatecznie mnie wygłuszy, by na nowo uśpić moją dopiero co zbudzoną czujność.

Smród moich wymiocin drażnił mi nozdrza. Mdłości na nowo zaczęły podchodzić mi do gardła, kiedy wyczuwałam na skórze resztki mojego ostatniego posiłku. Potrzebowałam wziąć prysznic, jednak poza umywalką, niczego więcej tutaj nie dostrzegłam.

Przez kilka chwil przestałam wyczuwać za sobą jego obecność. Skupiłam się na szumie lejącej się z kranu wody. Nagle wilgotna szmatka wylądowała na mojej głowie. Zacisnęłam powieki w obawie, że za chwilę znowu mnie skrzywdzi. Znów do mnie podszedł, ale nadal mnie nie dotknął.

- Doprowadź się do porządku, a potem przetrzyj blat. Brzydzisz mnie. - Sarknął z pogardą w głosie.

Usłyszałam trzask stalowych drzwi i szczęk zamka.


#maskedLB

Larissa Blüsch

MASKED [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz