Lordowie zostali powołani do ochrony świata przed Przedwiecznymi, ale i innymi zagrożeniami. Niektórzy wykrzykują: ,,Zachowujesz się nieludzko!" Dlaczego? Bronię tego świata tak, jak mi się to podoba. Ważny jest efekt. ,,To nieludzkie!" Co jest nieludzkie? Zabijanie Przedwiecznych przy użyciu kusz, czy noży? Trenowanie na żywych potworach, które brutalnie mordują nasze rodziny, przyjaciół, innych ludzi? Czy może nieludzkie jest to, że ktoś staje za nimi murem? Odpowiedzcie mi, o co tak naprawdę chodzi? KTO TAK NAPRAWDĘ JEST POTWOREM?!
E. L.
◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇
Przedwieczni. Bestie z piekła rodem. Zagłada w żywej postaci. Symbol zniszczenia, śmierci. Symbol piekła. Zdecydowana większość nas widzi ich właśnie tak. Niestety, nie wszyscy. Owa mniejszość opowiada się za zostawieniem Przedwiecznych w spokoju, bo jest to boski znak. Była już wielka powódź, sprowadzona przez Boga. Zarówno zwierzęta, jak i ludzie ją przeżyli dzięki Noemu, który zbudował arkę zdolną pomieścić wszystkie gatunki zwierząt po jednej parze. Uważają, że wtedy właśnie wyszliśmy Bogu na przeciw. Podsyciliśmy w nim płomień gniewu, który i tak był już wystarczający. Kiedy Mojżesz wyprowadził naród izraelski spod niewoli egipskiej, wspierany był przez Boga, klęskami, które nasyłał. Były to dwa znane przypadki boskiego zła. Bożego okrucieństwa. Przedwieczni mieli być trzecim znakiem. Trzecim i ostatnim. Liczba trzy pojawia się w chrześcijaństwie dość często. Ona sama oznacza pełnię, komplementarność, jedność. Pełnię wyroku bożego. Starali się zatrzymywać tych, którzy sprzeciwiali się temu, co narzucił Bóg. Chcieli powstrzymać wszystkich, uważających inaczej. Powstrzymać ich za wszelką cenę. Nawet za cenę życia nie tylko ich, ale i tysięcy innych ludzi. Bóg. Tylko go widzieli. Niestety, prawda była taka, że Bóg opuścił ten świat.
* * *
Nigdy nie uważałam tego, za pracę. Dla mnie było to mordowanie. Jedynie myśli o celu i pozytywnych skutkach, jakie to przyniesie, podtrzymywały mnie na duchu. Dodawały sił, gdy podcinałam gardła.
Zwróciłam wzrok ku górze. Wysoka, czerwona brama zawsze pozostawała otwarta dla wędrowców, bądź Głoszących Prawdę. Tak siebie nazywali.
– Głosimy prawdę- mówili.– Nie bójcie się. Wyjdźcie i spójrzcie w oczy boskiej woli.
Ostrożnie gładziłam dłonią ciemne ostrze miecza z zazębieniami. Podtrzymywane było na potężnej, srebrnej, zaokrąglonej rękojeści. Przekroczyłam bramę. Obowiązywało tu prawo nieużywania jakiejkolwiek broni. Prawo opierające się wyłącznie na pokoju. Niewiele po sobie zdradzałam. Kaptur zakrywał twarz. Wystawały z niego jedynie długie, śnieżnobiałe włosy. Długa, brązowa szata zasłaniała ciemną, przewiewną koszulę odsłaniającą barki i krótkie, czarne spodnie z pasem pełnym niewielkich noży. Wysokie, czarne buty stukały o kamienną ścieżkę. Szłam pewnie. Całe to miejsce składało się z kilkunastu budynków i dużego, kamiennego kościoła. Na zewnątrz było zupełnie pusto. Żadnych ludzi. Żyli ze sobą w harmonii. Traktowali siebie nawzajem, jak rodzinę. Drzwi domów były pootwierane na oścież. Domyśliłam się, że wszyscy przebywali w murowanym kościele o wielkich, złotych witrażach. Przypięłam miecz do pasa, by nie rzucał się tak w oczy. Otworzyłam drzwi i cicho weszłam do środka. Tak, jak myślałam. Zebrali się w nim, trwając w modlitwie. Wyjęłam z kieszeni szaty srebrny różaniec. Większość ludzi klęczała w ławach w środkowym rzędzie, więc postanowiłam zacząć od niego. Byli w różnej grupie wiekowej. Starcy, dorośli, dzieci. Zrobiło mi się ich żal, ale musiałam ich zabić. Inaczej, mogłoby umrzeć o wiele więcej osób. Uklękłam na schodach przed ołtarzem, na tyle, na ile pozwalał mi miecz przy pasie.
– Wybacz Boże, albowiem zgrzeszę okrutnie– wyszeptałam, wstając.
Ci wszyscy ludzie w pełnej nieświadomości. Byłam dobrze znana. Wiedzieli, kim jestem i co robię. Wtedy jednak jeszcze nie wiedzieli, kto przekroczył bramy kościoła. Wstałam i odwróciłam się do nich przodem, zrzucając szatę.
– Nazywam się Skadi Aston!– wykrzyczałam, a echo jedynie niosło moje słowa dalej tak, by dotarły do każdego.– Niebawem, wszyscy spotkacie się ze Stwórcą! Daję wam jednak szansę! Odejdźcie i nie głoście tego, czego głosicie! Wyrzeknijcie się słów tego, o czym mówicie! Nie musicie wyrzekać się wiary! Ci, co chcą przeżyć już na zawsze opuszczając zasadę, jaką sobie narzuciliście, niech wyjdą! Teraz!
Szepty rozeszły się po kościele. Słyszalny był zarówno głośny płacz, jak i ciche łkanie.
– Ci, co chcą przeżyć, wyrzekając się zasad, jakimi dotychczas żyli, niech stąd wyjdą! Teraz!– oznajmiłam.
Nikt nie wyszedł. Czasami, podczas działań dobra, jak nazywał to Erreich, niektórzy opuszczali bramy miejsc takich, jak to. Czułam się wtedy nieco lepiej. Tym razem jednak, musiałam zrobić to każdemu z nich.
– Nikt nie wyszedł!– wyciągnęłam miecz, owijając jego rękojeść różańcem.– Godzicie się więc z losem, jaki was spotka! Jeżeli macie w sobie odwagę, nie uciekajcie! Nie bójcie się! Spójrzcie w oczy boskiej woli! Czyż nie tak brzmią zasady, jakimi się kierujecie?!
– Siostro– podszedł do mnie jeden z duchownych, w podeszłym wieku, wygłaszających modlitwę.– Jeżeli masz dokonać zbrodni, dokonaj jej na nas. To my bowiem głosimy prawdę. Ci wszyscy ludzie wierzą w to, bo chcą żyć razem z Bogiem.
– Wierzą w to, więc są tak samo winni– klęknął przede mną.
– Miej w sobie litość dla nich! Bóg nie opuszcza żadnego z nas! Otwórz dla niego swe serce!
Spojrzałam na niego bez okazywania jakichkolwiek emocji. Wyjęłam sztylet i szybko poderżnęłam mu gardło. Wzniósł się krzyk. Pochyliłam się nad nim, podnosząc różaniec i dając mu to przed usta. Pocałował go, upadając. Zamknęłam mu powieki.
– Ci, co wyjdą, zasad swoich się wyrzekną!– oznajmiłam, gdy jedna z osób otworzyła drzwi.
Na moje słowa natychmiast się wróciła i je zamknęła, łkając cicho.
– Radujcie się! Spotkacie się ze swym Stwórcą!◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇
CZYTASZ
=NIE DO CZYTANIA= Null: Spadkobierca Ciemności =EKSTREMALNE POPRAWKI FABULARNE=
FantasiDruga książka z Magic And Blood Universe. Myśleliśmy, że największe zagrożenie już nas opuściło. Nigdy nie byliśmy w większym błędzie. To co najgorsze, miało dopiero nadejść. Przegryźć się przez wszelkie morale, rozerwać człowieczeństwo na pół. Jeśl...