Rozdział 1

448 27 6
                                    

Dziś był mój pierwszy dzień w nowy mieście i w nowej szkole. Miałem małego stracha, że czegoś zapomnę lub tym podobne. Przeniosłem się z małego miasteczka w Anglii, prosto do Londynu. Nie powiem, była to dość szybka decyzja, ale chciałem już się stamtąd wydostać na zawsze. Przez to, że Greg musiał się przeprowadzić do Los Angeles, a ja za bardzo nie chciałem wyjeżdżać tak daleko, zamieszkałem z Niallem i ich mamą.

— Kochanie, wziąłeś tabletki? — spytała mnie Maura, wchodząc do kuchni, w której się znajdowałem.

— Tak ciociu, wziąłem. Śniadanie z Niallem zjedliśmy. Właśnie poszedł do auta, by je wyprowadzić z garażu — odparłem, uśmiechając się do niej.

Czułem się przytłoczony. Nowa szkoła, nowi ludzie, nowe problemy. Niall był taki pewny siebie, wszędzie było go pełno, a ja bałem się tych wszystkich zmian.

— Nie stresuj się Harry, jestem pewna, że sobie poradzisz.

— Dziękuję ciociu — przytuliłem ją i wyszedłem z domu.

Było mi z tym głupio. Mieszkałem u nich, a blondyn starał się dla mnie. Był bardzo pomocny i miły.

Niall powiedział, że już czas i wsiedliśmy do auta. Wziąłem swój plecak i uspokoiłem szalejące myśli.

— Będzie dobrze Hazz, trzymaj się mnie, a nie zginiemy — był tak pozytywną osobą, że ciężko było mi w to uwierzyć.

— Boję się, że sobie nie poradzę, nauczyciele w starej szkole głównie olewali wszystko — miałem do nich o to potężny żal.

— Nimi akurat nie musisz się przejmować, Malik uczy angielskiego i pomaga każdemu, kto o to poprosi, a ja umiem bardzo ładnie prosić — parsknął śmiechem. — Może być niewielki problem z Tomlinsonem, ten człowiek to wrzód wyrastający z mojego tyłka. „Biegasz za wolno Horan", „Horan skup się, księżniczko, bo piłka leci prosto na twoją twarz", „przespałeś całe moje zajęcia Horan" — próbował naśladować nauczyciela. Czy skutecznie, dowiem się niedługo, ale poprawił mi tym humor.

— Skoro tak mówisz... Z tego co wiem, ciocia zapisała mnie do twojej klasy. Więc chyba nie będzie tak źle — odparłem, patrząc na niego z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem się przyzwyczaić, że znowu mieszkamy razem i gadamy twarzą w twarz, a nie przez internet.

— Mama pomyślała o wszystkim, będę miał cię przy sobie — uśmiechnął się, skręcając na parking. Prędzej pomyślałbym, że wjeżdżamy zatrzymać się przy jakimś centrum handlowym, ale wtedy dostrzegłem ogromne zamczysko, które miało być od teraz miejscem mojej udręki, przez pięć dni w tygodniu, aż do wakacji.

Rozejrzałem się po ogromnym terenie, na którym grupkami, przy samochodach stali już uczniowie. Zaczęli się oglądać za mną i Niallem, ale może to była tylko moja wyobraźnia. Z niechęcią wysiadłem z auta.

— Na co się gapisz, Payne? — Niall krzyknął tak głośno i niespodziewanie, że podskoczyłem w miejscu.

— Och, Horan, mój mały pyskaty blondynku, umów się ze mną — odpowiedział chłopak, a ja przyjrzałem się mu. Typowy szkolny sportowiec. Dresik, opięty t–shirt i bluza z nadrukiem szkoły.

— Chyba w twoich snach! Znajdź sobie inną bezbronną omegę, a mnie zostaw w spokoju — prychnął, przez co spojrzałem się na niego podejrzliwie. Czyli to był ten pajac, co go tak denerwował.

— Blondi, nooo...

— Niall chodźmy, muszę jeszcze iść i donieść papiery do sekretariatu — wymamrotałem, na co obaj się do mnie odwrócili.

— Faktycznie. Słyszałeś Payne, zajęty jestem — dodał i pociągnął mnie w stronę szkoły.

Niall odprowadził mnie do sekretariatu, gdzie uzyskałem plan zajęć i przekazałem dokumenty, podpisane przez ciocię. Wszystko wyglądało tu tak profesjonalnie. Do pomieszczenia wdarł się z nami również mężczyzna. Na oko niewiele starszy od nas, widać jednak, że nie był uczniem. Wskazywał na to papieros włożony za ucho.

The Forbidden Fruit Tastes The Sweetest » L.S; Z.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz