Rozdział 9

222 18 3
                                    

Pov. Nialla


Westchnąłem cicho, odprowadzając Harry'ego wzrokiem. Nie ufałem Louisowi, a tym bardziej po tym, co odjebał na wf.

Moją obserwację zasłonił mi ktoś, kto stanął wprost przede mną. Uniosłem wzrok do góry, żeby powiedzieć tej osobie, żeby się przesunęła. Naprzeciwko mnie stał nie kto inny, jak Zayn we własnej osobie, co przyprawiło mnie o mały zawał.

— Dzień dobry, Niall — usłyszałem zachrypnięty głęboki głos.

— Panie Malik — odparłem, patrząc na niego. No dobra, tego się nie spodziewałem. Nie jego, nie tutaj i nie tego, że tu, do cholery, usiądzie!

— Jak się czujesz? Słyszałem, że uszkodziłeś sobie nogę podczas tego upadku na wf — powiedział, jakby nie widział co się stało. Przecież sam się ze mnie śmiał, więc co mu chodzi?

— No, z tego, co lekarze mówią muszę dwa tygodnie chodzić w szynie — mruknąłem. Ma jeszcze czelność pytać? Uwielbiam go, ale potrafi być chujem.

— Mam nadzieję, że szybko się zregenerujesz. Nie widziałem dokładnie jak upadasz. Gdybym nie zajął rozmową pana Tomlinsona, może zauważylibyśmy jak poważny był ten upadek, przepraszam — zamurowało mnie, to nie ze mnie się śmiali?

— Okej, nic się nie stało. Zdarza się — wzruszyłem ramionami, jedząc swoją frytkę. Nie wiedziałem, o czym mam z nim rozmawiać, było trochę niezręcznie.

— Będziesz chodził w tym czasie do szkoły? Jeśli nie, to mógłbym ci przesyłać materiały z lekcji. Jesteś jednym z lepszych uczniów i nie chcę, żebyś przez nogę opuścił się w nauce — Idź sobie Zayn, przez ciebie moja omega świruje! — Czy nie masz nic przeciwko, żebym z tobą zjadł? Mój przyjaciel aktualnie jest zajęty i jak tak patrzę, to nie zapowiada się, żeby szybko skończył rozmowę.

Mówiąc to, uśmiechał się. Był prawie bezczelny, przecież dokładnie wiedział, że Tomlinson jest na zewnątrz z Harrym i że ja też o tym wiem.

— Chodzić będę, mam po to kule. Nie chcę opuszczać nauki przez taką drobnostkę. Co do siedzenia, jest wolne, więc proszę bardzo i smacznego panu życzę — mruknąłem, zajadając się swoim posiłkiem.

— Dziękuję, tobie również smacznego — zaczął jeść swoje frytki. Zastanawiałem się, czy nie wolałby zjeść sam, wydawał się spięty, a jednak siedział naprzeciwko. Nie chciałem, żeby czuł się zmuszony.

— Zaraz skończę, więc niech pan się trochę wyluzuje, to tylko ja — parsknąłem, patrząc na jego minę, z której chciało mi się śmiać.

— Nie, po prostu martwię się o kolegę, musi załatwić coś bardzo ważnego — zaczął się plątać. Ja naprawdę nie jestem idiotą. Wiem, że chodzi o Louisa i tak samo martwię się o Harry'ego, ale wiem, że on sobie poradzi.

— Wiem, dobrze jestem zaznajomiony z tą sytuacją. Trochę mam w tym udziału, bo dowiedział się, kim i jaki jest Tomlinson, ode mnie — prychnąłem, zakładając ręce na klatkę piersiową.

— Niall, nie powinieneś się w to wtrącać — warknął, a użył do tego głosu alfy. Jakim prawem? Przecież nie jestem jego omegą. Podniosłem głowę i spojrzałem prosto w jego oczy.

— Nie powinienem? Jedyne, co mu powiedziałem, to kim jest i jaki jest na lekcjach. Z czego te drugie powiedziałem mu na początku, jak przyjechał i pytał o nauczycieli, do cholery — warknąłem, a moje oczy zaświeciły się na złoto. Kim on jest, by mi rozkazywać?

— Nie tym tonem, omego — tym razem przeszedł mnie lekki dreszcz, ale starałem się tego nie pokazywać, nie mogłem mu teraz ulec. Mój wilk trochę się skulił, ale nie ja. Mój charakter czasem nie pozwalał mi być posłusznym.

The Forbidden Fruit Tastes The Sweetest » L.S; Z.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz